Nocą z 6 na 7 września z Pabianic wyjeżdżają strażacy. Swój sprzęt wiozą do Trembowli przy granicy z Rumunią. Polecenie ewakuacji wydał im prezydent miasta. Policja i Urząd Skarbowy kończą działalność. Do pomocy mieszkańcom zostaje Pogotowie Harcerskie z komendantami: Stefanem i Eugenią Czerwińskimi. To młodzież do 14. roku życia. 200 harcerzy czuwa w piwnicach Zamku, gdzie jest schron przeciwlotniczy. Na zamkowym dachu, za attyką, dyżurują ochotnicy Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej. Wypatrują hitlerowskich samolotów.

Pierwsze oddziały Niemców wkroczyły do Pabianic o 5.00. To zmotoryzowany pułk SS Leibstandarte Adolf Hitler i 17. DP z batalionem czołgów. Dowodził pułkownik SS - S. Dietrich. Ale ich natarcie zostało odparte. Niemcy wycofali się za Chechło. Zginęło 10 polskich żołnierzy, 11 było rannych.

Stamtąd Niemcy rozpoczęli godzinny ostrzał artyleryjski polskich pozycji w Klimkowiźnie, Karniszewicach i parku Wolności. Spłonęła Klimkowizna, część Karniszewic i Karolewa. Pociski mocno zniszczyły stanowiska obronne naszych wojsk w parku Wolności i tabory z żywnością. W Karolewie zginęło 291 polskich żołnierzy. Wielu z nich rozjechały gąsienice faszystowskich czołgów. Kilkunastu dobili tamtejsi Niemcy, noszący czerwone opaski z napisem „Hakenkrentzen”.

Pod Chechłem, z mieszkania Niemca Krama, dywersanci dawali znaki nacierającym wojskom. W zagrodzie rolnika Adamskiego Niemcy rozstrzelali 19-letniego Janka Piechotę - ucznia Gimnazjum im. Śniadeckiego. Powód? Złapali go w mundurze harcerskim. Ciało Janka ojciec zaniósł na ramionach najpierw do domu przy ul. Narutowicza, potem na cmentarz.

Po 10.00 Niemcy rozpoczęli drugie natarcie - na stację kolejową i cmentarz żydowski. Chcieli okrążyć polskie oddziały okopane w parku Wolności. Sprowadzili samochody pancerne, czołgi i piechotę. Natarcie szło od strony Karolewa i pól za ulicą Zagajnikową. Niemieckie działa zniszczyły stanowisko polskiej artylerii między Wiejską i Zagajnikową. Zginęła całą załoga. Ulicą Wiejską niemieckie czołgi i auta pancerne parły do dworca PKP.

Przy skrzyżowaniu Łaskiej i Wiejskiej (dziś jest tu stacja benzynowa) było stanowisko polskiej artylerii przeciwpancernej. Po krótkiej wymianie ognia zginęła niemal cała załoga. Ocalał jedynie kapral Józef Salwa z Radomia - żołnierz 72. Pułku Piechoty. Kapral przez kilka godzin sam obsługiwał działo. Trafił kilka czołgów i wozów pancernych. Zabił go granat rzucony przez dywersantów, którzy podczołgali się na tył stanowiska artylerii.

Mieszkający przy Torowej 2 Kazimierz Glapa zeznał później, że granaty w stronę kaprala Józefa Salwy rzucili bracia Brodelowie z ulicy Kunickiego 5.

W drugim natarciu zginęło 112 Polaków. Niemcy się wycofali. We frontowych notatkach generał SS Kurt Meyer napisał: „Jednostki pabianickie atakują bez względu na straty (…). Walka jest przez obie strony prowadzona z niebywałą zaciętością”.

Trzecie natarcie ruszyło o 14.00. Poprzedziła je niemiecka artyleria. Pociski z dział ustawionych koło Chechła dolatywały aż do ul. Łaskiej. Za plecami polskich żołnierzy, w budynku młyna, dywersanci ustawili karabin maszynowy. Posypał się grad kul.

Niemcy nie przeszli. Ponieśli duże straty. Mimo to dowódca 28. Dywizji Piechoty - generał Bończa–Uzdowski, wydał rozkaz odwrotu w kierunku Warszawy. Wiedział, że wycieńczone i zdziesiątkowane oddziały nie dadzą rady odeprzeć kolejnego pancernego natarcia.

Późnym popołudniem 7 września przy kościele Najświętszej Marii Panny zbierały się główne siły polskiego pułku. Druga część wojska miała zbiórkę na Dużym Skręcie.
Po sformowaniu kolumny marszowej rozpoczął się odwrót - ulicami Zamkową, Warszawską, Łódzką w kierunku Łodzi.

Gdy czoło głównej kolumny minęło skrzyżowanie Zamkowej, św. Jana i Kilińskiego, padła seria z karabinu maszynowego. To z okienka na poddaszu niemieckiej szkoły handlowej (później było tam liceum ekonomiczne) przy Zamkowej 6 strzelali dywersanci. Nasi żołnierze rozbiegli się. Strzelcy z plutonu kaprala Zdzisława Dłutowskiego szybko „uciszyli” Niemców. Kilku dywersantów uciekło do pobliskiej fabryki Kruschego i Enedera, porzucając ciężki karabin maszynowy. Zginęło trzech Niemców oraz H. Woźniak – dowódca 9. kompanii, i trzech polskich żołnierzy.
Strzały do naszych żołnierzy padały też z okna kamienicy przy Konopnickiej 6 (dom Szulza).

Około 22.00 wycofujący się żołnierze wpadli w zasadzkę. W Teklinie i Żdżarach ostrzelali ich niemieccy dywersanci. Byli wśród nich Gustaw Weber (z Woli Zaradzyńskiej), Oskar Ulrich (z Ksawerowa) i Franz Nobel (z Pabianic). Karabiny maszynowe stały w oknie domu i ogrodzie Niemca Wiesego.

(na podstawie pracy Alicji Dopart - Pabianice w dniach II wojny światowej i w czasie okupacji hitlerowskiej 1939–1945)
 

Więcej – w najbliższym wydaniu papierowego Życia Pabianic (10 września)