Na razie założenia te są jednak rozbieżne z wynikami, o czym świadczy przedostatnie miejsce w tabeli.

 

Widzewska przygoda 20-letniego pabianiczanina Maksymiliana Rozwandowicza powoli nabiera tempa, chociaż na razie młody pomocnik musi się raczej uzbroić w dużą dozę cierpliwości. Nie chodzi nawet o to, że Rozwandowicz nie mieści w pierwszym składzie, razem z innymi „odrzutkami”, rozgrywając jedynie sparingi, ale o to, że Widzew wcale nie wydaje się w tej chwili bliski powrotnego awansu do ekstraklasy. Patrząc na miejsce RTS-u w tabeli pierwszej ligi, jest wprost przeciwnie. Przedostatnie miejsce i zaledwie jednopunktowy dorobek zdają się sugerować, że klubowi bliżej może jednak być do drugiej ligi, o czym oczywiście żaden z działaczy czy piłkarzy nie chce nawet myśleć. Atmosfera staje się jednak coraz cięższa, a po ostatniej wyjazdowej porażce z Sandecją Nowy Sącz (2:0) trener Włodzimierz Tylak przyznał, że zespół cały czas popełnia te same błędy, marnując sytuacje strzeleckie i co mecz tracąc bramki.

- W każdym spotkaniu popełniamy te same błędy. Drużyna stwarza sytuacje strzeleckie, ale ich nie wykorzystuje. Do tego po stracie gola dochodzi dodatkowe obciążenie psychiczne i następuje załamanie - żalił się Tylak.

 

Przed spotkaniem z nowosądecką drużyną Widzew zmierzył się w drugiej kolejce z Dolcanem Ząbki (1:1), zdobywając dopiero drugiego gola sezonu, autorstwa Rafała Augustyniaka. Strzelec bramki zwrócił uwagę na fakt, że przyczyną niepowodzeń może być brak doświadczonych graczy w kadrze Widzewa.

 - Samą młodzieżą trudno coś osiągnąć. Może powinien przyjść do zespołu ktoś doświadczony, kto potrafiłby ułożyć grę? Nie wiem, skąd to się bierze, że w każdym meczu tracimy jedną bądź dwie bramki - stwierdził.

 

Lekiem na część problemów może być sprowadzenie z Lecha Poznań defensywnego pomocnika Dimitrije Injaca. Popularny „Dima” przeszedł właśnie testy medyczne, a rozmowy ws. zatrudnienia są praktycznie na finiszu.

 

Czy sprowadzenie 34-letniego weterana poprawi sytuację Widzewa, pokażą dopiero następne spotkania. Wiadomo jednak, że presja będzie z każdym spotkaniem coraz większa, z czego szczególnie dobrze zdaje sobie sprawę trener Tylak.

 

Chociaż w Widzewie na razie nikt głośno nie mówi o zmianie szkoleniowca, to zegar cały czas tyka, a zbliżające się spotkanie z GKS-em Tychy może w dużej mierze zadecydować o przyszłości Tylaka w Widzewie.

- Mam plan na zmianę sytuacji. Na pewno musimy poprawić grę obronną zespołu, by nie tracić bramek. To jest podstawa - zapowiada.

Zmienić to może ściągnięcie „Dimy”, który według założeń Tylaka miałby sprawnie pokierować grą obronną Widzewa. Plan ten zostanie sprawdzony w praktyce już 22 sierpnia o 19.00, kiedy Widzew podejmie Tychy na stadionie przy al. Piłsudskiego.

 

Chociaż na razie typowania wyżej obstawiają szanse tyszan, to łódzki zespół mocno liczy, że spotkanie okaże się mocno wyczekiwanym przełamaniem. Każdy z piłkarzy zdaje sobie sprawę, że obecna sytuacja na dłuższą metę jest nie do utrzymania.

- Z GKS-em Tychy musimy walczyć o przełamanie i w końcu wygrać. Jak odzyskamy skuteczność, będzie lepiej, bo przecież sytuacje są - stwierdził Augustyniak.

 

Większe powodzenie może także oznaczać szansę dla zawodników takich jak Rozwandowicz, który na razie może liczyć jedynie na udział w sparingach.

 

Droga do awansu jest długa i trudna, ale długi jest także sezon, stąd na poprawę jest jeszcze czas. W międzyczasie obserwować można także wydarzenia, relacje piłkarskie i wiadomości bet365 z Ekstraklasy.