Niestety, nie wszystkim jest dane kupić mięso na obiad na bieżąco, czy uzupełnić braki mydła lub papieru toaletowego w łazience. Od kilku dni trwa walka o każdy produkt w sklepie. Najpierw na taśmę poszły ryże makarony, mleka, woda, a teraz mieszkańcy wzięli się za zupki chińskie i parówki. Oczywiście w hurtowych ilościach. Niestety, kupienie mięsa też zaczyna graniczyć z cudem. W sklepie przy Warszawskiej do godziny 10.00 zniknęło prawie wszystko. Zostały tylko resztki wołowiny. Towar za 6.000 zł rozszedł się migiem.

- Ja zamówiłam mięso na obiad dla siebie i dla dwóch koleżanek już wczoraj – mówi nam klientka sklepu z drobiem przy ul. Konstantynowskiej.

Panika kołem się toczy. Kto nie miał zamiaru robić zapasów teraz żałuje. Nie dlatego, że boi się kwarantanny, a dlatego, że boi się że braknie.

Drogerie Rossmann chcąc umożliwić dostęp do produktów każdemu klientowi, wprowadziły… limity. Przed pabianickimi sklepami (i nie tylko) pojawiły się informacje, że sprzedawane są produkty w ilości maksymalnie 3 sztuk.

Waszym zdaniem, to dobry pomysł?