191 dni czekali na ligowy triumf podopieczni Piotra Urbaniaka. Doczekali się. Po raz ostatni dłutowianie z trzech punktów cieszyli się 11 listopada, gdy ograli PTC 1:0.

W sobotnie popołudnie podejmowali GLKS Sarnów/Dalików, który w środę dość niespodziewanie ograł 3:2 Włókniarza. Z kolei gospodarze bardzo chcieli zmazać plamę, jaką był blamaż (0:8) przed własną publicznością w starciu z Orłem Parzęczew.

Sobotnia wygrana nie byłaby możliwa bez Dawida Bukowieckiego. Golkiper GLKS w bramce dokonywał cudów.

- Miał „dzień konia”. Bronił w niewiarygodnych sytuacjach – przyznaje Krzysztof Świercz, prezes GLKS Dłutów.

Z przodu jego koledzy nie bardzo potrafili wypracować klarowne sytuacje do zdobycia gola. Najważniejsza akcja meczu miała miejsce w 70. minucie. Wówczas Dominik Mosiński zdecydował się na płaskie uderzenie sprzed pola karnego. Futbolówka wpadła do siatki tuż przy słupku.

Jak się później okazało, był to gol na wagę trzech punktów. Pierwszych dla Dłutowa w rundzie wiosennej.

Dłutów: Bukowiecki – Skiba, Woch, Stolarek, Siedlecki – Wojna, Ciniewski, Barabasz, Kleber, Witczak – Mosiński (71. Alfonso).