ad

- Pierwsze wrażenie na oddziale – bardzo pozytywne. Byliśmy zaskoczeni, z jaką życzliwością nas tu przyjęto – opowiada doktor Andrzej Kwiatkowski, od listopada ubiegłego roku szefujący oddziałowi ginekologiczno-położniczemu PCM. – Byliśmy, bo ze szpitala w Łasku, z tego samego oddziału, przeszedłem do was razem z doktorem Piotrem Bogusławskim.

Z nowymi lekarzami na oddziale pracuję: dr Anna Chodakowska, dr Dorota Jakubowska i dr Maria Salska.

Co od momentu zmian kadrowych zmieniło się na oddziale? Od 2 miesięcy lekarze prowadzą porody w znieczuleniu – używają do tego tlenku azotu, potocznie zwanego gazem rozweselającym.

- Taki gaz nieznacznie poprawia nastrój, działa przeciwlękowo i przeciwbólowo – wyjaśnia ordynator. – Stosujemy go nie tylko do porodu, ale również do znieczulenia pacjentki podczas szycia krocza.

W Pabianickim Centrum Medycznym stosowane są nowe techniki operacyjne.

- W przypadku obniżenia, wypadania narządu rodnego i nietrzymania moczu zaczęliśmy stosować techniki z użyciem syntetycznych siatek bądź pętli – tłumaczy doktor Kwiatkowski.

Zabiegi te są bezpieczne dla pacjentki, a w stosunku do metod klasycznych skracają okres rekonwalescencji mniej więcej o połowę (do 3,4 dni).

- Efekty zabiegów z użyciem takich siatek są dobre – dodaje. – Przy stosowaniu technik klasycznych nawroty sięgają 50 procent, a z siatką czy pętlą – tylko 10 procent.

Już niedługo, bo w maju, zostaną wprowadzone techniki laparoskopowe, a w drugiej połowie roku – histeroskopia operacyjna.

Choć w całej Polsce spada liczba porodów, nasz szpital ma się czym pochwalić. W porównaniu do roku 2010, w 2011 mieliśmy kilkadziesiąt porodów więcej – 668. W tym roku będzie ich jeszcze więcej. Jak szacuje ordynator, 700-720. W styczniu było ich już 74. Jeśli chodzi o liczbę cesarskich cięć, ta z roku na rok rośnie.

- Pod tym względem jesteśmy w tak zwanej średniej krajowej – 33 procent wszystkich porodów to porody przez cesarkę – wylicza doktor Kwiatkowski.

Połowa tych cięć to cięcia wynikające ze wskazań nagłych (zagrożenie życia matki lub/i dziecka). Reszta to cięcia planowe, wynikające głównie ze wskazań okulistycznych, ortopedycznych i kardiologicznych.

- Cięć na życzenie nie wykonujemy – zaznacza doktor ordynator.

Każdego tygodnia na oddziale wykonywana jest jedna, maksymalnie dwie operacje ginekologiczne. To niewiele. Kłopot jest również z przychodnią ginekologiczną w szpitalu. Przyjmuje tam niewielu lekarzy, a kolejki do nich są gigantyczne.

- To przez zmniejszoną liczbę kontraktów, jaką dostaliśmy z Narodowego Funduszu Zdrowia – wyjaśnia lekarz. – Mamy ich mniej o 40 procent.