Włókniarz Pabianice – MKS 2000 Tuszyn 7:1 (1:0)

Bramki: 1:0 – Rafał Sulima 36. min, 2:0 – Damian Kozłewski 52. min, 3:0 – Ireneusz Grącki 55. min (rzut karny), 4:0 – Damian Kozłewski 63. min, 5:0 – Ireneusz Grącki 75. min (rzut karny), 6:0 – Michał Kacprzyk 84. min, 6:1 – Marcin Bykowski 85. min, 7:1 – Rafał Sulima 90. min
 
Już przed spotkaniem z MKS-em Tuszyn Włókniarz był pewny upragnionego awansu, gdyż wczoraj swój mecz w Kutnie z rezerwami III-ligowego MKS-u 4:5 przegrał Górnik Łęczyca. Mimo tego pabianiczanie postanowili zupełnie nie patrzeć na innych i okazali się bezlitośni wobec czerwonej latarni ligi – MKS-u 2000 Tuszyn. „Zieloni” rozgromili rywali aż 7:1, jednak gdyby skończyło się „dwucyfrówką”, nikt nie byłby szczególnie zdziwiony. Momentami piłkarze Włókniarza wręcz „bawili się” ze swoim przeciwnikiem.
 
Rozpoczęło się bardzo obiecująco. Już w pierwszej minucie na bramkę uderzał Damian Kozłewski, ale jego strzał był zbyt słaby, aby zaskoczyć Adama Walczaka. Gra jednak szybko się wyrównała i na kolejną okazję trzeba było czekać aż do 26. min. Wtedy po zgraniu piłki przez Gorącego nad poprzeczką uderzał Łukasz Tyczyński. Mocniej do ataku pabianiczanie zerwali się dopiero w ostatnich dziesięciu minutach pierwszej odsłony. W efekcie w 36. min „zieloni” wyszli na prowadzenie za sprawą Rafała Sulimy, który wykończył kombinacyjną akcję drużyny. Włókniarz chciał pójść za ciosem i podwyższyć jeszcze przed przerwą. W 43. min nikt nie zamknął mocnego podania wzdłuż bramki autorstwa Tyczyńskiego. Minutę później rajdem wzdłuż linii końcowej popisał się Kulik. Pomocnik Włókniarza wycofał piłkę na 12 metr do nabiegającego Kosmali, a ten bez namysłu uderzył na bramkę, jednak golkiper rywali zdołał nogami wybronić ten strzał. Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się skromnym prowadzeniem lidera. Rywale, choć dostali sporo swobody, ani razu nie przedarli się pod bramkę gospodarzy.
 
Siedem minut po wznowieniu gry w zamieszaniu w polu karnym piłkę obrońcom wyłuskał wszędobylski Gorący i mocno uderzył z bliska na bramkę. Bramkarz rywali instynktownie odbił piłkę przed siebie, futbolówka trafiła do Kozłewskiego, który z najbliższej odległości dopełnił formalności. Dwie minuty później indywidualną akcją zakończoną dośrodkowaniem wprost na głowę Kozłewskiego popisał się wprowadzony w drugiej połowie Ireneusz Grącki. „Koziołek” główkował jednak wprost w stojącego na linii bramkarza. „Zieloni” nie zamierzali odpuszczać i nie dawali rywalom praktycznie wyjść poza dwudziesty metr od własnej bramki. W 54. min w polu karnym przewracany był Kozłewski, a „jedenastkę” na bramkę bardzo efektownie w stylu Antonina Panenki zamienił Irek Grącki. Trzy minuty później potężnie z dystansu nad poprzeczką huknął Sulima. Po kolejnych 120 sekundach obok bramki z dystansu uderzał Tyczyński. Oblężenie bramki Tuszyna trwało w najlepsze. Wreszcie w 63. min idealnym podaniem Kozłewskiego obsłużył Kacprzyk i ten pierwszy podwyższył na 4:0.
 
Od tej pory aż do 75. min i bramki na 5:0 trwał prawdziwy festiwal nieskuteczności i pokaz jak nie należy wykańczać akcji sam na sam. Rozpoczęło się od 65. min i zablokowanego strzału z bliska Gorącego po trójkowej akcji z Kacprzykiem i Kozłewskim. Kilkanaście sekund później w trzech na spotkanie z bramkarzem Tuszyna wychodzili Kozłewski, Sulima i Gorący, ale ten ostatni postanowił sam zakończyć akcję i uderzył wprost w bramkarza. Po tej akcji nastąpiła trzyminutowa przerwa w grze, bo na boisko wtargnął… pies. Być może sympatyczny czworonóg także chciał dołożyć swoją cegiełkę do awansu, bo ciężko go było przegonić z boiska. Na szczęście udało się, a z pomocą właścicielowi przyszedł bramkarz MKS-u. Po krótkiej przerwie indywidualną akcją popisał się I. Grącki, a strzał Kozłewskiego z bliska został zablokowany. W 73. min w roli dogrywającego znalazł się Gorący, a „Koziołek” z metra trafił w bramkarza. Dwie minuty później w polu karnym przewracany był Bednarczyk, a rzut karny ponownie na bramkę zamienił Ireneusz Grącki, tym razem popisując się mocnym uderzeniem w róg bramki.
 
Minutę po piątej bramce kapitalnym podaniem Sulimę obsłużył I. Grącki, a ten pierwszy chciał umiejętnie przerzucić wychodzącego z bramki Walczaka, ale przerzucił… bramkę. Sześćdziesiąt sekund później Sulima mógł się zrehabilitować, gdyż ponownie stanął oko w oko z bramkarzem po dwójkowej akcji z Kozłewski, jednak znów przegrał pojedynek z Walczakiem.
 
W 80. min, wykorzystując ofensywne ustawienie Włókniarza, po raz pierwszy w meczu pod bramkę przedarli się goście. Marcin Bykowski umiejętnie minął Cezarego Bartnika, jednak mając przed sobą pustą bramkę uderzył… w boczną siatkę. Minutę później w odpowiedzi po indywidualnej akcji na skrzydle i „złamaniu” z piłką w pole karne w poprzeczkę uderzał Tyczyński. W 82. min kolejną akcję Tuszyna strzałem nad poprzeczką zakończył Maciej Pakulski. Sto dwadzieścia sekund później dalekie wybicie Bartnika i kiks obrońcy wykorzystał Michał Kacprzyk efektownym wolejem posyłając piłkę do siatki. W 85. min bramkę na otarcie łez dla gości zdobył Marcin Bykowski, z bliska kierując piłkę do siatki. „Zieloni” nie zamierzali jednak poprzestać. W 87. min nad poprzeczką uderzał Kozłewski, a minutę później z takim samym skutkiem z woleja uderzał Sulima. Wreszcie w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry akcję KozłewskiSulima strzałem z najbliższej odległości wykończył ten drugi. Chwilę później arbiter spotkania zagwizdał po raz ostatni.
 
Piłkarze utworzyli wraz z trenerami i działaczami na środku boiska popularne „kółeczko” i rozległy się śpiewy radości. Polał się również szampan, a wkrótce do góry „powędrował” trener Rosiński. Najbardziej utytułowany pabianicki klub po czterech latach od spadku wraca do IV ligi!
 
 
Włókniarz: BartnickiBednarczyk, Dziuba (56. min, K. Kita), Jędras (46. min, Janasiak), KosmalaTyczyński, Sulima, Usiak (46. min, I. Grącki), Kulik (46. min, Kacprzyk) – Kozłewski, Gorący.