Nie minęło 180 sekund gry, a po rękach bramkarza w boczną siatkę uderzył Kamil Kozanecki. Po dośrodkowaniu z kornera obrońca ŁKS zagrał piłkę ręką i sędzia zarządził „jedenastkę” dla Włókniarza. Tę wykorzystał Damian Madaj, posyłając bramkarza w lewy, a piłkę w prawy róg bramki. Było 1:0.

Chwilę później mógł być remis, bo Dawid Mazur zbyt słabo zagrywał do Igora Kocika, na szczęście po strzale łodzianina stoper Włókniarza zdążył wybić piłkę zmierzającą do siatki. W kolejnej akcji Kocik obronił strzał ełkaesiaka i dobitkę głową. Na boisku głowami zderzyli się Madaj z Mazurem i obaj do końca meczu grali w opatrunkach na głowach.

Na murawie konkretniejsze akcje wypracowywał Włókniarz – w 23. minucie po akcji Szymona Szafoniego z 13. metrów mocno strzelił Kamil Kozanecki, lecz bramkarz ŁKS sięgnął piłkę końcami palców i odbił na bok. Dziesięć minut później piłka jak po sznurku chodziła od nóg Bartosza Jarycha, Sebastiana Dreslera, by Patryk Wojtyniak posłał znakomite podanie do Ołeha Korobki. Ukrainiec w sytuacji sam na sam strzelił w bramkarza. W 37. minucie po podaniu Kozaneckiego, strzał Korobki z ostrego kąta zatrzymał łódzki golkiper.

Z kolei Kocik musiał się napocić przy strzale przy bliższym słupku w 27. minucie oraz po kąśliwym uderzeniu z rzutu wolnego tuż przed przerwą.

Ledwie piłkarze z powrotem wybiegli na murawę, Korobka chytrze uprzedził stopera gości i wychodził sam na sam z bramkarzem. Łodzianin przytrzymał Ukraińca, jednak ten ustał na nogach i sędzia nakazał grać dalej. Gdyby Korobka się przewrócił, może arbiter odgwizdałby faul, a łodzianina odesłał do szatni z czerwoną kartką…

W 54. minucie Włókniarz dostał ostrzeżenie, bo łodzianie strzelili nad bramką. 60 sekund później po uderzeniu z prawej strony fatalnie zachował się Kocik, przepuszczając piłkę pod brzuchem. Zrobiło się 1:1.

„Zieloni” ruszyli do przodu. Korobka ograł dwóch rywali i wyłożył piłkę Kozaneckiemu. Napastnik Włókniarza miał przed sobą prawie pustą bramkę. Gdy strzelił, jak spod ziemi wyrósł bramkarz ŁKS i wybił piłkę. Chwilę później Kozanecki znów uderzył, golkiper wypuścił piłkę, lecz nikt nie pospieszył z dobitką. Wreszcie w 65. minucie z indywidualną szarżą ruszył Dresler, ale na posterunku znów był łódzki bramkarz, a dobitka Madaja była niecelna.

Potem najpierw piłkę z naszej bramki wybił jeden z obrońców, a chwilę później po główce Mazura w ten sam sposób ratowali się defensorzy ŁKS. W 75. minucie Korobka płasko strzelił w dalszy róg. Chybił o milimetry. Niecałą minutę później Ukrainiec mocno strzelił na bramkę łodzian, a stojący na linii obrońca wpakował futbolówkę do własnej bramki. Samobój dał prowadzenie włókniarzom 2:1.

Ledwie 60 sekund po stracie gola goście ruszyli z akcją, w której obili naszą poprzeczkę. Celnym strzałem odpowiedział im Kozanecki. W 88. minucie ŁKS wykonywał rzut wolny z lewej strony boiska. Po wrzutce piłkarza z Łodzi piłka długo leciała w kierunku naszej bramki. Być może za długo, bowiem nasi obrońcy i bramkarz nie zrobili absolutnie nic, by ją wybić. Tymczasem futbolówka jakimś cudem zatrzepotała w siatce i zrobiło się 2:2.

W doliczonym czasie gry celnie, lecz zbyt lekko, głową strzelał Szymon Przyk, a za dwie żółte kartki i w konsekwencji czerwoną, tuż przed ostatnim gwizdkiem arbitra boisko musiał opuścić Dawid Kosatka.

Dla Włókniarza nie była to udana jesień. Z 15. ligowych meczów „zieloni” wygrali tylko sześć, pięć razy zremisowali. Oprócz meczu z Ksawerowem, wszystkie zremisowane spotkania można było wygrać, bo w każdym z nich nasi prowadzili i dali sobie wydrzeć zwycięstwo. Włókniarz zajmuje dopiero ósmą pozycję. Dobrze, że to już koniec tej rundy.

Włókniarz: Kocik – Kosatka, Mazur, Acela, Jarych – Dresler (75. Rokuszewski), Wojtyniak (86. Stachowski), Madaj (80. Przyk), Szafoni (67. Niżnikowski) – Korobka, Kozanecki (90. Kozak).