- Zagraliśmy najsłabszy mecz, odkąd jestem trenerem tej drużyny – mówi Marcin Olejniczak, szkoleniowiec PTC. – Nie było współpracy zawodniczek, nie rozgrywaliśmy akcji poprzez formacje, nie podpowiadaliśmy sobie na murawie…

Lista grzechów PTC jest długa. W pierwszej połowie znacznie wzmocnionej zimą drużynie z Pabianic nie kleiło się nic.

Cztery minuty po zmianie stron coś drgnęło. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Magdalena Pacler głową skierowała piłkę do bramki.

Potem Magda miała szansę na drugą bramkę, lecz w sytuacji sam na sam z bramkarką uderzyła w boczną siatkę.

Od 62. minuty Astoria grała w dziesiątkę, bowiem zawodniczka ze Szczercowa obejrzała drugą żółtą kartkę. To był chyba przełomowy moment meczu.

- Nie wiem, co się stało z moją drużyną. Zaczęliśmy grać tak, jakby to nam brakowało jednej zawodniczki. A rywal łapał wiatr w żagle – przyznaje Olejniczak.

Dramat nastąpił w 87. minucie. Po centrze z rzutu wolnego w nasze pole karne Patrycja Marciniak wybijała piłkę głową w taki sposób, że zaskoczyła Agatę Pacler.

Do końca nic się nie zmieniło na boisku i „Perełki” zamiast trzech, przywiozły do domu tylko punkt.

- Każdy jest zawiedziony tym wynikiem. Nie lekceważyliśmy przeciwnika, po prostu mecz nam nie wyszedł – uważa trener. – Nie zmienia się nasz cel: na koniec sezonu chcemy być w pierwszej trójce.

By gonić ligową czołówkę, „Perełki” muszą wygrywać kolejne spotkania. W niedzielę gramy z Zamłyniem Radom, z którym przegraliśmy jesienią 2:4, a to dlatego, że pojechaliśmy do Radomia bez… bramkarki.

PTC: A. Pacler – M. Pacler, Łagowska, Forc (69. Marciniak), Pioruńska – Suskiewicz, Błaszczyk (46. Kurek), Grobelna (83. Kociołek), Rosiak, Kania (46. Małek, 80. Owczarz) – Błoch.