ad

W zeszłym roku szkolnym rodzice na zajęcia dodatkowe wydawali średnio 614 zł miesięcznie (badanie CBOS za rok 2021/2022). Inne dane statystyczne są bardziej optymistyczne. Z tych zgromadzonych przez GUS wynika, że każdy rodzic wydaje średnio około 100 złotych miesięcznie na zajęcia pozalekcyjne. Niestety, ankietowani przyznawali, że wielokrotnie ze względów finansowych musieli z nich zrezygnować. A wybór jest ogromny - język angielski, gimnastyka, taniec, basen, balet, programowanie, piłka nożna, koszykówka, zajęcia plastyczne, lepienie z gliny.

Dokładając do tego korepetycje z chemii, fizyki i już niemal obowiązkowe z matematyki, można dostać bólu głowy i pytać: „Skąd brać na to wszystko pieniądze?”.

Lista dostępnych zajęć pozalekcyjnych wydaje się nie kończyć. Ile dokładnie kosztuje taka przyjemność?

To nie są małe pieniądze – nawet zakładając minimalistyczną opcję jednych zajęć sportowych i dodatkowego języka obcego dla jednego dziecka i już portfel robi się lżejszy.

Sport to zdrowie, ale trzeba za niego słono zapłacić. Na przykład za zajęcia z koszykówki, obejmujące trzy treningi w tygodniu, miesięczny wydatek to około 200 zł. Język angielski dwa razy w tygodniu to (w zależności od szkoły i wielkości grupy) 200-300 zł miesięcznie. Jeżeli ktoś zdecyduje się na zajęcia indywidualne, może za jedną lekcję zapłacić od 50 zł u studenta do nawet 100 zł u nauczyciela.

Żeby popływać pod okiem instruktora, też trzeba zainwestować. Jedna lekcja kosztuje około 30-40 zł, plus koszty wejścia na pływalnię. To daje już okrągłą sumkę ponad 200 zł miesięcznie za 4 lekcje.

A im młody człowiek starszy i pnie się po szczeblach edukacji, tym większego wsparcia potrzebuje. Sprawdziany za sprawdzianami, oceny w dzienniku pojawiają się jak grzyby po deszczu i bywa, że nie zachwycają. Wielu rodziców decyduje się na regularne korepetycje raz w tygodniu nawet z dwóch, trzech przedmiotów, dodatkowy język obcy to już bowiem niemal obowiązek.

- Dzieci na dodatkowy angielski zapisywane są już w przedszkolach – mówi pani Ewa, mama 11-latka z „trójki”. - A nikt nie chce, żeby jego syn czy córka odstawali od grupy. W szkole jak to w szkole jest sporo uczniów w klasach, kogo obchodzi, że ktoś nie nadąża? A dzieci, które mają dodatkowe zajęcia, radzą sobie lepiej.

Matematyka i inne ścisłe przedmioty to też nie przelewki. Do korepetytorów nie jest łatwo się dostać, bo ci mają co roku niezłe obłożenie. Bez strachu o utratę uczniów podnoszą też ceny. U tych z najlepszymi opiniami za godzinę płaci się nawet 100 zł i więcej.

- W czwartej, piątej czy szóstej klasie jeszcze ogarniałam z dzieckiem lekcje – opowiada mama siódmoklasisty. - Ale ile można. W ósmej będzie trzeba mocno przycisnąć, żeby dobrze zdać egzaminy i dostać się do wybranej szkoły średniej. Niektórzy nauczyciele potrafią dać w kość. Są lekcje, z których syn nic nie wynosi, a na zebraniu słyszę, że dzieci do niczego się nie nadają, że klasa jest najgorsza w szkole. Interwencje u dyrektorki nic nie dają… Zaciskamy zęby i płacimy za korepetycje.

Nie można zapomnieć też o przyjemniejszych zajęciach. Taniec, basen, zajęcia plastyczne. Dzieci często same proszą rodziców o możliwość uczestniczenia w takich zajęciach.

- Ja płacę miesięcznie za zajęcia 8-letniej córki tysiąc złotych – opowiada Ewelina, mama uczennicy II klasy szkoły podstawowej. - Co tyle kosztuje? Tańce, angielski, basen. W soboty córka chodzi jeszcze na zajęcia z Montessori. Świetnie się tam bawi, dzieci wykonują jakieś doświadczenia laboratoryjne. Córka bardzo to lubi, a to jest najdroższe.

Koszty pobytu w szkole to też wycieczki po Polsce. Jednodniowa kosztuje od 150 do 200 zł, trzydniowa wycieczka to nawet 1.000 zł.