Aby można było pomóc, służby muszą dostać informację o miejscu ich przebywania. Pomóc może każdy, wystarczy powiadomić policję, Straż Miejską czy też pogotowie ratunkowe.

Był wtorek po południu, na termometrach w dzień minus 5 stopni Celsjusza, w nocy było prawie –10. Maja i Patrycja wracały ze szkoły. Pabianiczanki uczą się w ZS nr 1 przy ul. Piotra Skargi. Szły ulicą Zamkową, wzdłuż budynku dawnego Pamoteksu.

– W bramie zauważyłyśmy leżącego człowieka – opowiada Patrycja. – Leżał na drewnianej palecie i chyba spał.

Dziewczyny zareagowały. Nie zastanawiały się długo, wróciły i podeszły do mężczyzny. Obudziły go i zapytały, czy potrzebuje pomocy. Nie chciał niczego, twierdził, że ma gdzie mieszkać i tylko chwilowo tu śpi. Nastolatki nie dały za wygraną. Im mimo ciepłych kurtek, czapek, szalików i rękawiczek tego dnia nie było najcieplej. Pomyślały, jak może czuć się taki człowiek śpiący prawie na ziemi.

– Zadzwoniłyśmy na policję, a dyżurny poradził, byśmy powiadomiły strażników miejskich. Tak zrobiłyśmy – opowiadają nastolatki.

Na miejsce przyjechał patrol Straży Miejskiej. Początkowo mężczyzna również od mundurowych nie chciał pomocy. W końcu dał się przekonać i wsiadł do radiowozu.

– Przewieźliśmy go do schroniska Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta przy ul. Koś-ciuszki – mówi Tomasz Makrocki, komendant SM w Pabianicach.

- Został u nas – dodaje Klaudiusz Majtka, kierownik schroniska.

Mężczyzna „z bramy” jest jednym z 42 osób, które aktualnie przebywają w schronisku przy Kościuszki. W budynku po dawnym przedszkolu miejskim, gdzie przed laty urządzono „noclegownię” dla bezdomnych, jest miejsce dla pół setki osób. Dach nad głową, własne łóżko, ciepły posiłek dostają tu głównie mężczyźni. Mieszkają w 4–osobowych pokojach. Mają do dyspozycji łazienki z prysznicami, pralnię i świetlicę.

– Mamy też pokój interwencyjny dla kobiet. Obecnie są tu dwie panie – dodaje Klaudiusz Majtka. – Naszym celem jest nie tylko pierwsza pomoc w sytuacji kryzysowej, ale i praca z podopiecznym nad jego wychodzeniem z bezdomności i powrotem do społeczeństwa.

Schronisko w razie potrzeby może przyjąć kolejnych 50 osób. Wtedy będą dostawki w świetlicy.

– Napływ potrzebujących mamy głównie zimą, gdy spadają temperatury. Jak się robi cieplej, nasi podopieczni odchodzą. Wracają do pustostanów. Radzą sobie bez naszej pomocy.

Takie miejsca w mieście, gdzie przebywają bezdomni, znane są strażnikom. Zimą mundurowi odwiedzają je dwa razy dziennie.

– Kontrolujemy takie miejsca i staramy się namówić przebywające w nich osoby na „przeprowadzkę” do noclegowni – tłumaczy komendant Makrocki. – W ubiegłym tygodniu udało się namówić do tego 3 osoby z ul. Chmielowej, a z parku Wolności „zgarnęliśmy” kolejne dwie osoby.

Nie zawsze tłumaczenie strażników dociera do bezdomnych. Nie wszyscy chcą skorzystać z miejsca w schronisku. Tam obowiązują bowiem twarde reguły – zakaz picia alkoholu.

– Tym, którzy nie chcą przyjąć takiej pomocy, dajemy inną w postaci kurtko–śpiworów – dodaje komendant. – Są uszyte ze specjalnej nieprzemakalnej i wiatrochronnej tkaniny.

Kurtko–śpiwory pabianicka Straż Miejska otrzymała od Fundacji Jana Pawła II z Łodzi.

– Prosimy pabianiczan, by nie przechodzili obojętnie obok bezdomnych, potrzebujących naszej pomocy – apeluje komendant strażników miejskich – Jeśli widzimy kogoś takiego, wystarczy jeden telefon do nas pod 986, a my się tym zajmiemy.

Komendant Makrocki z uznaniem mówi o uczennicach ZS nr 1, które właśnie tak zareagowały.

– Podejdźmy, zapytajmy, zareagujmy – namawiają dziewczyny. – My właśnie tak zrobiłyśmy. Myślimy, że to dobo dobro wróci do nas w jakiś posób.