„Do napisania tego listu skłoniły mnie dwa powody: ogólny słaby rozwój fizyczny dzieci i młodzieży, potęgowany przez liczne blokady spowodowane pandemią oraz istnienie tego problemu na lokalnym, pabianickim podwórku.

Piłką nożną zajmuje się od 25 lat. W 1996 roku jako 12-latek rozpoczynałem treningi i przyjeżdżałem z Łasku, by realizować swoją pasję na obiektach PTC przy ulicy Sempołowskiej. Dzisiaj ciężko sobie podobną sytuację wyobrazić, gdyż pabianickie kluby nie mają zbyt wiele do zaaferowania, a konkurencja nie śpi i zgarnia co bardziej utalentowanych zawodników. Przypadek sprawił, że w 2015 roku po zrobieniu odpowiedniego kursu (posiadam przy tym wykształcenie pedagogiczne) zostałem trenerem Włókniarza, w którym kilka lat wcześniej zdarzyło mi się również grać.

Pewien świetny trener powiedział, że na wyższy poziom trenowania dzieci wejdzie się tylko wtedy, gdy posiada się własne. W pełni się z tą teorią zgadzam i spełniam ów warunek: mam w domu dwóch rozbójników 13-letniego Dawida, który jest zresztą zawodnikiem Włókniarza i 2-miesięcznego Nikosia.

Aktywność fizyczna dzieci systematycznie spada. Wpływ legendarnych podwórek i związanych z nimi wieloma aktywnościami fizycznymi, połączonych z wszelkiego rodzaju kreatywnością, jest o wiele mniejszy niż kilkanaście lat temu. Elektronika, postęp technologiczny i świat wirtualny robią swoje. Z takim stanem rzeczy wypadałoby się nie tylko pogodzić, a wręcz zaakceptować. Lekcje w-f stoją na bardzo słabym poziomie.

Staram się oczywiście nie generalizować i nie oceniać jednakowo wszystkich nauczycieli, bo z pewnością znajdą się tacy, którzy z wielką energią i pasją podchodzą do swojego zawodu. Jednak jedno jest pewne: godzin wychowania fizycznego jest zdecydowanie za mało a od kilku miesięcy nie ma ich w ogóle.

Podczas pandemii, w ciężkim czasie dla dzieci i młodzieży, aktywność fizyczna sprowadza się do różnego rodzaju udziału w treningach w zrzeszonych sekcyjnych klubach. Nieskromnie powiem, że trenerzy zapasów, lekkoatletyki, piłki ręcznej, piłki nożnej, czy innych dyscyplin sportu ratują poprzez prowadzenie zajęć i treningów aktywność naszej młodzieży. W stu procentach są to pasjonaci, którzy poza głównym źródłem dochodu zajmują się trenowaniem, poświęcając swój czas, który jest najcenniejszą walutą. Coś takiego jak zatrudnienie trenerów po prostu nie istnieje, ale to już byłby temat na oddzielny artykuł.

W moim, i nie tylko moim, odczuciu w Pabianicach jest to kompletnie niedoceniane, nie ma klimatu dla sportu, a wręcz przeciwnie: wydaje się on być kulą u nogi dla władz miasta. Obiekty sportowe w większości są w opłakanym stanie, o finansowaniu klubów nawet nie wspomnę, bo aby odnieść się do ostatnich dotacji z magistratu musiałbym użyć niecenzuralnych słów. Oczkiem w głowie dla naszych władz jest głaskany i pieszczony Lewityn, który pięknieje z roku na rok i staje się bardzo atrakcyjnym miejscem dla mieszkańców miasta.

A gdyby zajrzeć na nasze stadiony piłkarskie, to tak jakby zobaczyć inny świat i cofnąć się w czasie. Łza się w oku kręci, gdy widzimy, jak wygląda obiekt klubu z ponad 100-letnią historią czyli PTC. Z kolei pomieszczenia, którymi dysponuje klub z drugoligową przeszłością, czyli Włókniarz, można śmiało porównać do lochów, gdzie trwa permanentne odszczurzanie.

Temat planowanej budowy szkutni jest tak abstrakcyjny i absurdalny, a jednocześnie kosztowny, że można byłoby go porównać z pomysłem wybudowania w mieście skoczni narciarskiej.

Podkreślam, że powyższy list nie ma kontekstu narzekania i marudzenia, jest swoistą narracją i prezentacją obecnej sytuacji. Jako trener jeżdżę ze swoimi drużynami do mniejszych miast i miejscowości niż Pabianice i z pewnym zawstydzeniem wchodzimy na śliczne, funkcjonalne obiekty, które z roku na rok zmieniają się na lepsze.

Teraz gdy przyszła prawdziwa i normalna zima, jak bumerang wraca problem pełnowymiarowej sztucznej płyty, czy sal gimnastycznych, Nasze dzieciaki zwyczajnie nie mają gdzie trenować, a oliwy do ognia dolewa absurdalna decyzja władz MOSiR-u o zakazie trenowania na boiskach ze względu na zalegający śnieg. Jeśli MOSiR tak chce dbać o płyty boisk, to powinny być one zamknięte zwłaszcza w momentach dużych deszczów, czy suszy. Swoją drogą, stadiony miejskie czy MOSiR-y w innych miastach są wizytówkami i aż żal patrzeć jak nasz pabianicki MOSiR z ogromnymi terenami i potencjałem, jest w tak małym stopniu wykorzystany lub wręcz zaniedbany.

Takie podejście osób decyzyjnych w mieście może stłumić, a wręcz zabić nawet największy zapał osób, które u podstaw zajmują się aktywnością fizyczną dzieci i dbają o ich rozwój nie tylko fizyczny, ale również mentalny. Często te osoby są wzorami i autorytetami dla dzieciaków.

Może za bardzo w tym liście chcę podkreślić i zaakcentować jak ważna jest aktywność fizyczna i pewnie może ktoś zinterpretować moją wypowiedź jako przekoloryzowaną, ale sport – zwłaszcza w ciężkim dla wszystkich czasie pandemii – jest niezwykle ważny dla rozwoju młodych ludzi.

Chcę zakończyć optymistycznie, więc zacytuję klasyka: „Ciężkie czasy tworzą silnych ludzi, silni ludzie tworzą dobre czasy”. Niechaj ta zależność spełni się także w Pabianicach.

Ze sportowym pozdrowieniem,
Arkadiusz Piotrowski