- A mamy jakieś wyjście? Tankujemy i pracujemy – mówi Janusz Keller z Ośrodka Szkolenia Kierowców w Pabianicach. - Jakoś musimy sobie radzić. Nie kupimy przecież paliwa w rafinerii. U nas kursant średnio robi po 800-900 kilometrów, podwyżki paliw mocno nas dotknęły.

A to nie jedyne koszty, z którymi mierzą się właściciele szkół jazdy.

- Znacząco wzrosły pensje pracowników. Wzrosły składki ZUS. Opłaty za prowadzenie firmy związane z Polskim Ładem też dały nam po kieszeniach – dodaje Keller.

Podwyżki cen kursów nie wystraszyły jednak mocno pabianiczan, którzy bez względu na koszty szkolą się na kierowców.

- Dzisiaj wyrokowanie o tym, czy spadnie zainteresowanie naszymi usługami, to wróżenie z fusów – dodaje pan Janusz. - Pierwszy kwartał zawsze jest ruchomy, czasem kursantów jest mniej, czasem więcej. Obecnie mamy kalendarz zapisany na dwa tygodnie do przodu. Nie narzekamy. Mamy czterech pracowników i wszyscy pracujemy. Myślę, że w maju, czerwcu będziemy widzieli, czy podwyżki zniechęcą ludzi. Nauka jazdy to jednak nie zakup smartfona, tylko inwestycja w siebie na całe życie.

30 września 2020 roku cena kursu w Ośrodku Szkolenia Kierowców Janusza Kellera wynosiła 1.550 zł, w grudniu 2020 r. wzrosła już do 1.750 zł. Od maja 2021 r. do 1 lutego 2022 r. kursanci płacili po 1.900 zł. Od 1 lutego 2022 r. ta cena wynosiła już 2.100 zł.

- Dzisiaj sięga już 2.200 zł. Za chwilkę będzie to 2.300 zł – wylicza właściciel szkoły jazdy.

W Łodzi ceny kursów wahają się już w granicach 2.700 zł, w Warszawie to nawet 3.800 zł.

- Niestety są szkoły, które zaniżają ceny – dodaje Keller. - Gdy u nas wahały się one w granicach 2.100 zł za kurs, u nich było to 1.700 zł. Ja chciałbym się jednak zapytać, czy taki właściciel szkoły opłaca ZUS i ile zarabiają jego pracownicy.

Ceny musiały poszybować w górę.

- Oczywiście proporcjonalnie do wzrostu kosztów paliwa. No, jest tragedia z tymi cenami – mówi Andrzej Rybak z Auto Szkoły w Pabianicach. - Opłata za kurs wzrosła u nas o 200 zł - do 2.100 zł, a powinna wzrosnąć o 500 zł. Na razie jednak czekamy, ceny paliwa odrobinę się ustabilizowały. Postaramy się utrzymać taką cenę jak najdłużej. Ale przed nami kolejne kalkulacje. Do góry idą nie tylko ceny za paliwo… wystarczy iść na zakupy, materiały biurowe, chemia, wszystko podrożało, bo droższy jest transport.

Z obawą w przyszłość patrzą również taksówkarze.

- Jeszcze kilka miesięcy temu mogliśmy wyjeżdżać do pracy na osiem godzin, a później cieszyć się życiem rodzinnym – mówi pan Krzysztof, który od 15 lat wozi pabianiczan taksówką. - Niestety, żeby wyjść na swoje i zarobić porównywalnie z tym, co było przed podwyżkami, musimy pracować po 12 godzin. Wielu z nas ma kredyt, płaci wysokie raty za samochód. Rzucenie taksówki niewiele tu zmieni, bo trudno o dobrą pracę, a raty rosną.

Kursy taxi nie podrożały, żeby nie odstraszyć klientów.

- W grudniu jedynie cena za przysłowiowe trzaśnięcie drzwiami poszła do góry z 8 do 9,50 zł – dodaje taksówkarz. - Jedziemy po staremu, za 2,50 zł za każdy kilometr. Dodam, że przez ostatnie jedenaście lat nie było u nas żadnych podwyżek, a w tym czasie sporo się zmieniło, wzrosły koszty pracy - ZUS i inne wydatki.

Pabianiczanie jeżdżą taksówkami.

- Sprzyja nam sytuacja drogowa w naszym mieście – mówi taksówkarz. - Wiele osób ma teraz problem ze znalezieniem miejsca do parkowania, a musi na przykład szybko dostać się do pracy. Co tu dużo mówić, autobusem też szybko nigdzie nie dojedziemy. Nie dość, że te często się spóźniają, to jeszcze nowe objazdowe trasy znacznie wydłużają czas drogi. Klienci zagryzają zęby i wsiadają do taksówek.

Niestety, nic nie wskazuje na to, żeby ceny paliw zaczęły spadać, a koszty paliwa biją poważnie po kieszeniach przewoźników, bo tankowanie stanowi nawet 40 proc. kosztów prowadzenia ich działalności.

- Jest bardzo ciężko – mówi właściciel jednej z firm transportowych w Pabianicach. - Ja mam jedną ciężarówkę i nie zatrudniam pracowników, więc daję jeszcze radę, ale koledzy, którzy mają więcej samochodów, naprawdę ciężko przędą. Wielu ledwo wiąże koniec z końcem.
Trzeba czekać.

- Sytuacja jest nieprzewidywalna, zmienia się z tygodnia na tydzień – dodaje kierowca. - Na pabianickim rynku z jednym samochodem zostałem sam. Mały transport wymiera. Gdybym zatrudniał teraz ludzi, musiałbym się poddać. Inwestorzy nie chcą uwzględniać podwyżek paliw w cenach za usługi.