Za strzyżeniem tęskniły nie tylko panie. „Zarośnięci” panowie w poniedziałek od samego rana stoją i czekają na swoją kolej do fryzjera przy ul. Poprzecznej.

Pabianiccy fryzjerzy mają wypełnione grafiki po brzegi. Trudno się dziwić, bo klienci czekali 1,5 miesiąca na ponowne otwarcie.

Już w środę kilkanaście minut po 12.00 rozdzwonił się telefon salonu fryzjerskiego Majka przy ul. 20 Stycznia.

- Przez kolejne trzy godziny odbierałam i zapisywałam klientów – mówi Iwona Wdowiak, właścicielka.

To było tuż po tym, jak w telewizji premier obwieścił, że w poniedziałku mogą być otwarte salony fryzjerskie, kosmetyczne oraz restauracje.

Pani Iwona w mgnieniu oka wypełniła grafik aż do czerwca. Nie tylko klientki były szczęśliwe, że wreszcie ktoś fachowo się zajmie ich włosami. Fryzjerka sama nie kryła radości. Mimo, że otwarcie na nowo salonu to dla niej niemałe wyzwanie.

Dużo zmian

Wytyczne Głównego Inspektora Sanitarnego, choć w zakresie przestrzegania higieny i dezynfekcji niewiele wprowadziły nowego, to z pewnością powiększyły koszty funkcjonowania salonów.

- Zamówiłam dużo rzeczy, w tym jednorazowe fartuchy dla nas, jednorazowe peleryny dla klientów, rękawiczki dla nas i klientów, przyłbice... - wymienia fryzjerka.

Pani Iwona kupiła także 15 pokrowców na odzież. Po co? Bo odzież wierzchnia klientów musi być odseparowana od miejsca pracy (np. wykorzystując do tego jednorazowe torby foliowe).

- Jestem zła, bo tyle mówiło się o ekologii a teraz tyle jednorazowych rzeczy trzeba wyrzucać. Zamiast czarnych worków na ubrania, które zresztą też źle się kojarzą, wolałam zamówić pokrowce. Wystarczy ich dla każdej klientki pojedynczo, a po dniu pracy każdy będzie wydezynfekowany – mówi.

Stanowiska między klientami są oddzielone ściankami z pleksi.

Ewa Rosińska z salonu Ewa przy ul. Poprzecznej będzie pracowała po 12-13 godzin dziennie.

- Kalendarz już mam wypełniony prawie do końca roku – mówi.

Między klientkami fryzjerka musi robić półgodzinną przerwę by wydezynfekować dokładnie otoczenie i sprzęt. Klientki dostają maseczki, które są wliczone w cenę usługi. Dlatego też w wielu salonach wzrosną ceny usług. Na razie nie wiele.

- Do jednej usługi strzyżenia doliczyliśmy 5 zł. To symboliczna kwota, bo nie ma co ukrywać, dostaliśmy koszmarnie po kosztach – przyznaje właścicielka Majki.

W salonie przy 20 Stycznia 28 obcinanie też jest nieznacznie droższe. Za męskie strzyżenie trzeba zapłacić 30 zł (dawniej 25 zł).

A jakie usługi są teraz najbardziej popularne?

- Najwięcej osób zapisało się na strzyżenie – ujawnia pani Ewa z Poprzecznej.

Nowością dla klientów salonów jest zakaz… używania telefonów komórkowych. Nie mogą ich używać ani klienci ani obsługa.

W salonach możemy spodziewać się również konieczności wypełnienia ankiet dotyczących stanu zdrowia.