Pierwszym zaskoczeniem był fakt, że były trener Włókniarza, a obecnie Zawiszy - Jacek Włodarczewski zasiadł na trybunach, a z ławki rezerwowych grą rzgowian dyrygował Michał Osiński.

- Nie chciałem podgrzewać atmosfery, prowadząc drużynę z ławki przeciw klubowi, w którym się wychowałem i któremu dużo zawdzięczam – argumentował Włodarczewski.

Od początku przeważali czwartoligowcy, dla których gospodarze stanowili jedynie tło. Jednak Zawisza w swojej lidze do asów nie należy, co było widać na murawie. Kilka uderzeń i dośrodkowań na bramkę Damiana Rzeźniczaka nie stworzyło wielkiego zagrożenia. Pabianiczanie odpowiedzieli jedynie niecelnym uderzeniem Patryka Sumery.

W 27. minucie Rzeźniczak przeniósł piłkę nad poprzeczkę po strzale sprzed pola karnego, a po rzucie rożnym obrońcy Włókniarza dość desperacko rzucali się pod nogi strzelających gości. Udało się wybronić. Osiem minut później Krzysztof Rudzki przyjmował piłkę w taki sposób, że... pękła. Kolejne nietypowe zdarzenie miało miejsce w 38. minucie, gdy sędzia podyktował rzut karny dla Zawiszy. Zdaniem kibiców była to mocno kontrowersyjna decyzja, bowiem Dariusz Dolewka potknął się o nogę obrońcy Włókniarza. Sam „poszkodowany” wykorzystał karnego i goście prowadzili. W odpowiedzi nad bramką uderzał Sebastian Stępiński.

W 51. minucie po centrze Stępińskiego w doskonałej okazji nie trafił w piłkę Mateusz Kosmala, a zagranie wzdłuż bramki zamykającego akcję Tomasza Sęczka złapał golkiper Zawiszy. Chwilę później bramkarz gości niepewnie interweniował po strzale Sumery. Na kolejną godną odnotowania akcję trzeba było poczekać do 75. minuty, gdy stoper ze Rzgowa niemal zdjął piłkę z nogi Grzegorzowi Gorącemu. Potem trzy dobre okazje mieli goście, ale najpierw po minięciu Rzeźniczaka piłkarz ze Rzgowa kopnął w boczną siatkę, potem jego kolega z najbliższej odległości przeniósł piłkę nad bramką, a w 90. minucie piłkarz gości nie trafił w bramkę z trzech metrów. Niewykorzystane okazje zemściły się w czwartej minucie doliczonego czasu gry, gdy po podaniu za linię obrony, jak diabeł z pudełka wyskoczył Sumera i wyrównał w sytuacji sam na sam.

W dogrywce znów goście byli bliżsi wyjścia na prowadzenie, ale w 97. minucie w sobie tylko znany sposób nie trafili do bramki z kilku metrów. Kilka ważnych i udanych interwencji zanotował Rzeźniczak, a jego koledzy z pola ambitnie starali się sprawić sensację, ale Kosmali, Gorącemu i Mateuszowi Kuśmirowskiemu zabrakło centymetrów, by sięgnąć za mocno zagrane piłki. W 112. minucie Zawisza wyprowadził zespołową akcję, której nie przerwał żaden z pabianiczan i grający w polu... rezerwowy bramkarz (aż takie kłopoty kadrowe mają w tym Rzgowie?!), Piotr Zieliński z bliska wpakował piłkę do siatki. W 117. minucie do remisu mógł doprowadzić Damian Madaj, ale jego wolej z kilku metrów poszybował nad poprzeczką i Włókniarz odpadł z Pucharu Polski.

Włókniarz – Zawisza Rzgów 1:2 (0:1, 1:1)

Gole: Sumera 90+4. - Dolewka 38.,k., Zieliński 112.

Włókniarz: Rzeźniczak – Jeliński (46. Okrojek, 70. Polewczak), Olejnik, M. Kosmala, Golinia (66. Gorący), Stępiński – Madaj, Rudzki (46. Sęczek), Kuśmirowski, Dobroszek – Sumera.

Zawisza: Musiakowski – Bartłomiejczyk, Grzejdziak (72. Dudka), Skupień, Madejski – Kulik (55. Jóźwiak), B. Sztandor, Dolewka, Kaczmarkiewicz (46. Czernik) – Pędziwiatr (104. Zieliński), D. Sztandor.