Wyobraźmy sobie, że teraz do Pabianic trafia, powiedzmy – Thiago Cionek. Nie żaden podstawowy defensor reprezentacji, ale też nie ułomek, lecz człowiek mający za sobą grę na poziomie międzynarodowym. Jest sensacja? Jest wydarzenie? A jakże!

Takim właśnie wydarzeniem było pozyskanie jesienią 1990 roku Kazimierza Przybysia. Był to doświadczony obrońca (185 spotkań w ekstraklasie dla Śląska Wrocław i Widzewa), który ledwie trzy lata wcześniej zanotował ostatni występ w reprezentacji Polski. Piłkarz w sile wieku (30 lat), mający za sobą 15 spotkań w reprezentacji.

Szczytowym osiągnięciem Przybysia był udział w mistrzostwach świata w 1986 roku. W meczu fazy grupowej z Marokiem (0:0) wszedł w przerwie meczu za Dariusza Kubickiego, zaś w starciu 1/8 finału z Brazylią wyszedł w podstawowej jedenastce. Po godzinie gry został zmieniony przez Jana Furtoka.

Sezon 1990/91 podopieczni Andrzeja Włodarka rozpoczęli w Jankowych nieopodal Wieruszowa, gdzie zremisowali z LKS 1:1 (gol Urbaniaka). Potem dwa razy przegrali po 0:1 ze zgierskim Borutą i sieradzkim Terpolem.

Mecz 4. kolejki z Włókniarzem Aleksandrów, w którym debiutował Przybyś, był typowym meczem „na przełamanie”.  Pabianiczanie wyszli na mecz w składzie: Andrzej Ossowski – Przemysław Anioł, Grzegorz Stawiany, Kazimierz Przybyś – Piotr Karczmarz, Romuald Solarek, Wojciech Wasiak, Piotr Urbaniak – Dariusz Perydzyński, Przemysław Młynarczyk, Witold Matusiak.

Goście z Aleksandrowa objęli prowadzenie w 4. minucie, gdy dobili strzał po błędzie Ossowskiego. Pabianiczanie dość szybko podnieśli się po tym ciosie – po akcji Matusiaka, faulowanego w polu karnym, z „jedenastki” pewnie wyrównał Przybyś. Mimo widocznych braków treningowych, wielkim doświadczeniem nadrabiał braki fizyczne, będąc zdecydowanie numerem jeden na boisku. W 32. minucie po szybkiej akcji zainicjowanej przez Przybysia, w słupek trafił Młynarczyk.

W 40. minucie zaczęło padać, a chwilę później na stadion nadciągnęła potężna burza. Mecz przerwano. Na skutek wyładowań atmosferycznych na stadionie ucierpiał zegar i urządzenia nagłaśniające.

Mecz powtórzono półtora tygodnia później. W drużynie Włókniarza zabrakło właśnie Przybysia, któremu w dzień meczu zmarł ojciec. Osłabieni pabianiczanie – brakowało nie tylko Przybysia, ale i Dariusza Sowińskiego oraz Dariusza Perydzyńskiego – przegrali 0:1. Fatalny błąd w 74. minucie popełnił Ossowski, który przepuścił między nogami strzał, który już właściwie miał na rękawicach…

Rundę jesienną pabianiczanie zakończyli na 6. pozycji w tabeli, z dorobkiem 19 punktów. Strzelili 25 goli, stracili 15.

Kazimierz Przybyś we Włókniarzu rozegrał łącznie 21 spotkań, strzelając jedną bramkę – w meczu z GKS Bełchatów (2:4) wykorzystał rzut karny.

Po rozegraniu jednego sezonu wrócił do macierzystego klubu, Broni Radom.