Na zaplanowany na godz. 16.00 sparing stawiło się dwóch bramkarzy (Adrian Włodarczewski, Damian Rzeźniczak) oraz pięciu graczy z pola. Widząc, co się dzieje, trener Michał Gajda zrzucił cywilne ciuchy i wbił się w dres, by pomóc swoim podopiecznym. Gdyby na zbiórkę dotarło jeszcze dwóch piłkarzy, można by było od biedy zagrać. Ale nie dotarli...

Rywal z Tuszyna też naprędce kompletował jedenastu ludzi zdolnych do gry. Ostatecznie obie strony uznały, że nie ma się co szarpać i mecz odwołano.

Na niespełna miesiąc przed inauguracją ligi okręgowej na treningi Włókniarza przychodzi po siedmiu-ośmiu zawodników. Jeśli działacze „zielonych” liczą na to, że ubytki po exodusie podstawowych piłkarzy do Rzgowa same się uzupełnią, mogą się srogo przeliczyć. Efekt może być taki, że na pierwszy ligowy mecz, zamiast piłkarzy, będą musieli wyjść członkowie nowego zarządu z prezesami na czele!