Gospodarze objęli prowadzenie w 20. minucie, gdy Łukasz Biskupski po raz pierwszy wpisał się na listę strzelców, wykorzystując sytuację sam na sam z bramkarzem. „Biskup” okazał się katem rezerw czwartoligowca, bowiem pokonywał strykowskiego golkipera w 40. i 43. minucie, finalizując zespołowe akcje GLKS.

Po zmianie stron kibice na stadionie w Dłutowie oglądali festiwal pudeł swoich zawodników. Piłkarze GLKS chyba założyli się w szatni, który z nich spartoli dogodniejszą sytuację. Zaczął w 55. minucie Adam Skiba, pudłując z dwóch (!) metrów przy próbie dobitki strzału z rzutu wolnego. Później dwa razy Mateusz Żabolicki pogubił się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, za drugim razem zabrakło mu milimetrów, by piłka wpadła do siatki. W 76. minucie Dominik Mosiński wpadł w pole karne, ale zabrakło mu pomysłu na strzał, uderzył więc lekko w bramkarza. W 88. minucie Mariusz Woch w stuprocentowej sytuacji kopnął w strykowskiego bramkarza, a minutę później Kamil Borowiec pędząc samotnie z piłką przez pół boiska na golkipera gości, tak się zapamiętał w biegu, że... wyjechał poza linię końcową boiska.

W 90. minucie wreszcie wziął się w garść Żabolicki, który po dalekim wykopie Dawida Bukowieckiego wpadł w pole karne i precyzyjnie uderzył przy dalszym słupku. W doliczonym czasie gry „Żaba” mógł mieć asystę, bowiem świetnie wyłożył futbolówkę Wochowi, lecz rezerwowego GLKS w ostatniej chwili uprzedził obrońca, wybijając piłkę na róg.

Kilka ciepłych słów należy się także Bukowieckiemu, który w końcówce meczu z dużym wyczuciem bronił groźne strzały strykowian, dzięki czemu GLKS zakończył mecz „na zero z tyłu”.

GLKS Dłutów – Zjednoczeni II Stryków 4:0 (3:0)

Gole: Biskupski 20., 40., 43., Żabolicki 90.

Dłutów: Bukowiecki – Stelmach, Ciszewski, Strzelec (46. Łańcuchowski), Skiba – Stolarek (80. Woch), Krasnopolski (64. Borowiec), Golik, Żabolicki, Sulima – Buskupski (46. Mosiński).