Gospodarze rozpoczęli od groźnego uderzenia Sebastiana Muchy z rzutu wolnego, jednak gol nie padł. W 10. minucie po wrzutce piłki w pole karne, błąd popełniła włókniarska defensywa, a gracz gości wpakował piłkę do siatki. Znów trzeba było odrabiać straty. W 35. minucie „zieloni” doprowadzili do wyrównania za sprawą strzału Muchy, który sprzed pola karnego nie dał szans bramkarzowi. Więcej goli nie padło, choć w pierwszej połowie okazje ku temu mieli Jakub Dobroszek, Paweł Leonow, Sebastian Dresler, a Grzegorz Gorący zmarnował sytuację sam na sam.

Drugą połowę od udanej interwencji rozpoczął debiutujący w bramce Włókniarza, Szymon Radziszewski. Potem niecelnie głową uderzał Dresler, zaś celnie (lecz zbyt lekko) Leonow. W 55. minucie Gorący w dobrej okazji dał się zablokować, a dobitka Artura Sobytkowskiego poszybowała wysoko nad bramką.

W 72. minucie po akcji Muchy z Dreslerem, fatalnie spudłował Gorący. I była to chyba ostatnia klarowna okazja gospodarzy w tym spotkaniu. Potem atakowali goście. Trzykrotnie skórę „zielonym” ratował Radziszewski, który bronił w sytuacjach sam na sam i mocny strzał z ostrego kąta. Raz w ostatniej chwili rywalowi świetnie wyłuskał piłkę Adrian Potrzebowski. W doliczonym czasie gry wszyscy odetchnęli z ulgą, gdy piłka beztrosko przeszła wzdłuż linii bramkowej Włókniarza.

Do „zielonych” mogło też się uśmiechnąć szczęście, ale w ostatniej akcji meczu Gorący już chyba myślał o kolacji, bowiem zamiast szukać sensownych rozwiązań, po prostu… podał piłkę w ręce bramkarza.

Nie sposób znów nie wspomnieć o arbitrach. Gracze SMS pozazdrościli sukcesów siatkarkom oraz koszykarzom i pokazali, że rękami także umieją odbijać piłkę. Trzykrotnie uczynili to we własnym polu karnym. Futbolowa Temida, patrząca oczami sędziego głównego, była w sobotnie popołudnie wyjątkowo ślepa, bowiem każde z tych zagrań uszło piłkarzom z Łodzi na sucho.

Włókniarz: Radziszewski – Acela, Leonow, Skowronek, Sulikowski – Dobroszek (79. Nazarczyk), Mucha, Sobytkowski, Dresler, Gorący – Niżnikowski (61. Potrzebowski).