ad

Ba, gdyby nie Dawid Bukowiecki w zespole GLKS, mogłoby się skończyć niezłym blamażem. W pierwszej połowie już w 6. minucie musiał bronić w sytuacji sam na sam. Później łodzianie wypracowali kilka okazji, ale nie umieli trafić w światło bramki. „Święci” z Łodzi nie okazali się aniołkami, wręcz przeciwnie – kiedy trzeba było cięli równo z trawą. Twarde lądowanie zanotowali m.in. Dawid Krystera i Dominik Mosiński. Na szczęście obyło się bez kontuzji.

Dłutowianom w pierwszej połowie naliczyliśmy aż dwa „prawie strzały”, bowiem po uderzeniach Pawła Jacha i Mosińskiego piłka lądowała gdzieś w gąszczu nóg łódzkich defensorów przed bramką. Nic dziwnego, że arbiter widząc męczarnie gospodarzy zakończył pierwszą połowę nieco przed upływem 44. minuty.

Po zmianie stron Bukowiecki, który pięć tygodni pauzował z powodu złamania palca, znów stanął na wysokości zadania broniąc w sytuacji sam na sam z łódzkim napastnikiem. Potem goście po szybkiej akcji minimalnie chybili. W odpowiedzi nowy młodzieżowiec Ernest Bartłomiejczyk znalazł się w niezłej okazji, ale zamiast strzelać, szukał w polu karnym Jacha i skończyło się na strachu.

Dłutów długo się zbierał w tym meczu, wreszcie po godzinie Marcin Kluch zorientował się, że można trafić w bramkę i w ten sposób GLKS oddał pierwszy celny strzał w tym sparingu. Potem Bartłomiej Sendal, dwukrotnie Bartłomiejczyk i raz Mosiński próbowali pokonać bramkarza z Łodzi, ale bez efektu.

Z kolei goście w 75. oraz w 77. minucie łapali się za głowy, bo pudłowali w wybornych sytuacjach. Zaś na dwie minuty przed końcem dłutowian znów uratował Bukowiecki znakomicie broniąc mocny strzał z 16. metrów.

Dłutów: Bukowiecki – Rula, Kaczmarek, Woch, Stelmach – Kluch, Sendal, Krystera, Bartłomiejczyk, Mosiński, Jach. Na zmiany: Skiba, Ciniewski.