ad

W naszym zespole zadebiutował mierzący 197 cm skrzydłowy lub środkowy Wiktor Wilk. Niewiele to pomogło pabianickim koszykarzom.

Jaka jest różnica między przedostatnią drużyną w tabeli grupy B, a naszą (ostatnią)? Ano taka, że zespół ze stolicy prowadzi bułgarski trener Teohar Mołłow, warszawiaków stać na ponad dwumetrowego Białorusina, Kiryła Dziatczuka (rzucił nam 13 punktów), czy doświadczonego Turka, Takina Guvercina. Jedni ze skuteczniejszych graczy warszawian w sobotnim meczu, Patryk Jankowski, czy Jakub Sienkiewicz mają za sobą grę w pierwszej lidze.

Dlaczego u nas nie ma takich graczy? Powód jest prosty i oczywisty. Kasa. A raczej jej brak.

Koszykarze, nawet na poziomie drugiej ligi (de facto trzeci poziom rozgrywkowy), chcą zarabiać. Inne kluby stać na to, by płacić stypendia za grę i dojazdy. PKK’99 nie stać. Dotacja od miasta (35.000 złotych na ten rok) wystarczy jedynie na pokrycie kosztów administracyjnych klubu i drużyny. Na nic więcej. Dziura w budżecie straszy swoją wielkością.

Z naszego zespołu przed sezonem odeszło czterech podstawowych zawodników. Ci, którzy zostali, zasługują na wielkie słowa uznania. Co dwa tygodnie jadą gdzieś w Polskę i walczą, ile sił w rękach i nogach, by zdobyć jakieś ligowe punkty. Niestety, są słabsi od bogatszych i silniejszych przeciwników. Ambicją, wolą walki i zaangażowaniem pewnych braków nie da się nadrobić.

Trener Arkadiusz Gralewski w pocie czoła usiłuje nadrobić różnicę w umiejętnościach zawodników naszych i rywali. Szuka mocnych stron naszej drużyny. Dużo i celnie rzucamy za trzy. Ale gdy ta broń nie wypali, jesteśmy bezradni. Gdy nie ma ligowego doświadczenia, odpada nawet atut własnego parkietu. A tak stało się w tym sezonie.

Dlatego zajmujemy ostatnie miejsce w lidze i straciliśmy w tym sezonie już 2001 punktów. Smutne to, ale prawdziwe.

PKK’99: P. Grabowski 15, Gralewski 13, Fabiszewski 12, Karpiak 8, Wasilewski 7, Kowalewski 4, Zawadzki 3, M. Grabowski 2, Sobolewski 2, Wilk, Jurga, Sauter.