„Rozwścieczony kochanek zmasakrował braci swej ślepej konkubiny” - 7 stycznia 1935 roku pisał lokalny dziennik „Echo”. Dzień wcześniej przed niedużym domem przy ulicy Trębackiej 10 w Pabianicach rozegrały się wydarzenia, o których przez wiele dni plotkowało całe miasto. Polała się krew.

„W domu tym od lat siedmiu zamieszkuje rozwiedziony kolejarz Stanisław Misala ze swą kochanką, 32-letnią Heleną Tosikówną. Helena ostatnio zachorowała na oczy, przy czym choroba groziła ślepotą. W czasie ostatnich trzech miesięcy nie opuszczała łóżka. Misala nic jednak nie czynił, aby zapobiec straszliwemu kalectwu swej nieślubnej żony, ponieważ nic miał odpowiednich funduszów na leczenie kobiety” – donosiło „Echo”.

Ojciec i trzej bracia Heleny Tosikówny uważali, że Misala złośliwie uchyla się od leczenia kochanki. Kilkakrotnie nakłaniali go, by zaciągnął pożyczkę na opłacenie lekarzy i kupienie medykamentów dla coraz słabszej Heleny. Pomocy nie proponowali. Ich zdaniem wszelkie wydatki powinien ponieść „szwagier”.

Sąsiedzi kolejarza opowiadali, że bracia Tosikówny często zaglądali do domu kolejarza Misali. Przynosili wódkę i wino. Ale „szwagier” nie chciał z nimi pić. Pozwalał na nocne libacje braci, a nawet uszykował Tosikom posłania w sieni swego domu. Gdy wyspali się i wytrzeźwieli, wracali do swych domów.

„Echo” relacjonowało: „Nocy wczorajszej około godziny trzeciej nad ranem do mieszkania Misali przybyli dwaj bracia Heleny Tosik: 40-letni Wincenty Tosik, zamieszkały w Marysinie pod Łodzią przy ul. Staszica 24 oraz 24-letni Kazimierz Tosik, zamieszkały w Pabianicach przy ul. Tkackiej 12. Bracia znów zaczęli Misali czynić wymówki, że nie kieruje ich siostry do lekarza. Między braćmi Tosikami a Misalą doszło do gwałtownej kłótni, w trakcie której Misala chwycił nóż rzeźnicki i pod jego groźbą zażądał od braci, by natychmiast opuścili jego mieszkanie.

Gdy w odpowiedzi na żądanie Misali bracia poczęli go obrzucać obelgami, Misala rzucił się z nożem na Wincentego Tosika i zadał mu pięć głębokich ran w klatkę piersiową oraz głowę. Jeden z ciosów przebił nieszczęśliwemu serce, skutkiem czego Wincenty Tosik padł trupem na miejscu”.

 

Cyniczny morderca?

„Widząc to, Kazimierz Tosik począł uciekać” – doniosło „Echo”. „Rozbestwiony Misala rzucił się za nim w pogoń. Gdy na podwórzu dogonił brata zamordowanego, zaczął mu również zadawać ciosy w głowę i plecy. Kazimierz Tosik otrzymał cztery głębokie rany i padł zemdlony na ziemię. Po dokonaniu swego czynu Misala wrócił do mieszkania, skąd wyrzucił na podwórze trupa Wincentego Tosika. Następnie, oświadczywszy kochance, że nic się nie stało, położył się spać”.

Sąsiedzi wezwali lekarza i policję. Doktor zbadał pokaleczonego Kazimierza Tosika i kazał czym prędzej wieźć go do szpitala. Ranny stracił dużo krwi, ale przeżył. Wincentemu Tosikowi lekarz wystawił akt zgonu.

Jeszcze tej samej nocy policja aresztowała Stanisława Misalę. „Echo” napisało, że „morderca zachował absolutny spokój i z niezwykłym cynizmem opowiedział przedstawicielom władz o szczegółach podwójnego morderstwa”.

Według innego dziennika – „Ilustrowanej Republiki”, Misala nie czekał na policjantów, lecz „sam poszedł do komisariatu i złożył zameldowanie, że zabił szwagra w obronie koniecznej”. Po przesłuchaniu policja odstawiła podejrzanego do więzienia przy ul. Kopernika w Łodzi.

Sami sobie winni

Pół roku później rozpoczął się proces o morderstwo. Bardzo chciało się mu przysłuchiwać blisko 300 ciekawskich pabianiczan, ale sala sądu była zbyt mała. Na wstępie obrońca oskarżonego poinformował, że stan zdrowia Heleny Tosikówny bardzo się pogorszył, czego przyczyną jest zdiagnozowany rak. Kobieta oślepła i mocno cierpli z bólu. Obrońca prosił o zwolnienie Misali z aresztu, bo osłabioną Tosikówną nie ma się kto opiekować.

Prokurator oskarżył Misalę o ciężką zbrodnię na Tosikach – zabicie Wincentego i zagrażające życiu poranienie nożem Kazimierza. Jednak ujawnił też, że Tosikowie aniołami nie byli. „Ojciec i trzej bracia, zażywający złej sławy w mieście, dokuczali Misali” – nazajutrz pisała „Ilustrowana Republika”. „Domagali się intensywniejszego i, co za tym idzie, droższego leczenia swej krewnej. Nieraz na tym tle mocno bili Misalę”.

Gazeta wydrukowała zeznania sąsiadów, że „w mieszkaniu Misali zawsze było pełno kogoś z rodziny Tosików. Bracia Heleny chętnie po libacjach zaglądali do Misali, jego dom wybierając sobie na miejsce noclegu. Piątego stycznia trzej bracia podpili sobie u niejakiego Zwanka. Potem późno w nocy zapukali w okno Misali i prosili o nocleg. Od progu zaczęli ubolewać nad siostrą i czynić wymówki Misali, że ją do tego stanu doprowadził.

Wtedy podenerwowany Misala wybiegł na podwórze i począł krzyczeć, że do jego domu dostali się bandyci. Kazimierz Tosik wybiegł za Misalą na podwórze i prosił go, by po nocy nie robił awantur.

Misala dał się namówić. Wrócił do domu. Ale potem nagle dobył noża i zadał nim kilka ciosów Wincentemu Tosikowi - w brzuch i bok, Kazimierz Tosik, który nadbiegł bratu z pomocą, został również poraniony nożem. Wincenty zmarł po upływie dwóch godzin”.

Przed sądem oskarżony nie przyznał się do zabójstwa. Uparcie utrzymywał, że bracia Tosikowie od dawna chcieli go zamordować. Sędzia skłaniał się ku opinii obrońcy, że częste „wizyty” pijanych Tosików i równie częste wymówki doprowadziły oskarżonego do rozstroju nerwowego. Spokojny zazwyczaj Stanisław Misala chwycił za nóż i…

Sąd był bardzo wyrozumiały, skazując Stanisława Misalę na zaledwie siedem lat więzienia.