Sielankowa galeria

Dom Kasi Młynarczyk pełen jest własnoręcznie wykonanych ozdób. Przy drzwiach wejściowych wisi drewniany anioł, na choince robione na szydełku ozdoby.

- Niewiele mam tu rzeczy ze sklepu - przyznaje. - Często kupuję coś na pchlim targu, a potem to po swojemu przerabiam. Obszywam poszewki koronką, żeby pasowały do firanek, albo znajduję stary mebel, który odnawiam - pokazuje staromodne, drewniane beczki przerobione na pufy i schowki z trunkami.

Herbatę podaje mi w starym, pięknie zdobionym szklanym kubku. Jego także upatrzyła na rynku.

Pabianiczanka jest zafascynowana folklorem. Kocha wieś i swojskie klimaty. Jej dom jest na to doskonałym dowodem.

- Kiedyś takie motywy nie były popularne. Jeśli chciałam mieć ozdoby do domu w takim stylu, to musiałam je zrobić sama. Od lat wykonuję je dla siebie i znajomych.

W tym roku Kasia postanowiła pójść o krok dalej i połączyć swoją pasję z chęcią zarobkowania. Na sprzedaż tworzy od niedawna. Zaczęła pół roku temu.

- Wszyscy mówili, że nic z tego nie będzie. Ale ja wierzę, że jak się robi to, co się kocha i wkłada w to serce, to musi się udać - zapewnia.

Specjalnością Kasi są ozdobne deseczki z sentencjami. Większość tekstów jest jej pomysłu, ale każdy może zaprojektować swoją własną.

- Chciałabym, żeby one były indywidualne, zamawiane dla konkretnej osoby - dodaje Kasia.

Podkreśla, że każda praca jest unikatowa.

- Nawet, jeśli wzory się powtarzają, to nigdy nie wyjdą identyczne - zaznacza.

Jej ulubione to te, ze starymi powiedzeniami "Gość w dom, Bóg w dom", czy "Przestań narzekać, że idziesz na górę, kiedy idziesz na szczyt".

- Niestety muszę robić też inne, bo ludzie chcą takie kupować - prezentuje deskę z napisem "Schudłabym, ale szkoda mi cycków".

Na swoje hobby poświęca kilka godzin dziennie. W ciągu dnia pracuje w sklepie. Wtedy wymyśla wzory i tworzy projekty. Wieczorami siada z wypalarką i przenosi swoje pomysły na deski.

- Czasami, jak nad czymś przysiądę, to wypalam nawet 4 godziny bez przerwy - mówi.

Aby wypisywać sentencje, Kasia musiała nauczyć się pisać różnymi czcionkami. Wykonuje je na deskach z kilku gatunków drewna.

- Mam zaprzyjaźnionego stolarza, który przycina dla mnie drewno, tak jak tylko sobie wymyślę. W zasadzie nie ma też ograniczenia jeśli chodzi o wielkość zamówionego przedmiotu - dodaje.

Mniejsze prace można kupić już za 15 złotych. Serduszka z dedykacją kosztują 20 zł.

Deseczki, które wykonuje Kasia można obejrzeć na stronie internetowej sielankowagaleria.pl

Z papieru można zrobić wszystko

Urszula Skiba jest pełnoetatową mamą. W jej domu królują dzieci: Antosia i Bartuś.

- Od trzech lat nie pracuję, bo zajmuję się dziećmi - tłumaczy.

Kiedy maluchy idą spać, Urszula ma czas dla siebie. Wtedy oddaje się swojemu hobby. Odskocznią jest dla niej scrapbooking, czyli tworzenie ozdób i pamiątek z papieru.

- To bardzo szeroka dziedzina. Można w ten sposób wykonać albumy na zdjęcia, notatniki, kartki okolicznościowe, pudełeczka na prezenty - wylicza.

Szczególnie lubi tworzenie kartek z życzeniami. Na stole, przy którym siedzimy leży ich kilkanaście. Jedna ozdobiona laską cynamonu i suszoną pomarańczą. Inna z przyklejonym zasuszonym kwiatkiem. Są też pięknie zdobione pamiątki Pierwszej komunii, kartki ślubne i świąteczne.

