Z tej okazji Życie Pabianic podpytało kapitan „Perełek” Joannę Błaszczyk, jak wygląda sytuacja w drużynie przed sezonem.

Co działo się po meczu w Radomiu, w którym zapewniłyście sobie awans do drugiej ligi? Uchylisz nieco rąbka tajemnicy?

Joanna Błaszczyk: W szatni wszyscy się bawili, szampany strzelały, a ja… nie byłam przekonana, że awansowałyśmy. Naprawdę. Inaczej sobie to wszystko wyliczyłam i nie docierało do mnie, że jesteśmy w drugiej lidze. Była zabawa, w busie do Pabianic też było ciekawie. Jedna z koleżanek z okazji awansu upiekła nam ciasto. Więcej nie powiem (śmiech).

Meczu zamykającego rozgrywki, z Fortami Piątnica, chyba nie mogłyście sobie lepiej wymarzyć. Fantastyczne bramki, wygrana 4:3, feta po spotkaniu…

Przy licznie zgromadzonej publiczności chciałyśmy odnieść zwycięstwo, ale nie było łatwo, bo rywalki były młode, wybiegane. Udało się w ostatnich minutach. Strzeliłam bramkę na 4:3 i była to jedna z dwóch najładniejszych bramek w mojej przygodzie z futbolem. Tę drugą strzeliłam w Białymstoku, w doliczonym czasie gry, po dośrodkowaniu Natalii Małek. Uderzyłam wtedy głową i siostra (Anna Owczarz – grz.) powiedziała, że kapitalnie to wyglądało. A feta, którą urządzili nam piłkarze PTC po meczu na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Zaskoczyli nas, odpalając race w barwach klubowych, to było coś pięknego.

Jak Ci się gra w roli wysuniętego napastnika?

Gdy poprzedni trener, Piotr Urbaniak wystawił mnie na środku ataku byłam bardzo zaskoczona. Uważam, że bardziej przydatna jestem w środku pomocy. Na pewno chciałabym grać z przodu, bo ciągnie mnie do strzelania bramek. Niektórzy twierdzą, że gdy gram w obronie, nasza defensywa jest pewniejsza, ale znowu brakuje mnie z przodu. Choć mamy kilka dziewczyn, które w obronie spisują się naprawdę dobrze.

Czy przed ostatnim sezonem Waszym celem był awans do drugiej ligi?

Na pewno chciałyśmy awansować, żeby cokolwiek się tutaj wydarzyło. Udało się i jest radość, natomiast też z obawą patrzymy w przyszłość. W drugiej lidze nie da się grać w tak ekstremalny sposób, jak w ostatnim sezonie. Trener Urbaniak powiedział, że ten awans to jak mistrzostwo świata. Trudno się z nim nie zgodzić. Jeśli będą wzmocnienia i dziewczyny będą regularnie przychodzić na treningi, to powinnyśmy spokojnie się utrzymać.

Wiosna w waszym wykonaniu była nieco słabsza niż jesień. Dlaczego?

Grałyśmy praktycznie w jedenaście zawodniczek, nie było bramkarek, łapały dziewczyny z pola. Nie miałyśmy stałych pozycji na boisku, bo trzeba było łatać dziury. Ciężko jest wypracować coś stałego, gdy ciągle są jakieś zmiany w ustawieniu.

Po meczu przegranym 2:3 ze Złym Warszawa, na cztery kolejki przed końcem rozgrywek straciłyście pozycję lidera. Była obawa, że może się nie udać awansować?

Były obawy, to oczywiste. Do końca nie byłyśmy pewne, jak tabela się poukłada. Szczęśliwie się wszystko poukładało, bo jak przegrywałyśmy jakiś mecz to grupa pościgowa też traciła punkty. Ciągle patrzyłyśmy, sprawdzałyśmy czy ktoś nas dogoni. Niemal do końca byłyśmy niepewne.

Grasz w PTC już dziewięć sezonów. Jak porównałabyś ten zespół, który był dziewięć lat temu i ten, który jest teraz?

Jestem bardzo krytyczna w stosunku do zespołu i siebie. Na pewno jesteśmy lepsze niż byłyśmy, bardziej doświadczone. Dla mnie zespół wyglądał najlepiej w latach 2017 – 2019. Robiłyśmy postępy, byłyśmy zgrane, była ciężka praca na treningach, która przekładała się na wyniki. Wywalczyłyśmy Puchar Polski. Natomiast cały czas wygląda to tak, że funkcjonujemy na boisku zbyt wolno. Pokazał to choćby ostatni sparing z Bydgoszczą. Gdy my się zastanawiałyśmy nad jakimś zagraniem, one wykonywały to automatycznie. Nie było myślenia, tylko natychmiastowe działanie. Nam tego ciągle brakuje, trzeba to wypracować. Jesteśmy też trochę za… grzeczne i pokazujemy zbyt mało boiskowego cwaniactwa.

Jak drużynie pracuje się z nowym trenerem Wiesławem Sięborem?

