Życie Pabianic:Jak się Pan czuje w roli prezesa największego i najstarszego pabianickiego klubu?
Dariusz Kopa, prezes PTC: Zdawałem sobie z tego sprawę, że to duży obowiązek. Mam dużo pracy, tutaj trzeba więcej „ogarniać” niż w jednej sekcji. Na szczęście w sekcji piłki nożnej mam wielkie wsparcie ze strony Konrada Szumigaja i Przemysława Radziszewskiego, choć sam nie jestem w stu procentach od niej oddzielony, bo nadal pełnię tam funkcję kierownika. Znałem też specyfikę sekcji zapaśniczej i kolarskiej. To pomogło w pracy. Chciałem też pełnić funkcję w mniej autorytarny sposób niż poprzednik.
Osoba prezesa jednoczy wszystkich w klubie?
Taki był zamysł. Ludzie, którzy obdarzyli mnie zaufaniem też mieli taką nadzieję. Na razie wszystko się udaje.
W jakiej sytuacji finansowej przejął Pan klub?
W nie najgorszej. Specyfika PTC polega na tym, że każda sekcja jest autonomiczna, więc na finanse klubu trzeba spojrzeć przez pryzmat poszczególnych sekcji. Finanse nadzorują kierownicy sekcji i to pytanie trzeba by im zadać. Żadna sekcja nie ma długów i to jest najważniejsze. Natomiast z finansami jest kłopot – ciągle coś nas atakuje, jak nie pandemia, to wojna w Ukrainie. To wszystko powoduje, że ciężko pozyskiwać środki od sponsorów. Jedne firmy miały kłopoty przez pandemię, teraz inne mają ciężko przez wojnę. Na szczęście mamy oddanych sponsorów, którzy się nie wykruszyli.
PTC dostaje najwięcej pieniędzy z miasta. Na co to wystarcza?
Dostajemy dotację na utrzymanie obiektów i sportowe. Te drugie są przydzielane na poszczególne sekcje, bowiem tak wynika z regulaminu Rady Sportu. Sukcesy naszych zawodników przekładają się na wysokość dotacji.
Dofinansowanie obiektów w tym roku wyniosło 176 tysięcy złotych. Z tego musimy zapłacić 112 tysięcy złotych podatku. Zostaje nam na utrzymanie 64 tysiące na obiekty przy Sempołowskiej i przy Gdańskiej.
Roczny koszt utrzymania terenów przy Sempołowskiej waha się między 80, a 90 tysięcy złotych. Samo koszenie boisk wynosi 20 tysięcy złotych. Posiłkowaliśmy się firmą zewnętrzną, ale własnymi środkami też wykonaliśmy dużo prac. Inaczej koszty byłyby większe.
W tym roku będzie drożej…
Koszty rosną. W tym roku zapłacimy więcej za pielęgnację boisk, opiekę medyczną na meczach i zawodach, za sędziów. Musimy pozyskiwać dużo więcej środków niż tylko te z miasta. Daj Boże, by każdemu udało się utrzymać dwa takie obiekty za sześćdziesiąt kilka tysięcy złotych.
Polski Ład mocno dał w kość PTC?
Trenerzy dostali niewielkie podwyżki. Chciałem, żeby były wyższe, ale realia finansowe są takie, a nie inne. Żeby zachować kwotę netto ich wynagrodzeń, obciążyliśmy nieco budżet klubu. Wzrosły opłaty za prąd, na szczęście we wrześniu ubiegłego roku podpisaliśmy porozumienie z PGE. Gdybyśmy tego nie zrobili, płacilibyśmy dwa razy więcej. Rachunki za prąd płacimy spore – zwłaszcza za obiekt przy Gdańskiej, gdzie są pompy ciepła. Zimą zużycie energii jest tam dużo większe. Więcej płacimy za ciepło, bo w lutym była podwyżka. Więcej kosztują nas wyjazdy na mecze i zawody, bowiem ceny paliwa też są dużo wyższe.
Przez ostatnich kilka lat był remont obiektów przy ulicy Gdańskiej. Kiedy remontu doczeka obiekt przy Sempołowskiej?
Przy Gdańskiej rozbudowana została siłownia i wyremontowana świetlica ze środków budżetu obywatelskiego. Korzysta z nich cały klub. Przy Sempołowskiej próbujemy coś robić własnymi siłami. Sekcja motocyklowa odnowiła świetlicę na piętrze. Gdy prace były na finiszu, okazało się, że mamy dach do naprawy. Chcemy też zmieniać wygląd innych pomieszczeń, ale to wszystko będzie się działo tylko dzięki zaangażowaniu naszych ludzi. Nie stać nas na wynajęcie firmy zewnętrznej, która przeprowadziłaby generalny remont. Nie mamy na to pieniędzy. Naprawa głównej płyty boiska kiedyś wyniosłaby nas około 150 tysięcy złotych. W tej chwili nie ma na nią szans.
