3- letni chłopiec jest wesołym przedszkolakiem. Wraz z innymi dziećmi z Czarodziejskiej Akademii, poznaje uroki beztroskiej zabawy.

- Największym szczęściem dla nas, rodziców, jest szczęście Antka, które widać na jego uśmiechniętej buzi, gdy wychodzi z przedszkola czy zajęć – zapewnia mama.

Zajęcia takie jak np. sensoplastyka (uczęszcza na nie do Niepublicznej Poradni Psychologiczno-Pedagocznej Kraina Wyobraźni) wpływają na jego rozwój i zmysły. Dzięki nim robi wielkie postępy. Niebawem zacznie też rehabilitację z tyflopedagogiem, czyli terapię widzenia i orientacji przestrzennej.

O chorobie chłopca i akcjach na jego rzecz przeczytasz w artykule: Wszyscy razem dla Antosia.

Lew podróżnik

Każda podróż do Stanów jest wielką wyprawą, nie tylko ze względu na odległość i związane z nią godziny podróży.

- Nowotwór, który mieszka w oczkach Antka nie dając żadnych znaków ostrzegawczych na zewnątrz, potrafi z dnia na dzień wznowić się lub stworzyć nowe aktywne ogniska nowotworowe. Dla nas oznacza to konieczność pozostania w Stanach na kilka miesięcy i powrót do aktywnego leczenia – wyjaśnia mama.

Dlatego tak ważne są kontrole w nowojorskiej klinice. W zależności od tego, co lekarz znajdzie w oczach Antosia, wyznacza kolejną datę wizyty. Dwie ostatnie odbyły (na szczęście) z 12-tygodniową przerwą. Nie zmienia to faktu, że siatkówczak nadal zagraża 3-latkowi i nie zatrzyma go nawet koronawirus.

Zamknięcie granic w USA z jej powodu zaskoczyło rodziców Antka dwa tygodnie przed planowaną, marcową wizytą u dr. Abramsona.

- Ze strachem oraz świadomością o podejmowanym ryzyku, zaczęliśmy poruszać niebo i ziemię oraz organizować możliwość wylotu – wspomina pani Gabrysia.

Niebezpieczeństwo czyhało z dwóch stron. Z jednej wylot do epicentrum koronawirusa, jakim był stan Nowy Jork, z drugiej konsekwencje dla życia Antka jeśli badania się nie odbędą.

Ale udało się!

5 dni, 4 samoloty, 2 wizyty w szpitalu, obowiązkowy test na COVID-19 przed badaniami i mnóstwo ludzi (Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Ambasada Amerykańska, Polskie Linie Lotnicze LOT, Konsulowie w Chicago oraz Nowym Jorku, amerykańska Fundacja Dar Serca), zaangażowanych w to, aby ich wizyta w USA mogła się odbyć i to w jak najbardziej bezpieczny sposób. Największym sukcesem były dobre wyniki badań.

Nie obeszło się jednak bez „przygód”. Ósmego dnia domowej, dwutygodniowej kwarantanny, zadzwonił telefon…

Była to pani z pabianickiego sanepidu. Wśród pasażerów samolotu, którym wracali do Polski, wykryto koronawirusa. Poza tym, cała trójka miała objawy podobne do tych, które towarzyszą koronawirusowi.

- Strach o Antka był pierwszą i w zasadzie jedyną myślą, którą mieliśmy w głowie przez kolejne 38 godzin. Dzięki Pani Izie z Sanepidu ekspresowo zrobiono nam test oraz podano wyniki, które okazały się negatywne – opowiada mama.

Wszystkie dolegliwości zdrowotne były na szczęście związane z przeziębieniem, zmęczeniem organizmu po intensywnej podróży, zmianą stref czasowych i brakiem snu.

Komu z drogę...

Czas szybko leci i za około trzy tygodnie czeka ich kolejna, niemała przeprawa. Wraz z nią izolacja na dwa tygodnie przed oraz dwa tygodnie po badaniu w znieczuleniu ogólnym. Przeszkodą w wykonaniu go może być nawet zwykły katar. Mimo to już planują, jak spędzą czas po kwarantannie.

- Pojedziemy rowerami na lody do Bezy Krówki, później na nasz piękny, pabianicki Lewityn. Planujemy też wycieczkę po ZOO w Borysewie ulubionym pociągiem Antka – wylicza mama chłopca.

Antosia nadal można wspierać, przekazując fundusze na konto fundacji Nasze Dzieci przy Klinice Onkologii w Instytucie „Pomnik–Centrum Zdrowia Dziecka” w Warszawie. Wpłaty umożliwiają chłopcu wyjazdy na zagraniczne leczenie. Tam też wpływają co roku środki z 1% podatku (KRS 0000249753, cel szczegółowy Antoni Świech).