W pierwszej połowie nie było źle. Prowadziliśmy 2:0 (gole Damiana Skowrońskiego i Adriana Nowickiego), potem na 3:1 rzucił Mariusz Kuśmierczyk. Pierwszym ostrzeżeniem była seria gospodarzy, którzy w ciągu pięciu minut rzucili nam sześć goli nie tracąc żadnego. W 12. minucie ekipa z Podlasia prowadziła 7:3.

Pabiks otrząsnął się po tym ciosie i w 19. minucie po dwóch golach Huberta Mielczarka doprowadził do stanu 9:7. Gospodarze wciąż byli skuteczniejsi, na 120 sekund przed przerwą prowadzili 13:9. Wtedy zryw zapoczątkował bramką Kuśmierczyk, a trafienia Mielczarka i Marcina Domagalskiego pozwoliły zniwelować straty do dwóch goli (14:12).

To, co stało się z Pabiksem w drugiej połowie z pewnością powinno być rozłożone na czynniki pierwsze przez szkoleniowca. W ciągu 20 minut drugiej połowy, gospodarze pokonali naszych bramkarzy aż 10 razy, my tylko rzuciliśmy dwa gole (Mielczarek, Łukasz Pietrzykowski). Taka postawa pod bramką rywala wymaga głębszej analizy. Na nic zdała się poprawa skuteczności w końcówce spotkania – przegraliśmy z kretesem, różnicą 11 goli.

Drużyna, która marzy o awansie na zaplecze ekstraklasy, nie może sobie pozwolić na takie wpadki. Tym bardziej, że lider z Radomia zdobył trzy punkty w Białej Podlaskiej, a dzięki sobotniej wygranej z fotela wicelidera strącił nas Szczypiorniak.

Pabiks jest trzeci (16 pkt), ma siedem punktów straty do Uniwersytetu Radom i dwa do Szczypiorniaka. Do końca zostało nam pięć spotkań, które trzeba wygrać, a i to nie daje gwarancji wyprzedzenia radomian w tabeli. Za tydzień do Pabianic przyjeżdża Olimpia Biała Podlaska, zaś w Radomiu mecz na szczycie: Uniwersytet – Szczypiorniak. Jeśli ekipa z Dąbrowy Białostockiej urwie punkty liderowi, możemy mieć nadzieję, że ten sezon nie do końca pójdzie na straty.

Pabiks:  Biernat, Cieślak – Kuśmierczyk 6, Mielczarek 4, Pietrzykowski 3, Skowroński 2, Domagalski 1, Nowicki 1, Laskowski 1, Helman 1, Baranowski, Bilichowski, Stężała, Kaźmierczak.