W Parzęczewie klubom z Pabianic z reguły szło jak po grudzie. Także trener Dziuba nie ma z tego miejsca najlepszych wspomnień.

- Obawiałem się tego meczu, bo w Parzęczewie zawsze grało się ciężko – mówi szkoleniowiec Włókniarza. – Ale wygraliśmy, z czego się bardzo cieszymy.

Wygrana nie przyszła „zielonym” łatwo. Gospodarze wyszli na prowadzenie w 15. minucie. Cztery minuty później z lewej strony boiska w pole karne wpadł Sebastian Dresler. „Smoczek” zakręcił obrońcą, pobiegł do końcowej linii i z bardzo ostrego kąta skierował piłkę przy dalszym słupku bramki Orła. Było 1:1.

W 24. minucie Włókniarz już prowadził. W pole karne prostopadłym podaniem popisał się Paweł Leonow. Do piłki doszedł Tomasz Niżnikowski i z ostrego kąta huknął niezwykle precyzyjnie pod poprzeczkę. Gdyby w „okręgówce” wybierano bramkę sierpnia, gol „Niżnika” byłby jednym z faworytów do zwycięstwa.

Oba zespoły nadal dążyły do zmiany rezultatu. Nas w bramce ratował Adrian Nowacki, który w nowy sezon wszedł w znakomitej formie. Gospodarze dwukrotnie mieli szczęście, bowiem po uderzeniach Dreslera i Leonowa piłka zatrzymała się na poprzeczce.

W końcówce pokaz głupoty dał grający w Orle były obrońca Włókniarza, Marcin Chałas, który omal nie urwał nogi Szymonowi Przykowi.

- Ewidentnie chciał mu zrobić krzywdę – uważa Dziuba. – Chyba na Szymonie wyładował swoją frustrację, bo wcześniej nie radził sobie z Ołehem Korobką i Szymonem Szafonim.

Sprawiedliwości stało się zadość i Chałas wyleciał z boiska, a piłkarze Włókniarza po meczu na środku boiska odtańczyli „Zorbę”.

Włókniarz: Nowacki – Acela (46. Jarych), Sulikowski, Szczegodziński (60. Mordzakowski), Piotrowski – Szafoni (70. Przyk), Leonow, Mucha (90+2. Stokłosa), Dresler (75. Gorący) – Korobka (75. Madaj), Niżnikowski (75. Sobytkowski).