ad

Swego czasu w telewizji emitowano program dla dzieci „Ulica Sezamkowa”. Każdy program „sponsorowała” jakaś literka, bądź cyferka. Śmiało można powiedzieć, że sponsorem meczu z rezerwami Sokoła była cyfra 6.

- Straciliśmy sześć goli, w zespole gości grało sześciu piłkarzy z III ligi, w szóstej minucie straciliśmy pierwszą bramkę i dokonaliśmy sześciu zmian – wylicza Krzysztof Świercz, prezes GLKS Dłutów.

Dłutowianie po pierwszej połowie przegrywali 0:4. Jedną z bramek goście strzelili z rzutu karnego, pozostałe padły po błędach dłutowskiej defensywy. W 16. minucie szansę na wyrównanie zaprzepaścił Emil Łańcuchowski, który nie wykorzystał rzutu karnego. Jego strzał obronił bramkarz.

W drugiej połowie okazję do zdobycia gola wykorzystał Dominik Mosiński. W 65. minucie trafił do siatki w zamieszaniu podbramkowym. Szansę na bramkę miał też Bartłomiej Grala. Potem goście znów wykorzystali błąd w obronie Dłutowa i jeszcze raz trafili z rzutu karnego.

- Arbiter wyraźnie oszczędzał trzecioligowców, nie pozwalając na ostrzejszą grę – podsumowuje prezes GLKS.

Dłutów: Bukowiecki (Skrzetuski) – Witczak, Stolarek (Krystera), Woch, Skiba (Ciniewski) – Łańcuchowski (Sońta), Kleber (Alfonso), Grala, Ślęzak (Siedlecki), Mosiński – Barabasz.