ad

"Kupiec Zelik Rozengart przyjął weksle podpisane przez dwóch panów: Andrzeja Kmicica i Michała Wołodyjowskiego. Weksle owe przyniósł mu młody zdolny handlowiec Rubin Kotłownik” – w październiku 1933 roku pisał dziennik „Echo”.

„- Kto jest ten Andrzej Kmicic? – nieufnie spytał kupiec, odczytując podpis na wekslu.

- To bogaty człowiek, szlachcic z Kresów. Wielki ma las, samej granicy będzie ze dwie mile – odparł Kotłownik.

- A ten drugi, Michał Wołodyjowski?

- To oficer, pułkownik. On ma się żenić z bardzo bogatą panną, która się nawet nazywa Bardzobogata (chodziło o Anulkę Borzobohatą, narzeczoną Wołodyjowskiego – przypisek).

Znacznie później okazało się, że obydwa weksle były bez pokrycia”. Oszust posłużył się nazwiskami bardzo znanych Polaków, o losach których przedwojenni Żydzi z Pabianic raczej nie czytali w powieściach Henryka Sienkiewicza...

„Echo”, październik 1933

 

***

Włosi wyasfaltują drogę do Łodzi

 „Na wiosnę rozpoczną się prace przy asfaltowaniu szosy od wsi Chocianowice do kaplicy św. Floriana w Pabianicach. Wykona je włoskie towarzystwo asfaltowe. W ten sposób cała szosa między Pabianicami i Łodzią otrzyma nową nawierzchnię. Włoskie towarzystwo zaproponowało magistratowi Pabianic wyasfaltowanie na dogodnych warunkach całej ulicy Warszawskiej, Zamkowej i Łaskiej - do dworca kolejowego. Należy przypuszczać, że magistrat skorzysta z okazji i za jednym zamachem załatwi sprawę europeizacji bruków na centralnych ulicach miasta”.

„Republika”, listopad 1931

***

Gwałt na grzybobraniu

„17-letnia Wiesława Młynarczyk, mieszkanka wsi Porszewice, gmina Górka Pabianicka, otrzymała od ojczyma polecenie, aby nazbierała grzybów. Dziewczyna wyszła do lasu, gdzie natknęła się na trzech młodych mężczyzn, których znała z widzenia jako synów mleczarzy z Konstantynowa. Młodzieńcy zaatakowali dziewczynę. Podczas gdy najmłodszy z nich poprzestał na przypatrywaniu się ohydnej scenie, dwaj starsi dopuścili się kolejno gwałtu na obezwładnionej dziewczynie.

Zbrodniarze obawiali się, że dziewczyna pobiegnie za nimi i wskaże policji, wobec czego skrępowali nieszczęsną i pozostawili w lesie na pastwę losu. Dopiero po wielu godzinach wycieńczoną dziewczynę znalazł gajowy, który oswobodził ją z więzów. O ohydnym czynie zboczeńców gajowy powiadomił władze policyjne.

W toku dochodzenia ustalono, że mleczarze zajeżdżający do Porszewic po mleko, mieszkają w Konstantynowie przy ulicy Łaskiej. W ten sposób natrafiono na zbrodniarzy, którzy ostatecznie stanęli przed sądem. Jeden ze zwyrodnialców, 23-letni Otto Rajbert, skazany został na 3 lata więzienia, 20-letni Wilhelm Pohl na 2 lata więzienia, zaś 17-letni Józef Witkowski na rok więzienia”.

„Dziennik Łódzki”, grudzień 1932

***

Obiecują tanie domy

„Komunalna Kasa Oszczędności m. Pabianic przystępuje do organizowania towarzystwa budowy tanich domów. Do towarzystwa będzie mógł należeć każdy obywatel m. Pabianic, który zadeklaruje na dłuższy okres stałą miesięczną składkę oszczędnościową. Z oszczędnoś­ci tych oraz ze specjalnych wkładów komunalnych kasy oszczędności powstanie fundusz, z którego corocznie korzystać będą członkowie stowarzyszenia, należący do wylosowanej tury.

Procenty od pożyczek mają być bardzo dogodne. Będzie je można otrzymywać tylko na budowę tanich domów. Akcja KKO uzyskała aprobatę banków państwowych, które przyobiecały pomoc w postaci dogodnych kredytów dla kasy na cele budowlane”.

