Państwo Krystyna (z domu Rządzińska) i Zygmunt Łuczakowie to rodowici pabianiczanie. Tutaj chodzili do szkół, tutaj mieszkali i pracowali. Ich 19-letnia wnuczka – Magda, bywa w Pabianicach kilka razy w roku. Dobrze zna miasto nad Dobrzynką.

Młodsze pokolenia Łuczaków mieszka w Łodzi, z dwiema córkami.

- Ale wciąż mamy dość mocne związki z Pabianicami – mówi Iwona Łuczak, Mama Magdy i Marii. – Nad Dobrzynką została spora część naszej rodziny, z którą jestem w stałym kontakcie.

Do tradycji Łuczaków weszły rodzinne „zjazdy” 1 listopada. Tego dnia spotykają się na grobach bliskich, a później - na uroczystym obiedzie. Odwiedzają się też podczas świąt. Gdy tylko może, święta z najbliższymi spędza również Magda.

Magda Łuczak to sportowy fenomen - dziewczyna z centralnej Polski, która została znakomitą alpejką. A przecież nie miała tutaj z czego zjeżdżać na nartach, bo mamy tylko karzełkowate Dobrońskie Górki i niziutką Rudzką Górę. Jak to się stało, że Magda nie boi się Alp?

  Pierwsze kroki z nartami na nogach postawiła w Zakopanem, w klubie MitanSki. Potem regularnie wyjeżdżała do Włoch. Co roku od Bożego Narodzenia do wiosny Łuczakowie przebywali we Włoszech. Siostry: Maria i Magdalena, poznawały tam tajniki narciarstwa alpejskiego. Jednocześnie startowały w zawodach, zajmując wysokie miejsca na szczeblu lokalnym i narodowym.

- Moje córki śmigały na nartach równie dobrze jak Włoszki – opowiada mama. – W Italii znali je lepiej niż w Polsce.

 

Do szkoły marsz!

Wiosną Łuczakówny wracały do Łodzi, by nadrobić zaległości w szkole. Rok starsza Maria poszła na studia medyczne i przestała jeździć wyczynowo. Magda uczyła się w łódzkim I LO im. Mikołaja Kopernika.

- Miała indywidualny tok nauki. Nauczyciele nie robili jej przeszkód w treningach, bo wiedzieli jaki ma talent – mówi Iwona Łuczak. – Jednym z kolegów mojej córki był Filip, syn koszykarki Elżbiety Trześniewskiej i trenera Mirosława Trześniewskiego.

We Włoszech Magda trenowała pod okiem Eleny Valt. Systematycznie robiła postępy, sięgała po tytuły mistrzyni Polski juniorek.

Latem, gdy Magda mieszka w łódzkim domu, ćwiczy na obiektach Szkoły Mistrzostwa Sportowego, z olimpijczykiem Kazimierzem Marandą. Zimą przejmuje ją słowacki szkoleniowiec Ivan Ilanovsky, który wychował mistrzynię świata Petrę Vlhovą.

- To dobry, dokładny i doświadczony trener – ocenia mama alpejki. – Pod jego wodzą Magda zrobiła kolejny krok do przodu.

Progres był możliwy dzięki warunkom, jakie Magdzie Łuczak stworzył Polski Związek Narciarski. Oprócz znakomitego trenera, w skład ekipy naszej alpejki wchodzą serwisant i masażystka. Dołączyła do nich Zuzanna Czapska, która obecnie leczy kontuzję. Ta ekipa jeździ na alpejskie zawody w Europie, coraz mocniej rozpychając się w narciarskim światku.

- Magda chce być lepsza, ciągle się rozwijać – przyznaje mama. – Bardzo racjonalnie działa i myśli, jest przyzwyczajona do ciężkiej pracy.

Efekty widać. W tym sezonie 19-latka została mistrzynią Polski w slalomie gigancie. To jej kolejny tytuł. W zawodach Pucharu Europy stawała na podium – była 3. we włoskim Livigno. Do zwyciężczyni, Marte Monsen z Norwegii, straciła zaledwie 0,17 sekundy.

Magda błysnęła także w alpejskich mistrzostwach świata we włoskiej Cortinie D’Ampezzo, debiutując w tak poważnej imprezie.

