ad

To sport, który wywodzi się z Jakucji w dalekiej Rosji. „Mas” oznacza w języku Jakucji drewniany kij, a „wrestling” to po angielsku zapasy. Jak wygląda walka? Zawodnicy siadają naprzeciw siebie, obaj chwytają za drewnianą pałkę. Stopy opierają o dzielącą ich planszę. Chodzi o to, by wyrwać pałkę przeciwnikowi lub przeciągnąć go na swoją stronę. Pierwsze zawody mas wrestlingu w Polsce rozegrano osiem lat temu.

Pabianiczanie mogli przekonać się, że jest to niezwykle widowiskowa dyscyplina sportu. Ważna jest tutaj siła, ale także spryt i przygotowanie gimnastyczne. Do Pabianic zjechali zawodnicy z 23 krajów, z czterech kontynentów. Byli Brazylijczycy, Pakistańczycy, Azerowie, Amerykanie oraz niezwykle egzotyczni przedstawiciele Ghany, czy Togo.

Jak zagraniczni goście odbierali Pabianice?

- Podobało im się miasto, podczas wieczornego spaceru wrażenie zrobił na nich zamek i… porządek na ulicach – przyznaje Adam Czuba, prezes Polskiej Federacji Mas Wrsetlingu.

Jednak byli i tacy, którzy trochę się rozczarowali. Pod górkę miały zwłaszcza głodomory.

– Zaskoczyła ich niesamowita ilość… budek z kebabem. Pytali, czy w Polsce nie mamy swojej kuchni – śmieje się prezes. - Chociaż Amerykanie twierdzili, że mamy lepsze hot dogi niż u nich.

Za organizację, całą otoczkę i poziom sportowy chwalili nas także sędziowie, choć byli piekielnie drobiazgowi, zwłaszcza w sprawie podestu, na którym walczyli mocarze. Na tle świata reprezentacja Polski wypadła dość… gościnnie, sięgając tylko po dwa medale.

- Walczyli u nas najlepsi na świecie, wielkie gwiazdy tej dyscypliny, takie jak Słowaczka Jana Vaskova, Ukrainka Olga Sukacz, czy Kirgiz Keldibek Ataibek Uulu – wylicza Adam Czuba. – Oni wygrali swoje kategorie wagowe.

Sensacją była porażka wielkiego faworyta, rosyjskiego giganta Wiktora Kalibabczuka, który w wadze plus 125 kg nie przegrał od kilku lat. W Pabianicach wreszcie zaznał goryczy porażki. Ostatecznie Kalibabczuk sięgnął po brąz.

Dlaczego finał Pucharu Świata rozegrano w Pabianicach? Wiele lat temu nad Dobrzynkę przeprowadził się Adam Czuba, prezes Polskiej Federacji Mas Wrestlingu.

- Tutaj jest dobry klimat dla tego sportu. Mocno wsparły nas władze lokalne, jak i sponsorzy – mówi prezes. – W Polsce założyliśmy pierwszą federację poza Jakucją. Był to impuls do powstania federacji międzynarodowej.

Wystawiliśmy dość liczną reprezentację. Skąd biorą się zawodnicy? Prezes poszukuje zawodników na… siłowniach. Mocarze „przechodzą” też z innych sportów siłowych. Adam Żuchowski wcześniej był strongmanem.

- Chłopaki śmiali się z niego, że rzucił męski sport i zaczął przeginać pałkę – opowiada Czuba. – Mina im zrzedła, kiedy Adam poleciał ze mną do Arabii Saudyjskiej na zaproszenie tamtejszego króla.

W mas wrestlingu nie ma profesjonalizmu. Wszyscy zawodnicy pracują zawodowo. Trenują, kiedy tylko mogą.

- Pracuję na co dzień w biurze – przyznaje Katarzyna Maciszewska, reprezentantka Polski z Kalina pod Rzgowem. – Pan Adam nakłonił i przekonał mnie do tego sportu.

W zawodach startowało także czworo pabianiczan. Jak im poszło?

Ewelina Cieślewicz (65 kg)

Pochodzi z Łasku, ale zawodowo związana jest z Pabianicami (pracuje w Fabryce Wełny). Mas wrestling trenuje od pół roku. W Pucharze Świata wygrała ze Słowaczką, drugą walkę wygrała przez walkower, w trzeciej uległa mistrzyni świata z Jakucji.

Natalia Hećmańczuk (+85 kg)

19-latka z Pabianic mogła mieć złoto w kategorii juniorów, bo nie zgłosiła się do niej żadna konkurentka. Nie chciała jednak iść na łatwiznę – wystartowała wśród seniorek. W pierwszej walce trafiła na 50 kg cięższą Rosjankę i przegrała, w drugiej walce z Ormianką nabawiła się kontuzji kolana. Ma już za sobą udział w mistrzostwach Europy (5. miejsce). Uczy się w Zespole Szkół nr 3, pracuje w Fabryce Wełny.

Dawid Grobelski (80 kg)

Trenuje od pół roku, za namową Czuby. Wcześniej startował w runmagedonach. Na co dzień pracuje w gastronomii, debiutował w Pucharze Świata. Nikłe doświadczenie próbował nadrobić ambicją, ale przed własną publicznością nie wygrał ani jednej walki.

Szymon Wołk (junior 60 kg)

Niezwykle sympatyczny, szczupły chłopak ma końską siłę. Pochodzi z Lubelszczyzny, w Pabianicach mieszka od czterech lat. Uczy się w technikum w ZS nr 2. Ma na koncie pierwsze sukcesy – jest już międzynarodowym mistrzem Słowacji do 70 kg. Podczas Pucharu Świata wygrał swoją kategorię, wygrywając walki z Ukraińcem i Kirgizem.