„Republika”, marzec 1933

***

Ręce precz od nabojów!

„Pomimo ciągłych wypadków z materiałami wybuchowymi ludzie nie mogą nauczyć się ostrożności. Ofiarą takiej nieostrożności stał się Bolesław Kunicki, który, starając się rozładować nabój, spowodował wybuch. Doznał on poszarpania prawej kiści i ramienia. Fatalnemu wypadkowi uległ również Józef Adamczyk, który schował do kieszeni nabój i trzymając w niej rękę, spowodował przez nagrzanie naboju wybuch. Skutki tej nieostrożności dla Adamczyka były bardzo bolesne, gdyż wybuch rozszarpał mu kiść i urwał kilka palców. Wypadki te winny być groźnym ostrzeżeniem dla osób, które wciąż lekceważą sobie materiały wybuchowe”.

„Republika”, lipiec 1933

***

Dopadli złodzieja jaj

„Zdarzały się na pabianickim targowisku kradzieże nabiału z wozów wieśniaków okolicznych, przyjeżdżają­cych na targ z własnymi produktami. Liczne meldunki w policji sprawiły, że wzmocnione zostały posterunki w okolicy targowiska. Po pewnym czasie udało się policji przytrzymać niejakiego Stefana Lewandowskiego, który kręcił się koło wozów wieśniaczych, najwidoczniej z zamiarem kradzieży masła, sera i jaj.

Skonfrontowano go z poszkodowanymi wieśniakami, którzy stwierdzili, że ilekroć zginęło im cośkolwiek z wozu, zawsze widzieli kręcącego się w pobliżu Lewandowskiego. Wobec tego policja złodzieja aresztowała i postawiła przed sąd. Sąd Grodzki w Pabianicach skazał Stefana Lewandowskiego, jako notorycznego nabielarza, na 10 miesięcy więzienia”.

„Echo”, luty 1934

***

Na tropie kiełbasy

„Od dłuższego czasu pomiędzy właścicielem domu w Ksawerowie, Ryszardem Andzorge - prowadzącym piekarnię, a lokatorem Szulczewskim, właścicielem piwiarni w tymże domu, panował głęboki antagonizm. Szulczewski skonstatował, że w nocy w niewyjaśniony sposób giną z jego spiżarni wędliny i mięso. Na próżno pilnował w każdą noc, uzbrojony w tęgi kij, bowiem kiedy się zdrzemnął, złodziej nadal wyprzątał mu mięso i robił spustoszenie w spiżarni. Na domiar złego zginęła również w sposób niewyjaśniony żarówka z przedsionka.

Prowadzone na własną rękę śledztwo nic nie pomogło i kiedy zdawało się, że sprawcy nie zostaną wykryci, zgłosił się do Szulczewskiego pewien pracownik piekarski, zatrudniony u Ryszarda Andzorge i zdradził sprawców. Okazało się, że pracownicy piekarscy Andzorga, przy pomocy skonstruowanej przez siebie wędki, przez okienko w śpiżarni wyciągali kiełbasy i mięso. Zdobyty łup dzielili pomiędzy siebie, racząc się nim na miejscu w piekarni przy akompaniamencie brzęku kieliszków wódki. Poszkodowany właściciel piwiarni Szulczewski złożył meldunek policji i sprawa znalazła się na wokandzie Sądu Grodzkiego w Pabianicach.

Akt oskarżenia zarzucał pracownikom piekarskim: Stibemu i Kempińskiemu kradzież wędlin i mięsa ze spiżarni Szulczewskiego; Osimkowi i Jungowi - kradzież żarówki, zaś właścicielowi domu i piekarni - namawianie do kradzieży. Oskarżeni Stibe i Kempiński przyznali się do winy, podkreślając jednakże, że Andzorge o tym nie wiedział i skradzionej wędliny z nimi nie jadł.

Oskarżony Osimek przyznał się do kradzieży żarówki, zaś pozostali oskarżeni do winy się nie przyznali.  Sąd skazał: Stibe Erwina i Kempińskiego Antoniego po 3 miesiące aresztu. Ozimka Piotra na 2 tygodnie aresztu, zaś pozostałych: Hugo Junga i Andzorge Ryszarda uniewinnił”.

„Echo”, marzec 1934