Pabianicki zespół, tak jak Top Market Iodica Pruszków oraz AZS Uniwersytet Gdański rozegrał w pierwszej lidze najwięcej (33) spotkań. Wygrał 21 z nich. Zdobyliśmy 2199 punktów, straciliśmy 1967.

- Cały zespół pracował i nie było z tego powodu żadnych dąsów – zaznacza trener. – Wiedziałem, że w tych dziewczynach tkwi duży potencjał. Ale przyznam szczerze: nie doceniłem u moich zawodniczek zaangażowania, woli walki i woli zwycięstwa. Dzięki tym cechom, sięgnęliśmy po trzecie miejsce na zapleczu ekstraklasy.

Poprosiliśmy Piotra Rozwadowskiego o opisową ocenę bohaterek sezonu 2021/22. Oto, jak scharakteryzował swoje podopieczne:

Natalia Danych (rzucająca, 27 lat, 33 mecze, 614 punktów) – nasza podstawowa „strzelba” w ataku. Zajęła drugie miejsce w klasyfikacji ilości oddanych rzutów za trzy. Na Natalię zawsze można było liczyć, to była pierwsza opcja w ataku. Wykonywała olbrzymią pracę na boisku, co koleżanki doceniały i chętnie podawały jej piłkę. W końcówce sezonu zabrakło jej troszkę sił. Zagrała we wszystkich meczach, średnio spędzała na parkiecie ponad pół godziny. To bardzo duży wysiłek dla każdego organizmu.

Magdalena Grzelak (środkowa, 31 lat, 31 meczów, 438 punktów) – kapitan drużyny. W tych dwóch słowach wszystko zostało powiedziane. Opoka w polu trzech sekund. Wielka klasa na boisku. W ostatnich meczach dokonywała cudów, średnia jej zbiórek oscylowała w okolicach dwudziestu. Bez niej nie było szans, by sięgnąć po to trzecie miejsce w lidze. Wspierała, mobilizowała zespół. Na każdy trening i mecz dojeżdża mnóstwo kilometrów i nigdy nie było problemów, żeby nie dotarła. Sumienna i pracowita do bólu. To jest taki kapitan, którego każdy trener, w każdej dyscyplinie chciałby mieć.

Natalia Łopińska (rozgrywająca/rzucająca, 22 lata, 31 meczów, 378 punktów) – podstawowa zawodniczka. Na pozycjach „dwa” i „jeden” wymieniała się z Aleksandrą Janiak. Gdy Ola była mocniej pilnowana, Natalia przejmowała stery i brała na siebie ciężar rozgrywania. Miałem duży komfort na tych dwóch pozycjach. W końcówce troszkę nie mogła się wstrzelić w kosz, zabrakło jej sił. Gdy nie dawała punktów – dawała drużynie coś innego: świetną postawę w obronie. W ostatnim pojedynku w Poznaniu ograniczyła do maksimum „jedynkę” rywalek, Weronikę Papiernik. Odbierała jej piłkę, wychodziła z kontrą, wykonała mnóstwo fantastycznej pracy w obronie. Zresztą, w końcówce meczu z Widzewem zabrała piłkę Annie Kudelskiej i to była kluczowa akcja tego spotkania. Czasami bierze na siebie za dużo i to nie zawsze jej wychodzi.

Aleksandra Janiak (rozgrywająca/rzucająca, 31 lat, 30 meczów, 301 punktów) – mózg zespołu. Olbrzymi charakter. To, co zrobiła w ostatnim spotkaniu z Widzewem to było mistrzostwo świata. Jeszcze na rozgrzewce nie wiedzieliśmy, czy wystąpi na parkiecie. Bolało ją kolano, weszła do hali niemal ze łzami w oczach. Skończyło się tak, że zagrała cały mecz i była chyba najlepszą zawodniczką na parkiecie. Czołowy, a może i najlepszy gracz w lidze na pozycji numer jeden.

Pola Kaźmierczak (skrzydłowa, 21 lat, 33 mecze, 189 punktów) – musiała załatać dziurę po Aleksandrze Lorenz, która odeszła w trakcie sezonu. Nigdy nie grała na pozycji numer „cztery” w takim wymiarze czasowym i na takim poziomie. Wyszło jej to całkiem nieźle. Jej groźną bronią były rzuty za trzy punkty, oddała kilka ważnych rzutów, które zapewniały nam spokojny wynik. Spore rezerwy ma w grze defensywnej oraz w grze jeden na jeden w ataku. Jeśli poprawi te dwa elementy, będzie niezwykle wartościową zawodniczką na swojej pozycji. Dostała bardzo dużo minut i przełożyło się to na bardzo dobre statystyki.

