Kibice, którzy przybyli na stadion przy ul. Sempołowskiej, mogli się poczuć niczym w Pucharze Narodów Afryki, a to za sprawą murawy, a raczej kęp trawy, przypominających dziewiczą sawannę.

Od pierwszego gwizdka gospodarze cofnęli się do defensywy, zaś GKS prowadził grę. W barwach Ksawerowa wybiegło trzech byłych piłkarzy PTC (Piotr Szynka, Daniel Dudziński, Dawid Kaźmierczak), czwarty (Cukierski) zasiadł na ławce rezerwowych, zaś piąty (Kacper Stańczyk) w cywilnych ciuchach kręcił się koło ławki rezerwowych.

W bramce PTC zadebiutował ściągnięty last minute z ŁKS, Adrian Kowalski i w pierwszej połowie pokazał, że powinien być mocnym punktem „fioletowych”. W 6. minucie Patryk Wojtyniak z rzutu wolnego huknął tuż nad bramką. Pięć minut później po wymianie piłki Filipa Bednarskiego z Adrianem Rudykiem, piłkę lecącą do bramki wybił Szynka. 60 sekund później nikt już nie pomógł GKS. Po podaniu Pawła Drewniaka, z piłką minął się Piotr Górecki, zaś Rudyk z 16 metrów trafił precyzyjnie w dolny róg. Sensacja – 1:0 dla PTC.

Podrażnieni goście ruszyli do ataku. Jan Rychta przelobował bramkarza razem z bramką, potem Kowalski zatrzymał Szynkę, a w kolejnej akcji „Pepe” nie trafił przy dalszym słupku. W 30. minucie pięć metrów przed bramką Dudziński źle przyjął piłkę, a próbujący ją skierować do siatki Rafał Rikszajd został uprzedzony przez Kowalskiego. Jeszcze przed przerwą Dudziński spudłował głową, zaś interwencjami najwyższej próby (dwukrotnie) popisał się Kowalski. Najpierw – końcami palców wybijając piłkę po strzale z wolnego Rychty, potem łapiąc chytry strzał w krótki róg Szynki.

Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Kowalski poradził sobie z uderzeniami Szynki i Arkadiusza Telesiewicza, zaś w 54. minucie Rikszajd został jednym z pierwszych kandydatów do „pudła sezonu”, kopiąc nad bramką z kilku metrów. W ataku PTC nagle przypomniał o sobie Patryk Wujak, który dwukrotnie wpadł w pole karne – za pierwszym razem został zablokowany, a potem połakomił się na strzał. Gdyby dograł piłkę do Rudyka, lub Jacka Hilera mogło być 2:0, bowiem mieli przed sobą pustą bramkę.

Im bliżej było końca meczu, PTC głębiej cofało się na przedpole własnej bramki. Za tę bojaźliwą grę zapłaciło surową cenę. Ze strzałem Dudzińskiego w 65. minucie Kowalski sobie jeszcze poradził, a w kolejnej akcji Cukierski fatalnie spudłował.

W 79. minucie „Cukier” dostał prostopadłe podanie za linię obrony i huknął z linii pola karnego. Było 1:1. Ksawerów poczuł krew i walczył o pełną pulę, ale Piotr Grzejdziak „nie dokręcił” strzału z narożnika pola karnego, a Kowalski odważnym wybiegiem uprzedził Rikszajda.

W ostatniej minucie do gry niespodziewanie weszli „fioletowi”, lecz strzały głową Hilera i Wujaka chybiały celu. Gdy wydawało się, że mecz zakończy się remisem, w drugiej minucie doliczonego czasu gry podanie z prawej strony jakimś cudem minęło gąszcz nóg w fioletowych getrach. Piłka spadła pod nogi stojącego na piątym metrze Cukierskiego, który przyjął piłkę i kopnął obok Kowalskiego. Strzelec gola niespecjalnie celebrował jego zdobycie, wszak kilka ładnych lat spędził w PTC. Marne to jednak pocieszenie dla gospodarzy, którzy mieli remis w garści…

PTC: Kowalski – Siejka, Sikorski, Bączał, Drewniak – Stachowski, Kukieła (64. Jankiewicz), Hiler, Bednarski, Rudyk – Wujak.

GKS: Rzeźniczak – Telesiewicz, Górecki, Kaźmierczak, Kubala (73. Ochędzki) – Szynka, Grzejdziak, Wojtyniak (63. Poros), Rychta (60. Cukierski), Dudziński (79. Bajer) – Rikszajd.