- Przed startem Ivan powiedział, że to nie są docelowe zawody – opowiada mama Magdy. – Trasa była taka, jak córka lubi: trudna, techniczna, oblodzona.

Po pierwszym przejeździe debiutantka z Polski zajmowała 25. pozycję. Drugi zjazd był jeszcze lepszy. Suma czasów dwóch przejazdów dała Magdzie 19. miejsce. Spośród alpejek urodzonych po 2000 roku była druga, za Nowozelandką Alice Robinson.

- Ten sukces córki nie zmienił. Magda wciąż twardo stąpa po ziemi – ocenia mama. – Wie, że do najlepszych sporo jej jeszcze brakuje.

Łuczakówna miała też szansę zdobyć pierwszy w historii medal w mistrzostwach świata juniorów w bułgarskim Bansku. Po pierwszym przejeździe zajmowała znakomite 3. miejsce.

- Drugi przejazd okazał się pechowy, bo Magda wypadła z trasy – opowiada Iwona Łuczak. – Szkoda straconej szansy…

 

Matura też na medal

Jednak nie samym narciarstwem człowiek żyje. W tym roku nasza alpejka zdała maturę. Tu także wyniki miała świetne.

- Znakomicie poradziła sobie z matematyką, miała 98 procent z podstaw i ponad 80 procent z poziomu rozszerzonego. Osiągnęła także 98 procent z języka angielskiego – cieszy się mama. – W przyszłym roku córka chce zdawać chemię.

Magdalena Łuczak jest niezwykle aktywną i towarzyską osobą. Latem, gdy nie może trenować ukochanej dyscypliny, ciężko jej usiedzieć na miejscu.

- Chętnie trenuje inne sporty – mówi mama. – Ciągle jest w ruchu.

Dzięki wynikom Magdy oraz Maryny Gąsienicy-Daniel polskie narciarstwo alpejskie, po wielu latach bez sukcesów, wychodzi z cienia. Ich rezultaty w zawodach Pucharu Świata i Pucharu Europy to promyczek nadziei na lepsze jutro. Historia lubi się powtarzać. W sportach zimowych także. 20 lat temu polskie skoki narciarskie z niebytu wyciągnął Adam Małysz, a kilka lat później to samo z biegami narciarskimi zrobiła Justyna Kowalczyk. Czy teraz nadchodzi czas na sukcesy wnuczki państwa Łuczaków z Pabianic? Wszak za rok zimowe igrzyska olimpijskie w Pekinie. Będzie to znakomita okazja na zaprezentowanie wielkiego talentu wśród najlepszych sportowców świata.

Grzegorz Ziarkowski

 

Magdalena Łuczak (urodzona 31 grudnia 2001 w Łodzi) – mistrzyni Polski w slalomie (2018) i slalomie gigancie (2019, 2021). W mistrzostwach świata (2021) w Cortinie D’Ampezzo w gigancie zajęła 19. miejsce.

 

Najlepsi narciarze alpejscy w historii Polski:

Andrzej Bachleda-Curuś II (urodzony 1947) – wicemistrz świata (1974) i brązowy medalista mistrzostw świata (1970) w kombinacji alpejskiej. Dwukrotny olimpijczyk (1968, 1972). Zwycięzca zawodów Pucharu Świata w Banff (1972).

Dorota Tlałka (urodzona 1963) – zwyciężczyni zawodów Pucharu Świata w Madonna di Campiglio (1984). W mistrzostwach świata w barwach Polski była 4. i 6.

Małgorzata Tlałka (urodzona 1963) – osiem razy stawała na podium zawodów Pucharu Świata. Na olimpiadzie w Sarajewie (1984) w slalomie specjalnym zajęła 6. miejsce.

Andrzej Bachleda-Curuś III (urodzony 1975) – syn wicemistrza świata, o mały włos nie wywalczył medalu na olimpiadzie w Nagano (1998). W kombinacji alpejskiej do 3. miejsca zabrakło mu 1,38 sekundy. Zajął 5. miejsce. Nagrał też cztery płyty z muzyką będącą połączeniem delikatnego rocka, ballad i góralskiego folku.

Maryna Gąsienica-Daniel (urodzona 1994) – w tym roku w mistrzostwach świata była 6. w slalomie gigancie. Regularnie punktuje w zawodach Pucharu Świata, choć jeszcze nie stanęła w nich na podium.