W szóstej wiosennej kolejce do Pabianic zjechała Petrochemia Płock. W tabeli płocczanie zajmowali 3. miejsce (28 pkt), zaś Włókniarz był 8. (21 pkt). Na papierze faworytem byli „Nafciarze”, którzy kolejkę wcześniej ograli Jagiellonię Białystok aż 7:1.

Z kolei dwa tygodnie wcześniej z Włókniarzem pożegnał się trener Zbigniew Lepczyk, który rozchorował się na wirusowe zapalenie mięśnia sercowego. Szkoleniowiec swój ostatni mecz przed przerwą na podreperowanie zdrowia wygrał 2:1 z dębicką Wisłoką.

Lepczyka zastąpił Jerzy Rutkowski, który pełnił funkcję grającego trenera. Debiut Rutkowskiego nie wypadł źle – z Rzeszowa przywiózł punkt w meczu z Resovią (2:2).

Podczas starcia Włókniarz – Petrochemia lało jak z cebra. Kibice gości przyjechali w sile dwóch autokarów. Podlani tanim winem i wódką fani z Płocka, co chwilę wszczynali awantury, które musiały uspokajać siły policji, wspierane przez pabianickich strażników miejskich.

Kibiców, którzy przyszli na mecz trzeźwi, elektryzował niezwykły pojedynek snajperów.

W szeregach Petrochemii grał Bogusław Pachelski, który pięć lat wcześniej pokonał słynnego bramkarza Barcelony, Andoniego Zubizarettę.

Poznański Lech zremisował wówczas 1:1 w Pucharze Zdobywców Pucharów. W rewanżu o awansu Barcelony w Poznaniu zdecydowały rzuty karne. W serii „jedenastek” strzał Pachelskiego Zubizaretta obronił.

Niewątpliwie wyczyn pana Bogusława robił wrażenie na reszcie drugoligowej stawki. Reszcie stawki, z wyjątkiem… Włókniarza, który miał w swoim składzie człowieka, który uciszył stadion Realu Madryt, słynne Santiago Bernabeu.

Ten człowiek to Krzysztof Baran. We Włókniarzu grał od wiosny 1991 roku.

W 1987 roku, Baran zdobył gola w meczu Real – Górnik Zabrze. W pierwszym meczu Real wygrał w Zabrzu 1:0. W rewanżu po golach nieżyjącego już Piotra Jegora i właśnie Barana, Górnik prowadził 2:1 i był bliski sprawienia sensacji. Ostatecznie Real wygrał 3:2 i awansował dalej w Pucharze Mistrzów, protoplaście dzisiejszej Ligi Mistrzów.

Jak wyglądał mecz? Od początku zaatakowali goście z Płocka. Najbliższy szczęścia był Paweł Dylewski, który z bliska nie trafił do bramki. Pierwsza składna akcja pabianiczan przyniosła im gola. Lewą flanką zaatakował Paweł Bujalski, który zacentrował w pole karne. Tam do piłki dopadł wychowanek Włókniarza, Marcin Paszkiewicz, który pięknym wolejem pokonał golkipera Petrochemii.

Stracony gol wyraźnie wyhamował przekonanych o swojej wyższości „Nafciarzy”. W pierwszej połowie Mariusz Jabłoński ledwie raz musiał się wykazać, gdy strzelał mistrz Europy 16-latków sprzed kilku miesięcy, Artur Wyczałkowski. Znakomicie w pabianickiej defensywie grali przesunięty do obrony Sławomir Kuc i trener Rutkowski, który wyłączył z gry Pachelskiego.

Nasi w pierwszej połowie mieli jeszcze dwie okazje do strzelenia bramki. W 11. minucie Baran, zaś kwadrans potem Piotr Chojnacki. Obaj w świetnych sytuacjach trafiali w golkipera z Płocka.

Po przerwie znakomitych okazji nie wykorzystali Dariusz Matusiak, który nie trafił do pustej bramki oraz Baran. Na bramkę Włókniarza w końcu ruszył Pachelski, ale w decydującym momencie powstrzymali go Kuc do spółki z Jackiem Wilińskim.

Płocczanie mieli sprzymierzeńca w osobie arbitra, Bernarda Holika z Opola. Sędzia karał naszych graczy kartkami za błahe przewinienia, w końcu wyrzucił z boiska Paszkiewicza. Jak przyznał po meczu dziennikarzowi „Dziennika Łódzkiego” pierwszą żółtą kartkę nasz piłkarz otrzymał za opóźnianie gry, drugą, bo wdał się w gierki słowne z płockimi fanami. Ostatni kwadrans „zieloni” grali w dziesiątkę.

180 sekund później swoje najlepsze lata przypomniał sobie Baran. Kontrę zainicjował Matusiak, popisując się prostopadłym podaniem. Baran pokazał, że nadal w pojedynkach biegowych potrafi zostawić obrońców w tyle i skutecznie wykończyć kontratak. Było 2:0 dla Włókniarza.

W końcówce Petrochemia prowadziła frontalny atak. W 90. minucie dwóch zawodników z Pabianic wyszło na bramkarza z Płocka. Sędziowie jednak odgwizdali spalonego. Sędzia Holik przedłużał mecz w nieskończoność. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry do naszej bramki wreszcie trafił Dylewski. Egzekwował karnego, bowiem wcześniej przewrócił się w polu karnym. Na nic zdała się sygnalizacja bocznego, że pomocnik Petrochemii był na spalonym – Holik bez wahania pokazał na „wapno”.

Mimo wysiłków opolskiego sędziego, bogata Petrochemia poległa nad Dobrzynką. Tego nie mogli znieść kibice gości, którzy wywołali awanturę pod hotelem. Świszczące policyjne pały nie ostudziły zapału fanów Petrochemii, którzy na odchodne obrzucili kamieniami autokar z… własnymi piłkarzami.

23. kolejka II ligi – sezon 1993/94

Włókniarz Pabianice – Petrochemia Płock 2:1 (1:0)

Gole: Paszkiewicz 7., Baran 78. – Dylewski 90+3., karny.

Włókniarz: Mariusz Jabłoński – Sławomir Kuc, Jerzy Rutkowski, Jacek Wiliński, Paweł Bujalski (88. Jarosław Dudek) – Dariusz Matusiak, Marcin Paszkiewicz, Jacek Śludkowski, Rafał Dopierała – Piotr Chojnacki (64. Dariusz Kołacki), Krzysztof Baran.

Petrochemia: Grzegorz Pietrzak - Dariusz Kowalski, Artur Serocki, Krzysztof Bukowski, Artur Wyczałkowski - Krzysztof Kwasiborski, Paweł Dylewski, Adam Majewski (76. Adam Buzuk), Jacek Majchrzak (57. Dariusz Krzywkowski) - Piotr Pomorski, Bogusław Pachelski.

Żółte kartki: Kuc, Wiliński, Bujalski, Baran, Paszkiewicz/Serocki, Wyczałkowski, Krzywkowski.

Czerwona kartka: Paszkiewicz (75. min.)

Sędziował: Bernard Holik (Opole)