W nowej przędzalni i nowej tkalni na południu Polski fabrykanci chcieli zatrudnić 3.000 tanich chłopów z Podkarpacia

Same tylko zaległości podatkowe Kruschego i Endera wobec państwa polskiego przekraczały 5 milionów złotych. W 1938 roku była to kwota astronomiczna. Robotnik fabryczny zarabiał około 100 zł miesięcznie, robotnik rolny - 60 zł, urzędnik – 180-300 zł. Samochód osobowy polski fiat 508 kosztował 4.950 zł, ford – 5.080 zł, opel kadett – 5.300 zł, renault – 6.800 zł. Zatrudniające 4.900 robotników pabianickie zakłady Kruschego i Endera miały coraz większe kłopoty ze sprzedażą swych tkanin. Zarząd firmy brał pod uwagę konieczność zamknięcia fabryki nad Dobrzynką. Byłaby to katastrofa dla miasta i wielu tysięcy rodzin włókniarzy, skazanych na bezrobocie.

Ratunek przyszedł z rządu II RP. W 1937 roku minister skarbu - Eugeniusz Kwiatkowski, zaproponował umorzenie 5-milionowego długu wobec państwa w zamian za udział firmy Krusche i Ender w wielkiej budowie –Centralnego Okręgu Przemysłowego. Fabrykanci z Pabianic mieliby zbudować (za 9 milionów zł z zaciągniętych kredytów) bardzo duży zakład na południu Polski – obok hut stali, walcowni, fabryk zbrojeniowych, wytwórni opon, silników i akumulatorów. Większość tych zakładów szykowano na wypadek wojny (miały zaopatrywać armię).

Pabianiczanie zajęliby się produkcją kordu – grubego włókna potrzebnego do wytwarzania opon oraz wyrobem tkanin na żołnierskie plecaki, namioty, spadochrony i wojskowe balony. „Kruschemu” obiecywano państwowe zamówienia na bieliznę i mundury dla polskich żołnierzy.

W nowej fabryce miałoby pracować do 3.000 osób. Bardzo starali się o to także baranowscy włodarze: burmistrz Jan Drzewiński i wójt Jan Bodek.

Półtora roku przed wybuchem wojny minister Kwiatkowski wskazał plac budowy zakładów - na południe od wsi Skopanie kołoBaranowa Sandomierskiego, między Mielcem i Sandomierzem. Wioska Skopanie leży w odległości 3,5 km od renesansowego zamku Leszczyńskich w Baranowie, zwanego „małym Wawelem”. Przy fabryce Kruschego i Endera zaprojektowano dwa domy dla 14 rodzin pracowników i willę dyrektora. Wytyczono też bocznicę przy linii kolejowej Dębica – Rozwadów.

Artykuł w "Głosie Porannym" z 1938 roku.

Fotografia do artukułu "Republiki" z 1938 roku.

Pssst, tajemnica!

O tym, że „pabianickie” zakłady włókiennicze na terenie COP-u budowano w tajemnicy (także wojskowej) świadczą choćby pierwsze informacje prasowe na ten temat. Pojawiły się one dopiero z początkiem 1938 roku, gdy plany budowy w wiosce Skopanie były już dopięte na ostatni guzik. Mimo to dziennikarze nie wiedzieli, kto będzie budował, jak dużą fabrykę i co ta fabryka ma wytwarzać. 3 marca 1938 roku dziennika „Echo” na swej pierwszej stronie napisał, że do wznoszenia murów tkalni na południu Polski szykują się… prezesi dawnych zakładów Oskara Kindlera. „W miejscowości Słupca pod Sandomierzem zostało zakupionych 23 mórg gruntu pod budowę szeregu gmachów fabrycznych przez Pabianickie Zakłady Włókiennicze (dawniej Kindler)” – doniosło „Echo”.

Pięć miesięcy później dziennik „Orędownik” ustalił, że to jednak nie Kindler, lecz firma Krusche i Ender buduje koło Sandomierza przędzalnię bawełnianą na 20 tysięcy wrzecion. A „Głos Poranny” dodał, że nowa fabryka powstająca w odległości 100 metrów od granicy Baranowa Sandomierskiego koło Tarnobrzega ma kosztować 9 milionów zł i zatrudni 3.000 pracowników do przeróbki lnu oraz konopi.

Uruchomienie produkcji ma nastąpić jesienią 1939 r. Przy fabryce będzie budowane osiedle mieszkaniowe dla personelu. „Liczba mieszkańców Baranowa może wkrótce wzrosnąć do 10 tysięcy” – prorokowała gazeta.

Znacznie więcej ujawniła „Republika” z 27 listopada 1938 roku, drukując relację z Centralnego Okręgu Przemysłowego. Pada w niej stwierdzenie, iż niektóre nowe fabryki będą ulokowane pod ziemią, osłonięte gęstym lasem. Dotyczyło to zwłaszcza zakładów przemysłu obronnego: wytwórni materiałów wybuchowych i amunicji, celulozy, mas plastycznych, syntetycznego kauczuku i masek gazowych.

