ad

Pabianicki kolarz wyznaczył sobie kolejny cel. Chciał przejechać 1.000 kilometrów w 40 godzin.

- Prawie się to udało. Niestety, wyjeżdżałem w chorobie i biorąc antybiotyk. Myślę, że i tak dokonałem czegoś wielkiego. Chcę w ten sposób pokazać innymi niepełnosprawnym, że mimo wszystko warto coś robić po to chociażby, żeby mieć jakiś cel – mówi Jarzębski.

Jechał w stronę Berlina. Razem z nim podróżowali: Tomasz Olban, kierownik sekcji kolarskiej w PTC oraz Mirosław Błoch, rowerzysta z "On the Bike". Samochód zaopatrzony był w jedzenie i picie. Przez całą drogę Krzysztof Jarzębski nie spał. Zatrzymywał się jedynie na posiłek energetyczny i na zdjęcia. We Wrześni pabianicką ekipę powitały władze miasta. Gdy Jarzębski dojechał do tabliczki Berlin, rozwiesił tam polską flagę, zrobił kilka zdjęć, nagrał filmik i zawrócił.

- Taki był plan. Nie chciałem wjeżdżać do Berlina, ponieważ po tym mieście bardzo trudno jest się poruszać – mówi.

Za Kaliszem pabianiczanin zasłabł. Dostał wysoką gorączkę i musiał zjechać.

- Miałem mroczki przed oczami i wydaje mi się, że mógłbym stwarzać niebezpieczeństwo w ruchu drogowym. Na tym etapie zdecydowałem się zakończyć wyczyn – dodaje.

Krzysztof Jarzębski ma 61 lat, a mimo to wciąż jest jednym z najbardziej aktywnych pabianickich sportowców. W planach ma kolejne dwa przedsięwzięcia. W czerwcu przejedzie 100 kilometrów w 7 godzin na zwykłym wózku. W sierpniu pojedzie handbike'm do Brukseli. Zrobi 1.500 kilometrów w 6 dni. Wystartuje 22 sierpnia z placu przed Starostwem Powiatowym. W tym samym miejscu będzie meta.

Sponsorem Krzysztofa Jarzębskiego jest Pamso Pabianice.