Miasto nie pomoże?
Od dłuższego czasu mówimy, że PTC nie stać na utrzymanie terenu przy Sempołowskiej. Moim zdaniem – nie wiem, co reszta kolegów w klubie sądzi – jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest przejęcie go przez MOSiR.
Koledzy z Włókniarza korzystają z obiektu miejskiego, tak samo tutaj miasto powinno zainwestować w boiska. Zresztą na terenie basenu budowana jest miejska hala sportowa, więc przejęcie boisk spięłoby to w całość. Mógłby powstać „MOSiR 2”.
Nowa hala będzie stanowić mocny kontrast z resztą obiektów…
Na pewno. Natomiast cieszę się, że teren jest zagospodarowywany z przeznaczeniem na sport. To jest jeden projekt podzielony na dwa etapy, bo jeszcze ma być zbudowana sala do sportów walki. Później mają też powstać baseny letnie. Myślę, że kolejnym etapem powinna być też renowacja boisk.
Czy powstanie sali do sportów walki oznacza, że zapaśnicy przeniosą się z Gdańskiej do nowej hali?
O takich planach nie słyszałem.
Pełnowymiarowe boisko ze sztuczną nawierzchnią ma powstać przy „Grota”-Roweckiego. Krążą słuchy, że budowa takiego boiska przy Sempołowskiej byłaby tańsza i prace mogłyby zacząć się szybciej…
We wstępnych wizjach nasza lokalizacja była brana pod uwagę. Jedyne minusy to brak zabezpieczenia terenu i brak pracowników. Nie wiem, czy MOSiR nie będzie musiał zwiększyć zatrudnienia, żeby utrzymać nowe boisko. Co do budowy, łatwiej byłoby wejść z pracami na nasz teren, mogłoby się to stać lada dzień. Boczne boisko PTC dysponuje oświetleniem. Bez problemu można byłoby je powiększyć. Jest przygotowane do rozbudowy. U nas nie ma kłopotu z miejscami parkingowymi.
Przedstawialiście te argumenty prezydentowi?
Pewnie, że tak. Sondowano jeden i drugi obiekt. Boisko powstanie przy „Grota”-Roweckiego, bo to jest teren miejski. Ale nasze obiekty też należą do miasta. My je tylko użytkujemy.
Jeśli piłkarki PTC awansują do II ligi, prawdopodobnie nie będą mogły grać na stadionie przy Sempołowskiej…
Nie mam jeszcze dokładnych wytycznych. Kobieca piłka kieruje się innymi kategoriami, ale może być taka sytuacja, że nie będą mogły grać na swoim boisku. Wtedy zagrają na boisku miejskim.
Jakie plany sportowe PTC ma na ten rok?
Mamy dużo zdolnych zapaśników, co widać po wynikach. Oprócz faworytów spora grupa zawodników zaskakuje na plus. Michał Dybka brał udział w seniorskich mistrzostwach Europy w Budapeszcie. Myślę, że wyniki będą lepsze niż w ubiegłym roku. Progres kolarzy jest bardzo duży. Mamy coraz więcej zawodników i zawodniczek w sekcji. Znakomitą robotę wykonuje trener Wojciech Golenia, teraz doszedł do niego Krzysztof Karasiewicz. Mają sponsorów, trenowali na zgrupowaniu w Chorwacji.
Są jeszcze w klubie szachy i brydż?
Są i działają. Brydżystów jest w klubie kilkudziesięciu. Pandemia pokrzyżowała im plany ligowe, rozgrywali mecze on line. Pojawiło się sporo młodzieży chętnej do gry. Szachami zajmuje się Wojciech Garnys. Szachiści balansują na granicy przetrwania, bowiem pandemia uniemożliwiła nabór. Ale sekcja w klubie nadal jest.
W ostatnich latach reaktywowano sekcje kolarską i motocyklową. Czy jeśli będzie nowa hala, reaktywujecie sekcję siatkarską?
Jest pan już kolejną osobą, która o to pyta (śmiech). Sekcje, które się reaktywowały są efektem oddolnego działania. Przychodzili pasjonaci, którzy chcieli, by te sekcje powróciły do klubu. Siatkarze? Czemu nie. A może nowa sekcja powstanie w klubie?
Piłkarzy trenuje jeden ze słynniejszych wychowanków PTC, Zdzisław Leszczyński. Jest szansa, by w życie sekcji piłkarskiej zaangażował się np. Marcin Komorowski, który wrócił do Pabianic?
Mam kontakt z Marcinem. Nie zapomina o PTC, natomiast jest zaangażowany w swoją pracę. Ścisłej współpracy nie mamy. Byłoby super, gdyby zawodnik z reprezentacyjną przeszłością nam pomagał. Może jeszcze uda się go namówić.
Dziękuję za rozmowę.
Grzegorz Ziarkowski
Komentarze do artykułu: Miasto powinno przejąć boiska PTC
Nasi internauci napisali 0 komentarzy