Scrapbooking stał się bardzo modnym hobby. Powstało wiele specjalistycznych sklepów, które sprzedają asortyment do tworzenia przedmiotów z papieru. Urszula nie lubi jednak korzystać z takich „gotowców”.

- Najlepsze jest to, że nie muszę się ograniczać do rzeczy, które znajdę w sklepie. Często wykorzystuję przedmioty z recyklingu - mówi. – Wolę sama zrobić kwiatek, czy postarzyć papier.

W pracach używa ćwieków, dodatków do ubrań, tasiemek, wstążek pasmanteryjnych, koralików. Robi notesy na lodówkę z magnesem, ozdoby na doniczki, albumy i przepiśniki, foldery na płyty.

- Najpierw robiłam je dla bliskich na prezent. Później znajomi zaczęli prosić, żeby zrobić coś dla nich.

Moda na scrapbooking przywędrowała do nad ze Stanów Zjednoczonych.

- Teraz to ogromny przemysł. Najbardziej znani scrapbookowcy mają własne kolekcje papierów na różne okazje. Niestety takie oryginalne materiały kosztują bardzo dużo – mówi. –

Jeden arkusz to wydatek rzędu kilkunastu złotych.

Pozostałe ozdoby też są drogie.

- Ludzie dziwią się, kiedy widzą, że taka kartka kosztuje 6zł. A to i tak w zasadzie jest po kosztach – dodaje. – Jeśli do tego doliczyć czas poświęcony na wykonanie pracy, to wcale nie wychodzi tak dużo. Niewiele z tego trafia do mojej kieszeni.

Na prostą kartkę trzeba poświęcić co najmniej pół godziny. Bardziej skomplikowana to ponad godzina.

- Najbardziej pracochłonne i czasochłonne są albumy. Szczególnie, jeśli wykonywane są pod konkretne zdjęcia - tłumaczy.

Prace Urszuli można obejrzeć na blogu tworzonewdomu.blogspot.com.

Powiew Prowansji w naszym domu

Meble w tym właśnie stylu można znaleźć w Prowansalskiej Nutce. To maleńki sklepik w przedsionku salonu kosmetycznego w Jamniku.

- Nigdy nie myślałam, że zajmę się czymś podobnym – mówi Ewa Filipowska, z zawodu kosmetyczka.

Przyjmuje mnie w zakładzie, w którym pracuje. W małym pomieszczeniu przy drzwiach wejściowych poustawiane są odnowione meble. Dalej, już w większym pokoju są fotele dla klientów, lustra i suszarki do włosów.

- Robię je w wolnej chwili. Wieczorami i w weekendy – tłumaczy, gdy pytam o meble.

Zaczęło się od dekupażu, trzy lata temu.

- Robiłam drobne rzeczy. Pudełka, szkatułki, wieszaki. Technika mi się spodobała. Zawsze lubiłam prace ręczne. Pochłonęło mnie to do reszty.

W marcu postanowiła otworzyć sklep z własnoręcznie przerabianymi meblami.

- Wszyscy moi bliscy byli przeciwni, ale ja parłam dalej do przodu – mówi, spoglądając na swój dorobek. – Sklep cieszy się dużym powodzeniem, mamy stałe klientki.

Jedna z nich, kiedy urządzała mieszkanie, kupiła tu niemal wszystkie meble. Są też tacy, którzy kupują jedną rzecz, a po jakimś czasie wracają po kolejne.

Niebawem Prowansalska Nutka będzie miała rok. Ewa wspomina, jak przed Wielkanocą siedziała po nocach, szykując pisanki i świąteczne ozdoby.

- Zdarzało się, że ledwo wyłożyłam je na wystawę i za godzinę już wszystko było sprzedane – opowiada. – Przychodziły klientki i prosiły, żeby zrobić dla nich takie same.

Z meblami jest podobnie. Najbardziej chodliwym towarem są tace kuchenne i koniki na biegunach.

- Właśnie jeden czeka na odbiór, był robiony na zamówienie – wskazuje zapakowaną zabawkę.

Dobrze sprzedają się też stoły, siedziska i kołyski dla dzieci. Ewa szuka ciekawych mebli w internecie. Później przerabia je, postarza i maluje według własnego pomysłu. Przeważnie trzyma się stylu shabychick, czyli starego szyku.

- Mniejszą rzecz mogę wykonać w 2 dni, ale na duży mebel potrzeba nawet tygodnia.

