W środę w Pucharze Polski GKS uległ czwartoligowemu Borucie Zgierz 1:2.

- Objęliśmy prowadzenie po golu Kacpra Stańczyka, ale Boruta przechylił szalę zwycięstwa na swoją korzyść – mówi Łukasz Wijata, trener GKS.

W sobotę gminny team czekało niewiele łatwiejsze wyzwanie. Drużyna z Parzęczewa wróciła do łódzkiej „okręgówki” i zalicza się do jej czołówki – w pięciu spotkaniach odniosła cztery zwycięstwa, tyle samo, co Ksawerów.

W pierwszej połowie padł tylko jeden gol, w 28. minucie strzelił go Ernest Ławniczak. Napastnik GKS skierował piłkę do siatki z bliska, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i zgraniu piłki głową przez Szymona Ziółkowskiego.

Decydujące o losach spotkania było ostatnie dziesięć minut. W 82. minucie jeden z ksawerowian zagrał ręką w polu karnym i sędzia podyktował „jedenastkę” dla Orła.

- Karny był bezdyskusyjny – zaznacza trener GKS.

Z jedenastu metrów celnie strzelił Dawid Sarafiński. Były zawodnik ŁKS lubi grać z drużynami z powiatu pabianickiego. Tej jesieni strzelił dwa gole Włókniarzowi, później jedną Iskrze Dobroń.

Ostatnie słowo należało do gospodarzy. W 89. minucie po centrze z kornera, piłkę głową zgrał Ziółkowski. Futbolówka spadła na głowę kolejnego stopera, Marcina Kabzińskiego, a ten zaadresował ją do Szymona Żurawskiego. Rezerwowy GKS także głową pokonał golkipera z Parzęczewa. Trzy główki z rzędu dały zwycięstwo drużynie wicelidera.

GKS: Wawrzyński – Kabziński, Ziółkowski, Kasztelan – Jurkowski (Lewandowski), Stańczyk, Hryć (Furmanek, Dzięciołowski), Papuga (Żurawski), Dudziński (Kaźmierczak) – Kołakowski (Mąkosza), Ławniczak.