Aleksandra Lorenz (silna skrzydłowa, 22 lata, 14 meczów, 120 punktów) – zrobiła nam psikusa, odchodząc od nas. Podziękowałem jej za to, co zrobiła dla zespołu – lekarz zabronił jej grać. Potem okazało się, że występuje w KS Wichoś Jelenia Góra. W meczach, w których grała u nas notowała średnio dziesięć zbiórek w meczu. Była mocnym punktem w ataku i w obronie. Jej brak mocno zawężał nam pole manewru. Musieliśmy nauczyć się grać bez niej.

Patrycja Kirsz (rzucająca, 22 lata, 32 mecze, 83 punkty) – dobry duch drużyny. Miała mecze, gdzie grała fantastyczne mecze w obronie. Potrafiła złapać rywalkę za gardło i wykluczyć z gry. Były momenty, że za szybko chciała coś zrobić. Typowy „zadaniowiec”, wykonuje na boisku mnóstwo „czarnej roboty”, która nie zawsze przekłada się na liczby. Bywały spotkania, gdzie wyłączała z gry najlepszego strzelca przeciwniczek. To już bardzo dużo. Jeśli będzie tak pracować, jak w tym roku, w następnym sezonie dostanie dużo więcej minut.

Martyna Goszczyńska (silna skrzydłowa/środkowa, 18 lat, 21 meczów, 38 punktów) – juniorka, to jej pierwszy sezon w pierwszej lidze. Była trochę zahukana i zagubiona na boisku. Jest troszkę… za grzeczna, za miła i zbyt przyjemna. Musi się wzmocnić fizycznie, do poprawy gra w ataku i w obronie. Jeśli będzie korzystała ze swojego wzrostu (186 cm), może stać się niezwykle ciekawą zawodniczką.

Martyna Boniecka (rozgrywająca, 22 lata, 13 meczów, 26 punktów) – za nią sezon, który budzi mieszane uczucia. Zaczęła dobrze i ciekawie, później zaciskała zęby, bo przez kilka spotkań grała z bólem. Okazało się, że ma poważną kontuzję. Nie było jej na treningach i podczas meczów przez trzy miesiące. Wielkie brawa, że wróciła i pomagała. Po powrocie na boisko było widać brak pewności siebie. Zespół był już jednak na innym poziomie, inaczej też grał. Martyna jest strzelcem, który dobrze rzuca za trzy punkty. Może dostała zbyt mało minut, by pokazać wszystkie swoje atuty?! Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie będzie bez kontuzji i będzie silnym punktem tej ekipy.

Mariola Dzikowska (rzucająca/niska skrzydłowa, 19 lat, 18 meczów, 8 punktów) – wróciła do nas z Sokołowa. Nie bardzo wierzy w swoje możliwości. Jedną nieudaną akcję potrafi rozpamiętywać przez długi czas. W seniorskiej koszykówce nie ma na to czasu. Jeżeli pozbędzie się tego nawyku, to może być ciekawą koszykarką. Jest dobrą zawodniczką zadaniową, lepsza w defensywie niż w ataku.

Aleksandra Kowalska (rzucająca/niska skrzydłowa, 17 lat, 6 meczów, 4 punkty) – z Martyną Goszczyńską przyszła do nas ze Strykowa. Grała tam, gdzie mogła grać. Wchodziła, gdy wynik był ustalony. Solidna zawodniczka, jeśli chodzi o trenowanie. Wiedziała, że będzie mało grała, lecz pomagała drużynie jak umiała. Potrzebuje czasu. Być może w przyszłym sezonie powinna dużo pograć w drugiej lidze, by wrócić do pierwszej z większym doświadczeniem w seniorskiej koszykówce.

W meczowej dziesiątce pojawiały się jeszcze Julia Błażejewska (skrzydłowa, 15 lat), Natalia Młynarczyk (skrzydłowa, 15 lat), Zofia Szafran (skrzydłowa, 16 lat) – trzy juniorki, które dołączyły do nas na początku września. Łapały urazy i tak jak szybko dołączyły do nas, tak szybko zniknęły. Szkoda, że ich nie było, choćby na treningach, bo nabrałyby nieco więcej doświadczenia. Nie wykluczam, że dostałyby jakieś minuty w lidze. Chciałbym je powoli wprowadzać w trening i w granie.