Eksperci twierdzą, że prędkość była zawrotna. Wskazują na to choćby makabryczne obrażenia ciała zabitego. Ale i siła, z jaką niedoświadczony motocyklista (bez prawa jazdy na motor) wpadł na drzewo.
Policja zajmuje się także wyjaśnianiem pozostałych okoliczności tragedii. Właściciel hondy, na której rozbił się Michał R., zeznał, że kluczyk do motoru położył na ladzie stacji benzynowej. Nie spodziewał się, że Michał może go zabrać, wykorzystując chwilę nieuwagi kolegi. Ale sprawdzana jest także druga wersja zdarzeń – że właściciel hondy dał się przejechać Michałowi. Jeśli tak, to stanie przed sądem, bo pozwolił prowadzić motor osobie bez uprawnień.
 

WIĘCEJ: Rozbił sie na drzewie