Niepełnosprawny sportowiec podejmie się kolejnych wyzwań. Zaczyna sezon od pokazowego przejazdu na zwykłym wózku inwalidzkim. Pokona 300 kilometrów. Trasa to Łódź – Warszawa – Łódź.

– Bez odpoczynku – mówi. - Kiedyś zrobiłem tę trasę w jedną stronę, teraz w obie. Poprzeczkę trzeba sobie regularnie podnosić.

Jedyne postoje, jakie zaplanowano, będą związane z toaletą. Nie będzie jadł w tym czasie obiadu, ani innych posiłków. Spożywać będzie batony i chałwę. Jak twierdzi sportowiec, nie jest to łatwe wyzwanie. To jazda non stop, do tego na niewygodnym wózku. Łatwiej jedzie się rowerem wyczynowym.

– To nie jest to samo co rower. Wózek ma inne parametry, wymogi i inne tarcie. Trzeba przyznać, że trochę będzie mnie to kosztować – dodaje.

Start zaplanowano 5 czerwca o 8.00 z Pasażu Schillera w Łodzi. Powrót o 14.00 następnego dnia, w to samo miejsce.

Samochód załatwia Jarzębskiemu PFRON (Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych). W organizacji wyjazdu pomaga Grzegorz Mackiewicz, prezydent Pabianic. Obiecał, że ze sportowcem pojedzie dwóch kierowców – ratowników medycznych.

– Podejmuję się tego, czego nikt nie zrobił i nawet ja sam tego nie zrobiłem – dodaje Krzysztof Jarzębski.

Około tygodnia później pabianicki sportowiec pojedzie do Włoch. Ten rekord będzie bił na nowym rowerze (handbike). W związku z tym, że zmieniły się przepisy dotyczące sprzętu używanego przez osoby niepełnosprawne, będzie miał nowy rower. Właśnie jest przygotowywany specjalnie dla Krzysztofa. Dostanie go za miesiąc. Na razie trenuje na tych rowerach, na których jeździł dotychczas.

Do Włoch pabianicki sportowiec pojedzie samochodem. W podróż rowerem wyruszy z portu Reggio (Sycylia). Pokona ok. 3.200 km. Meta będzie w Łodzi.

Postoje będzie miał m.in. w Rzymie, Wiedniu i Bratysławie. Tam będą na niego czekać przedstawiciele polskich władz.

– Gdy jadę, ludzie reagują, machają, nie jestem już UFO – mówi sportowiec. – Ludzie wiedzą już, że niepełnosprawni są aktywni i to, że ktoś jedzie rowerem i ma głowę 70 centymetrów nad ziemią, dziwi coraz rzadziej.

Krzysztof Jarzębski w ubiegłym roku pojechał m.in. do Brukseli. Pokonał wtedy 1.800 km.