Chyba trzeba się cieszyć z tego, że pabianiczanie dograli tę rundę mając po jedenastu ludzi do gry. Gdyby kibice mogli wejść na stadion przy Sempołowskiej z pewnością przecieraliby oczy ze zdumienia. W bramce PTC stanął Jacek Hiler. Kapitan „fioletowych” i członek zarządu klubu był już w tym sezonie napastnikiem, pomocnikiem, stoperem. W ostatnim meczu przypadła mu rola bramkarza. Dlaczego?

Żaden z czwórki golkiperów zgłoszonych przez PTC do rozgrywek nie mógł być obecny w sobotę. To znaczy jeden był, Michał Skrzetuski, ale ze względu na kontuzję barku zagrał po przerwie… w polu.

Do przerwy PTC przegrywało 0:1, bowiem nasza defensywa popełniła błąd przy zastawianiu pułapki ofsajdowej i gracz z Kutna wyskoczył zza naszych pleców niczym diabeł z pudełka, pakując piłkę do siatki.

Chwilę po przerwie PTC wyrównało. W 50. minucie do siatki trafił Dawid Kwiatkowski. „Fioletowi” przejęli inicjatywę i dążyli do strzelenia kolejnych bramek. Niestety, zawiodła skuteczność. Goście skontrowali – skutecznie. Było 1:2.

- Po stracie tego gola posypała nam się gra. Kolejne gole były tego konsekwencją – mówi Przemysław Radziszewski, kierownik PTC.

PTC zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. Nie zdobyło żadnego punktu. Na wiosnę jest do zdobycia 51 punktów. Czy podopieczni Zdzisława Leszczyńskiego dokonają z pozoru niemożliwego zadania i skutecznie powalczą o utrzymanie się w V lidze?!

PTC: Hiler – Prochuń, Sikorski, Bączał, Stuchała – Stachowski, Kwiatkowski, Kukieła (Skrzetuski), Kociołek, Jankiewicz – Wujak.