Miłe złego początki. W pierwszej minucie prowadzenie celnym rzutem dał nam Igor Sztajnert. Gdy w 10. minucie nasz skrzydłowy trafił do bramki z rzutu karnego, puławianie mieli na koncie już pięć goli. Miejscowi rzucali nam z regularnością szwajcarskiego zegarka, zaś pabianiczanie nie potrafili zdobyć gola. W 16. minucie Azoty prowadziły już 13:2, zaś w 22. minucie 18:5. Do przerwy poprawiliśmy nieco skuteczność. Nieco, bo nie rzuciliśmy dwóch rzutów karnych, które zmarnowali Konrad Witczak i Sztajnert. Azoty po pierwszej połowie miały zapas aż 13 bramek.

Wydawało się, że niemający nic do stracenia Pabiks, w drugiej połowie postawi wszystko na jedną szalę. I tak też się stało. Zaczęliśmy gonić gospodarzy, rzucając im pięć goli z rzędu (dwa Damian Skowroński, po jednym Witczak, Sztajnert i Hubert Mielczarek). W 35. minucie zrobiło się 22:14 i cień szansy na choćby remis pozostawał. W 48. minucie po trzech golach z rzędu miejscowi znów odskoczyli nam na 11 goli (27:16) i marzenia o korzystnym wyniku można było schować między bajki.

Kolejny mecz Pabiks  zagra w jaskini lwa – na boisku lidera w Zwoleniu.

Pabiks Forma u DyBy: Biernat, Oklejak, Zawadzki – Skowroński 6, Witczak 5, Sztajnert 3, Mielczarek 3, Nowicki 2, Kempiński 2, Laskowski 1, Stężała 1, Bilichowski 1, Pietrzykowski, Strzelec, Walocha, Kaźmierczak.