Do Mielna zjechały morsy z całej Polski oraz spora ekipa ze Szkocji, by wystartować w 1. Międzynarodowych Mistrzostwach w morsowaniu V. Romanowski Polska 2024. Pabianice także miały swoją reprezentację, złożoną z czterech osób.

Najwytrwalsza i najtwardsza okazała się Anna Kacperska, która w wodzie o temperaturze zero stopni spędziła aż trzy godziny i 16 minut.

- Weszłam do balii o godzinie 15.44, a opuściłam ją punktualnie o 19.00 – mówi srebrna medalistka. – Do zwyciężczyni z Polski zabrakło mi jednej godziny i jednej minuty.

Na 6. miejscu wśród panów uplasował się Sławomir Lucjan Szczesio, który wytrzymał 2 godziny i 12 minut.

7. u pań była Monika Szwej (1 godzina 18 minut), zaś Robert Kot u panów był 13. (1 godzina 16 minut).

W kategorii mężczyzn wygrał Szkot, który w lodowatej wodzie  spędził sześć godzin i jedną minutę.

Zawodnicy siedzieli w specjalnych baliach po maksymalnie pięć osób. Byli podzieleni na kategorie: męską i żeńską, a dodatkowo według współczynnika BMI (Body Mass Index – grz). Regularnie sprawdzano temperaturę wody, jeśli była zbyt ciepła, część odlewano i dosypywano lodu.

- Poza tym byliśmy pod czujnym okiem ratowników, którzy co 10 minut mierzyli nam specjalnymi termometrami temperaturę ciała w uchu – opowiada Anna Kacperska. – Poza tym co chwilę zadawano nam pytania sprawdzające naszą świadomość, czy nie „odpływamy”.

Siedzenie w zimnej wodzie przez tyle godzin to walka o przetrwanie, bo umysł wysyła sygnały, że niebawem człowiek zamarznie, więc trzeba uciekać.

- Moim zadaniem było uspokoić umysł, obserwować swoje ciało, wierzyć oraz ufać sobie  że mogę więcej niż mi się wydaje – przyznaje wicemistrzyni.

Jeśli temperatura ciała morsa spadała poniżej 35 stopni, co oznacza pierwszy stopień hipotermii, organizatorzy natychmiast „wyganiali” zawodnika z balii.

- Jeżeli u uczestnika pojawiają się drgawki, to… dobrze. To informacja, że organizm świetnie radzi sobie z zimnem – wyjaśnia zawodniczka. – Trzeba pozwolić drgać.

Ważna jest dieta i masa ciała. Przed zawodami należy zjeść porządną dawkę węglowodanów i mięsa. W trakcie pobytu w balii nie można niczego jeść, ani pić. Jeśli zawodnik opuści balię, automatycznie kończy zawody.

Każdy mors musiał stawić się w miejscu zawodów godzinę przed zawodami.

- Badano nam ciśnienie, poziom cukru we krwi, wagę i wzrost, trzeba było też powiedzieć jak długo się morsuje – mówi nasza wicemistrzyni. – Ja morsuję od pięciu lat, dwa lata temu byłam na Akademii Morsowania. Rozmowy ze specjalistami oraz kilka cennych lektur ukierunkowało i zmieniło moje postrzeganie morsowania.

Tak naprawdę dla naszej zawodniczki był to… debiut w tej rangi zawodach i pierwszy tak długi pobyt w lodowatej wodzie.

- Wcześniej  maksymalnie po 40 minut wytrzymywałam w Grabii – przyznaje Kacperska.

Pabianiczanka przygotowywała się do startu w zawodach morsując dwa, trzy razy w tygodniu i dużo czytała. Pomogła jej także medytacja.

– Do morsowania trzeba podejść bardziej mentalnie, nie bać się zimna i je zrozumieć – zaznacza.

W zlocie morsów uczestniczyło ponad sześć tysięcy osób. W mistrzostwach wystartowało około siedemdziesiąt z nich.