Gazeta podała, że „pabianicka” fabryka firmy Krusche i Ender ma produkować kord (podkład pod gumę do opon) oraz impregnowane płótna namiotowe, tornistry dla żołnierzy i tkaniny do budowania ogromnych balonów wojskowych. „Budowa tej fabryki jest pierwszym krokiem przemysłu włókienniczego na terenie COP-u. Wicepremier, inż. Kwiatkowski wskazywał ją, jako znak angażowania się w COP-ie kapitału prywatnego” – informowała „Republika”.

Cztery miesiące przed wybuchem wojny ta sama gazeta doniosła, że pabianicka firma Krusche i Ender „kończy budowę hal pod Baranowem i z początkiem maja przystąpi do montażu maszyn. Będzie to jedna z większych fabryk włókienniczych na terenie Centralnego Okręgu Przemysłowego. O jej rozmiarach świadczy fakt, że hale fabryczne zajmują obszar 9.500 metrów kw. Po sąsiedzku rozpoczęto budowę zespołu budynków mieszkalnych”. Do wybuchu wojny zbudowano halę produkcyjną, magazyn surowców, portiernię, fundamenty pod kotłownię i 3 budynki mieszkalne.

Skopanie: przyfabryczne osiedle (widok obecny). foto. Roman Kubiak

Z rąk do rąk

3 września 1939 roku, gdy wojska hitlerowskich Niemiec wdzierały się w głąb Polski, firma Krusche i Ender otworzyła nową fabrykę. Wprawdzie wciąż czekano na dostawy maszyn, surowców i prądu elektrycznego, mimo to do pracy przyjęto 300 robotników. Jednak produkcja nie ruszyła.

Podczas okupacji Niemcy wykorzystywali ogromną pustą halę. Urządzili w niej magazyn zboża i warsztaty wojskowe. Do warsztatów (filii zakładów lotniczych w Mielcu) zwożono uszkodzone samoloty Luftwaffe. Naprawiano je i modernizowano. Pracowało przy tym kilkunastu niemieckich inżynierów i techników i około 80 robotników przymusowych, głównie Polaków.

W 1945 roku fabrykę upaństwowiono. Firma Krusche i Ender została wykreślona z rejestrów własności gruntów i budynków. „Ludowa” władza chciała uruchomić tu produkcję ubrań roboczych dla murarzy, ślusarzy i drogowców, lecz brakowało maszyn i inżynierów znających się na włókiennictwie. Do byle jak wykańczanych domów pracowniczych wprowadzili się lokatorzy – przeważnie repatrianci.

Dopiero w 1948 r. udało się sprowadzić maszyny włókiennicze - poniemieckie. Rok później w fabryce wyprodukowano pierwszą tonę przędzy bawełnianej i pierwsze bawełniane firanki. Nad wejściem do hali zawisła tablica z napisem: „Państwowa Fabryka Firanek i Koronek”. W latach 50., gdy pracowało tu blisko 2.000 osób, fabryka miała patrona - Małgorzatę Fornalską. Rozbudowano osiedle robotnicze (dla 77 rodzin), w willi urządzono przychodnię lekarską i aptekę. Do nowych bloków wprowadziło się 348 rodzin, oddano do użytku żłobek, przedszkole, ujęcie wody z wieżą ciśnień, szkołę przyzakładową i oczyszczalnię ścieków. W 1957 r. firma zmieniła nazwę na Wisan. Uruchomiono produkcję firanek poliestrowych.

W 1992 roku fabryka została sprywatyzowana. Choć zatrudnienie w Wisanie zmalało do 430 osób, dziś jest to jeden z największych wytwórców firanek w Europie. Wyroby z Podkarpacia są wysyłane do Szwecji, Niemiec, Wielkiej Brytanii, RPA, Chile, Nowej Zelandii. USA i Kanady. Wisan produkuje także zasłony, obrusy, bieżniki, serwety, ręczniki, pościel i komeżki dla ministrantów.

***

Centralny Okręg Przemysłowy (COP)

W latach 1936-1939 rząd Polski próbował wydostać kraj z kryzysu ekonomicznego i bezrobocia, budując ogromny kompleks przemysłowy w centralnych i południowych regionach Rzeczpospolitej. Drugim celem utworzenia Centralnego Okręgu Przemysłowego było zwiększenie potencjału zbrojeniowego Polski.

COP powstawał na obszarze 60.000 km kw., zamieszkanym przez 6 mln  osób.

W ciągu zaledwie 4 lat zamierzano zbudować m.in.: hutę, odlewnię lekkich stopów (dla lotnictwa), walcownię metali kolorowych, elektrownię, fabrykę obrabiarek, zakłady lotnicze, wytwórnię silników, wytwórnię materiałów wybuchowych i amunicji, fabrykę pistoletów i karabinów, fabrykę porcelany (izolatorów), wytwórnię kauczuku syntetycznego i opon.

Roman Kubiak

Fabryka pod Sandomierzem dziś (foto.Roman Kubiak)

PRZECZYTAJ INNE ARTYKUŁY TEGO  AUTORA:

Gdy pabianiczanie płynęli do Brazylii. Za chlebem

Jak szynka z Pabianic podbiła Stany Zjednoczone

100 milionów dolarów czeka na pabianiczanina!

Będzie wymiana pieniędzy: za 100 starych złotych - tylko 1 zł