Poznajemy się i docieramy. Treningi nam się podobają. Ten trener różni się warsztatowo od poprzednika, zobaczymy jaki to przyniesie efekt w lidze.

Jaka atmosfera panuje w zespole przed drugą ligą?

Jest… niepewność. Chciałabym, żebyśmy miały kim grać. Każda z nas pracuje, przyjeżdża na trening albo prosto z pracy, albo przed nocną zmianą. Ciężko wypracować jakąś dyspozycję. Jeszcze nie żyjemy tą drugą ligą. Pewnie wszystko się zmieni, gdy zaczną się rozgrywki.

W PTC drugiej ligi nie było 74 lata, a w Pabianicach 28. Macie świadomość, że przechodzicie do historii klubu?

Mamy tę świadomość, że jesteśmy rozpoznawalne. Mieszkańcy pozdrawiają nas na ulicach, nawet jak szłam na tę rozmowę, jeden pan zapytał, czy jestem z PTC. Gdy odpowiedziałam twierdząco, pokazał kciuk uniesiony w górę. Jesteśmy na językach kibiców, co może nam nieco pętać nogi. Myślę, że nadrobimy to wszystko charakterem i pokażemy, że zasługujemy na drugą ligę.

Czego oczekuje od Was zarząd PTC?

Chcielibyśmy się utrzymać w drugiej lidze. Nie po to awansowałyśmy, żeby od razu spaść. Zamierzamy zaprezentować solidny poziom, coś pozytywnego wnieść do tych rozgrywek.

Czy nowe zawodniczki, które z Wami trenują są w stanie wzmocnić zespół?

One na sto procent nas wzmocnią, dadzą nam duże wsparcie. Nie pokazały może pełni możliwości w sparingu z Bydgoszczą, ale wtedy wszystkie zagrałyśmy słabo. One sporo umieją, mają doświadczenie. Znam je z boisk trzeciej ligi.

Kadra PTC na rundę jesienną:

Bramkarki: Hanna Owcarz (rok urodzenia: 2005), Agata Pacler (1995).

Obrońcy: Natalia Forc (1996), Marta Grobelna (2002), Martyna Łagowska (1994), Patrycja Marciniak (1993), Karolina Pabjańska (1998), Aleksandra Próbka (2001), Marta Stempel (1996), Julia Szymczak (2003).

Pomocnicy: Karolina Błaszczyk (2005), Gabriela Dobras (2006), Martyna Dylewska (1999), Julia Jakóbczak (2000), Ewelina Kociołek (1984), Natalia Madaj (1999), Natalia Małek (2001), Anna Owczarz (1980), Magdalena Pacler (1995), Klaudia Rosiak (2002), Dagmara Suskiewicz (1995), Natalia Stępień (2007).

Napastnicy: Joanna Błaszczyk (1980), Andżelika Błoch (1998), Patrycja Grzelik (1994), Karolina Kania (1991), Alicja Węgrzynowska (2006).

Podobno pod względem organizacyjnym PTC to… ekstraklasa. W jakim sensie?

Mamy rewelacyjny sprzęt do trenowania. Bramki, stroje, mnóstwo piłek. Wszystko najwyższej klasy. Nic, tylko trenować. To zasługa naszego kochanego kierownika Konrada Szumigaja. Takiego człowieka ze świecą szukać.

PTC dostanie warunkową licencję na mecze przy Sempołowskiej. To dla „Perełek” dobra wiadomość.

Na swoim boisku gra się na pewno lepiej. Nie wyobrażam sobie grać u siebie… na wyjeździe. Wszystko było i jest robione, byśmy mogły grać przy Sempołowskiej. Na pewno klub musi jeszcze przedstawić, co chce zrobić i ulepszyć. Ale dla nas jest najważniejsze, że zostajemy na własnym stadionie.

Czego spodziewacie się po przeciwniczkach w drugiej lidze?

Trafiłyśmy do mocnej grupy. Te zespoły będą dobrze przygotowane kondycyjnie, będą miały pomysł na grę, na przykład różne warianty stałych fragmentów gry. My się dopiero tego uczymy, zobaczymy jak wprowadzimy to w praktyce.

Powiesz, proszę, coś optymistycznego Waszym kibicom przed nadchodzącym sezonem?

Zawsze dajemy z siebie wszystko i tak też będzie w drugiej lidze. Nasze charaktery nie pozwolą na to, by było źle. Serdecznie zapraszamy kibiców na nasze mecze.

Czy w nowym sezonie Joanna Błaszczyk zaprezentuje jakąś nową fryzurę?

Chodzi ci o irokeza? Nie poznajesz mnie na boisku? (śmiech).

Daję radę, ale kibice mogą mieć kłopot z identyfikacją.

Tyle lat już nosiłam go na głowie, że nie zamierzam do niego wracać. Chciałam zmiany i na razie dobrze się czuję z tą fryzurą, jaką mam. (śmiech).