Pabianicki zespół przystąpił do meczu osłabiony brakiem Marcina Rutkowskiego, Piotra Urbaniaka i Davida Złowodzkiego, a Olszewski dotarł na mecz w trakcie pierwszej połowy. Gospodarze mogli objąć prowadzenie już w 2. minucie, gdy po rzucie rożnym Grzegorza Gorącego skiksował Piotr Gołuch. Błąd defensora naprawili stoperzy, jednak do krótko wybitej piłki dopadł Krzysztof Rudzki, którego strzał zdążył zablokować jeden z aleksandrowian. Chwilę później po szarży lewą stroną Rafała Szuberta, Łukasz Wojtczyk z 3 metrów nie trafił do bramki.
 
Przewagę mieli piłkarze gości, ich akcje były płynne, futbolówka chodziła między nimi „jak po sznurku”. Słowem – prezentowali wyższą kulturę gry, jednak nie przekładało się to na sytuacje bramkowe. W 15. minucie w polu karnym Sokoła przewrócił się wychodzący na czystą pozycję Gorący, lecz gwizdek sędziego Błażeja Pietrzaka milczał jak zaklęty. Cztery minuty później Patryk Sumera wyskoczył w polu karnym do „główki” z bramkarzem Krystianem Karolakiem. Do wybitej piłki najszybciej dobiegł Mateusz Klimek i ostro zagrał w pole karne. Tam czekał Artur Kulik, który wpakował piłkę do siatki.
 
W 27. minucie z lewej strony ładnie urwał się Kulik, jednak jego podanie do będącego na czystej pozycji Sumery przeciął w ostatniej chwili obrońca. 10 minut później z bramki na 1:1 cieszyli się goście. Po niewymuszonej stracie piłki przez Włókniarza, prawą stroną pomknął Rafał Kuchciak i podał w pole karne. Futbolówka tak nieszczęśliwie odbiła się od Mateusza Seliwiorstowa, że spadła idealnie pod nogi Marcina Pękali, który nie miał kłopotów ze skierowaniem jej do bramki. Na dwie minuty przed końcem pierwszej połowy Damian Rzeźniczak znów skapitulował. Tym razem po dośrodkowaniu z rzutu wolnego z piłką minęli się obrońcy Włókniarza, a Wojtczyk dołożył nogę i z pięciu metrów zapewnił prowadzenie trzecioligowcom.
 
Tuż po zmianie stron wprowadzony na boisko Olszewski zmarnował stuprocentową okazję, nieudolnie lobując Karolaka. W 55. minucie po strzale jednego z aleksandrowian Włókniarza uratowała poprzeczka, a 5 minut później Rzeźniczak w sobie tylko wiadomy sposób obronił strzał głową z 3 metrów. W 61. minucie po centrze Olszewskiego Kacper Kosmala zgrał piłkę głową do Gorącego, jednak ten zaskoczony takim obrotem sprawy strzelił nad bramką. W 68. minucie Sumera tak naciskał Karolaka, że golkiper kopnął w niego piłkę. Futbolówka nie leciała w światło bramki i bramkarz zdążył z interwencją. Gospodarze jeszcze próbowali wyrównać, ale ekwilibrystyczny strzał Gorącego zablokowali obrońcy, a główka Olszewskiego poszybowała nad bramką.
 
Znacznie groźniej atakowali goście, którzy kompletnie przejęli inicjatywę na boisku. W 76. minucie strzelający głową zawodnik Sokoła pomylił się o milimetry. Trener Jacek Włodarczewski zwlekał ze zmianami do 84. minuty, dopiero wtedy wprowadził trzeciego napastnika – Damiana Madaja.
 
Gospodarze strzelili gola w 88. minucie, gdy po podaniu Sumery z lewej strony Olszewski wpakował piłkę do siatki. „Ucho” był na równi ze stoperami gości, a mimo to sędzia liniowy podniósł chorągiewkę, wskazując spalonego. Sędzia główny gola nie uznał. „Pewnie liniowy nie chciał marznąć i moknąć przez pół godziny dogrywki” – skwitował jeden z kibiców. Jeśli tak było, to po co ów pan zostawał arbitrem?
 
Porażka oznacza pożegnanie „zielonych” z pucharem Polski. Wielka szkoda, bo mogli sprawić niespodziankę i wyrzucić za burtę rozgrywek zdecydowanie silniejszego rywala. Tym bardziej, że Sokół grał w składzie dalekim od trzecioligowego...
 
Włókniarz Pabianice – Sokół Aleksandrów Łódzki 1:2 (1:2)
Gole: Kulik 19. – Pękala 37., Wojtczyk 43.
Włókniarz: Rzeźniczak – Olejnik (46. Kosmala), Seliwiorstow, Grzejdziak (84. Madaj) – Klimek, Rudzki (46. Olszewski), Kacprzyk, Gorący, Stępiński – Kulik, Sumera.
Sokół: Karolak – Gołuch, Kwiatkowski, Golański, Urbanowicz (75. Indraszczyk) – Woźniczak, Pękała, Seweryn, Szubert (65. Kujawski), Kuchciak (85. Rogalski) – Wojtczyk (90+2. Bistuła).