Magdalena Szkop – Anita Plucińska. Ten duet będzie się śnił naszym koszykarkom dzisiejszej nocy. Pozyskane z Bochni zawodniczki wygrały mecz łodziankom. Ta pierwsza popisywała się swobodnymi, indywidualnymi wejściami pod kosz, z łatwością ogrywała pabianiczanki, umiała sobie znaleźć wolne miejsce na parkiecie, z którego bezlitośnie punktowała. Wreszcie rzucała za trzy, doprowadzając do wściekłości naszego szkoleniowca, Piotra Rozwadowskiego. Ta druga zdobywała piekielnie ważne punkty w trzeciej i czwartej kwarcie, które pozwoliły ełkaesiankom być o krok, a nawet dwa przed goniącymi je pabianiczankami.

My takich zawodniczek nie mieliśmy. Znakomicie spisywała się Patrycja Daliga, która rzuciła aż cztery „trójki”, ale w końcowych momentach jej pewna dotychczas ręka zawiodła. Może dlatego, że grała przez pełne 40 minut i zmęczenie dawało znać o sobie?

Grająca z konieczności na pozycji rozgrywającej Kaja Grygiel (Natalia Łopińska doznała kontuzji) została przyćmiona przez „jedynkę” gości, czyli Szkop. W ataku pozycyjnym wyraźnie brakowało nam elementu zaskoczenia. Takiego choćby jak dwa świetne podania pod kosz w wykonaniu Natalii Danych do Magdaleny Grzelak. Nasza kapitan zakończyła mecz z double-double (16 pkt – 14 zbiórek) i chwilami przy łódzkiej olbrzymce Wiktorii Musze wyglądała niczym profesor. Królową zbiórek została Natalia Rosińska (zbierała piłkę 16 razy), ale stanowczo zbyt rzadko rzucała do kosza.

W pierwszej kwarcie wyglądaliśmy naprawdę dobrze. Naszą grę w ofensywie napędzała waleczna Daliga, wspierana przez pewną siebie Danych i ostoję spokoju – Grzelak, która jednak dała się zablokować Musze i zaliczyła niewymuszoną stratę. Było trochę nerwowości, ale wygraliśmy 24:18. W drugiej kwarcie przeprowadziliśmy chyba najbardziej efektowną akcję meczu – Dalidze, która ratowała piłkę przed wyjściem poza linię końcową, wyszła świetna asysta do Patrycji Kirsz, która trafiła z faulem. Wygrywaliśmy wtedy 27:22. Potem w naszą grę wkradło się nieco chaosu i niedokładności, z czego korzystały łodzianki i wynik był na styku. Na przerwę schodziliśmy wygrywając 40:37.

Pierwsze punkty po zmianie stron zdobyły łodzianki po koszmarnej stracie Grygiel. ŁKS szybko wyszedł na prowadzenie i musieliśmy gonić. Nie wypracowywaliśmy sobie czystych pozycji do rzutu, zaś w obronie zostawialiśmy zbyt dużo miejsca i swobody wspomnianej Szkop, która wykorzystywała nasze niezdecydowanie.

Przed ostatnią odsłoną mieliśmy cztery punkty straty (50:54). Po skutecznej grze Grzelak i Danych wyszliśmy na prowadzenie 59:56. W 34. minucie wygrywaliśmy jeszcze 63:61, ale potem zaczęła się seria pudeł, zaś Plucińska i Szkop bezbłędnie trafiały do kosza. Na dwie minuty przed końcem było 63:71. Po skutecznych wolnych Danych było 67:71. Byliśmy blisko ŁKS, a jednocześnie daleko, bo nie potrafiliśmy trafić z akcji. Po końcowej syrenie zwycięski taniec na parkiecie w Pabianicach wykonały łodzianki.

Pod koniec pierwszej połowy fatalnie wyglądającej kontuzji kolana nabawiła się łodzianka, Patrycja Kawczyńska. Trener gości Piotr Zych, widząc co się stało, aż złapał się za głowę. Koszykarce z Łodzi życzymy szybkiego powrotu do zdrowia.

Grot: Danych 22, Daliga 19, Grzelak 16, Grygiel 5, Rosińska 4, Kirsz 3, Poleszak.