Wszędzie można usłyszeć, że Polska ma dwóch etapowych zwycięzców Tour de France, czyli Zenona Jaskułę i Rafała Majkę. To nie jest do końca prawda... Jedno zwycięstwo na koncie ma także Bogumiła Matusiak. Pisze o tym Marcin Ciechański w serwisie sportowym Gwizdek24.pl

Najbardziej utytułowana polska kolarka w historii triumfowała w 1999 roku podczas etapu z Vaujany do Rive-de-Gier (135,5 km).

- Zaatakowałam 75 kilometrów przed metą, kiedy peleton był już mocno przetasowany po dwóch trudnych podjazdach. Na 15 kilometrów przed metą zostałam jednak zatrzymana przez wozy sędziowskie. Nie mogłam zrozumieć, co się dzieje. Ale udało się - opowiadała Matusiak.

Etap miał dość niecodzienny przebieg. A wszystko przez... pociąg.

- Okazało się, że grupa została zatrzymana przed zamkniętym szlabanem. W czasie przejazdu pociągu ja również musiałam poczekać. To były dwie minuty. Dopiero potem okazało się, że wszystko to było wbrew przepisom. Był to tak zwany wypadek losowy. Dyrektor wyścigu później chodził za mną i ciągle przepraszał - przyznała z uśmiechem była kolarka.

Co ciekawe, o sukcesie Polki głośniej było nad Sekwaną niż nad Wisłą. Tam wyścig relacjonowały wszelkie możliwe media. W Polsce nie zająknął się o tym praktycznie nikt, z wyjątkiem niewielkiej wzmianki w największym sportowym dzienniku. W sumie Matusiak startowała w "Wielkiej Pętli" sześciokrotnie i ma więcej sukcesów. Oprócz zwycięstwa, była raz druga (2002) i trzecia (1997). Na trasie można było ją rozpoznać bez większego trudu.

- Zawsze jechałem w biało-czerwonej koszulce mistrzyni Polski, za każdym razem prezentując barwy innej ekipy - wspominała.

Oczywiście teraz trzyma kciuki za dobre występy Michała Kwiatkowskiego i Rafała Majki. Żałuje tylko, że kobiecy Tour de France, nazywający się oficjalnie La Grande Boucle Feminine, to już historia.

- Chciałabym, żeby Polki aktualnie startujące w światowym peletonie reprezentowały nas w tym wyścigu, by ten wyścig wrócił do łask. Mam nadzieję, że pewnego dnia włączę telewizor i zobaczę na trasie Paulinę Brzeźną, Kasię Niewiadomą, Kasię Pawłowską, Eugenię Bujak, Małgorzatę Jasińską czy Sylwię Kapustę - stwierdziła Matusiak.

Jest jednak pewna iskierka nadziei na lepszą przyszłość. To fakt, że ostatniego dnia tegorocznego Tour de France, czyli 27 lipca, odbędzie się także wyścig kobiet. Na dodatek, na tej samej trasie, gdzie będziemy oglądać kolarzy. Kto wie, może dzięki temu kobiecy TdF się odrodzi? Na razie to kawał historii, którą pisano w latach 1984-1989, 1992-2003 i 2005-2009.

Więcej bardzo ciekawych materiałów sportowych na Gwizdek24.pl