Zainteresowanie jest duże, ale Ewa sprzedaje meble w zasadzie po kosztach.

- Traktuję to raczej jak hobby – mówi. – Rozumiem, że ceny w naszym mieście nie mogą być wysokie.

Za ręcznie robionego konika na biegunach zapłacimy 100 zł. Tace kuchenne możemy mieć już za 40 zł. Siedziska kosztują 350-400 zł, a stoły 120-300zł. Meble wykonane przez Ewę można obejrzeć na facebookowym profilu Prowansalska Nutka.

Stylowe ozdoby od artystów

Pracownia Artystyczna Mini Forma przy Zamkowej 23 to efekt ciężkiej pracy Moniki Kubiaczyk-Cygan i Jacka Cygana. Tu też można kupić ręcznie robione rzeczy.

- Tworzymy skrzyneczki zdobione metodą dekupażu, gliniane miski, drewniane świeczniki, poduszki - wyliczają. - Nawet robiliśmy biżuterię na sesję zdjęciową II wicemiss Polonia.

W pracowni tworzą też małe unikatowe, designerskie przedmioty. Sprzedają je zazwyczaj przez internet.

- Jestem artystą plastykiem z wykształcenia, wyboru i przyjemności. Taka praca to było moje marzenie – przyznaje Monika. – Chociaż nie od razu byłam pewna, że pójdę na ASP. W Liceum ambitnie wybrałam klasę biologiczno-chemiczną.

Po maturze nie miała już wątpliwości, jaką szkołę wybrać. Złożyła papiery na kierunek Tkaniny i ubiór na ASP.

- Nie było łatwo. Mama oczywiście chciała, żebym złożyła dokumenty jeszcze na ekonomię, tak na wszelki wypadek - wspomina. - Artysta nie kojarzy się przecież z kimś, kto dobrze zarabia.

Ona jednak się uparła i konsekwentnie realizowała swoje plany. Otworzyła własną pracownię.

- Stwierdziłam, że wstawanie o 7.00 rano, żeby dojechać na 8.00 do pracy, to nie dla mnie - tłumaczy. - Teraz realizujemy swoja pasję i pracujemy, jak nam pasuje. Kiedy jest dużo do zrobienia, możemy zostać dłużej w pracowni, a jak się wyrobimy, nikt nas na siłę nie trzyma.

Mini Forma ma trzy obszary działalności. Prowadzą zajęcia edukacyjne z malarstwa, grafiki, podstaw rzeźby. Zajmują się też projektowaniem wzorów na tkaniny i dzianiny i tworzą materiały reklamowe.

- Zdecydowanie najbliższe jest nam projektowanie, ale tego niestety jest najmniej - przyznaje Monika. - Wszystko, co związane jest z rysunkiem. Projekty tworzymy ręcznie, dopiero później przenoszone są na komputer. Niestety, musimy robić też inne rzeczy, by się utrzymać.

Artyści tworzą unikatowe zaproszenia ślubne, wizytówki na stoły.

- Możemy zaprojektować w zasadzie całą kolekcję ślubną. Nasze prace są spersonalizowane, tworzymy je pod konkretnego klienta, dlatego nawet nie mamy katalogu z wzorami - mówi.

Mają jednak swoje zasady. Nie tworzą kiczu.

- Tego jest tak dużo i tak strasznie nam się to nie podoba, że nie jesteśmy w stanie czegoś takiego zrobić - zaznacza. - Szukamy klienta wyrafinowanego, który posiada jakieś poczucie estetyczne. Jeśli takiego nie znajdziemy, to trudno.

Dodaje, że pieniądze nie są dla nich najważniejsze.

- Nasz stały dochód to zajęcia edukacyjne. Mamy grupę zaawansowaną dla starszych i początkującą dla dzieci - mówi Monika.

Dla dorosłych też się coś znajdzie. Mini Forma organizuje spotkania kreatywne.

- Trwają 3-4 godziny. Przeważnie organizujemy je w weekend. Zachęcamy do trochę innego spędzania czasu niż zazwyczaj. Tworzymy wtedy pojemniczki z tkanin, albo uczymy się robić na drutach - opowiada Monika.

Więcej o działalności Studia Mini Forma można znaleźć na stronie studiominiforma.pl