Jack Adler wrócił do Pabianic po siedemdziesięciu latach. Spaceruje z synem po ulicy Boźnicznej, Warszawskiej, Starym Mieście. Pokazuje palcem: tu była żydowska szkoła, fabryka jego wujka, kościół, przed którym grał z gojami w piłkę.

Eli Adler, syn Jacka, jest filmowcem. Kręci dokument o wojennych losach ojca.

- Nie tak wyobrażałem sobie Pabianice. Pomyślałem, że są małe i zniszczone. Wydaje się, że za wiele się tu nie zmieniło od niemieckiej inwazji – słyszymy głos Eliego na filmie. - Tata był podekscytowany, opowiadając o kolejnych miejscach z przeszłości.

- Jakbym śnił. Wspomnienia stały się tak żywe – dodaje Jack.

Głos mu się załamuje, gdy przechodzi przez bramę kamienicy przy Warszawskiej, w której mieszkał jako dziecko. Adlerowie wchodzą do mieszkania. Rozmawiają z nowymi lokatorami. Są mili, ale mają małe pojęcie o tym, kto mieszkał w ich domu przed wojną.

Adlerowie przenoszą się na blokowisko otoczone kwadratem ulic: Konopnickiej, Skłodowskiej, Wyspiańskiego i Zamkową. W miejscu, gdzie dziś jest udeptany plac, przed wojną był stadion firmy Krusche&Ender.

16 maja 1942 roku zostali tu zagonieni Żydzi z getta. Żydowskie rodziny spędziły tam w deszczu trzy dni. Potem rozdzielano je i wysyłano do obozów zagłady.

W momencie, kiedy przejęty Jack opowiada historię swojej rodziny, do Adlerów zbliża się starszy mężczyzna. Nie podoba mu się, że filmują. Nie ma pojęcia o historycznym znaczeniu obecnego klepiska.

Jack odwiedza jeszcze żydowski cmentarz. Widzi połamane nagrobki. Komentuje: „to efekt antysemickich ataków”.

W filmie nie widać żadnego śladu upamiętniającego społeczność żydowską w naszym mieście. Każdy pabianiczanin, oglądając ten filmik, powinien skłonić się do refleksji.

 

Własna gazeta i domy modlitwy

Przed wojną w naszym mieście mieszkało dziewięć tysięcy Żydów. Stanowili blisko 20 procent mieszkańców. To oznacza, że co piąty pabianiczanin był Żydem. Do Pabianic zjeżdżali z Tuszyna, Łasku, Konstantynowa i Łodzi, a nawet Łęczycy i Kalisza. Byli rzemieślnikami, krawcami, tkaczami. Pierwsi z nich pracowali w chałupniczych warunkach na ręcznych krosnach. W XIX wieku indywidualni tkacze podnajmowali miejsca w fabrykach. Dostawali zlecenia z łódzkich zakładów. Pracowali już na krosnach mechanicznych. Żydowscy tkacze po pierwszej wojnie światowej założyli związek zawodowy, walczyli o prawa pracownicze.

Pabianicka synagoga stanęła w połowie XIX wieku przy dzisiejszej ulicy Boźnicznej, która zawdzięcza jej nazwę. Była zbudowana z kamienia, co na tamte czasy stanowiło rzadkość. Wnętrze zachwycało oko bogatymi malowidłami autorstwa ludowego artysty Majera Rosensztejna. Żydowską dzielnicą był rejon ulic: Bóźniczej, Kaplicznej, Batorego, Garncarskiej czy Starego Rynku. Żydzi wydawali własną gazetę, prowadzili gimnazjum, gdzie dzieci uczyły się języka hebrajskiego i pobierały nauki religijne. Pabianice były ważnym ośrodkiem życia duchowego. Silna była grupa chasydów – ortodoksyjnych Żydów. Nie brakowało domów nauki, przeznaczonych do studiów religijnych. Liderzy społeczności, jak Yosef Davidowitz, Chanoch Vigdorowitz czy Ya'acov Vigotzki zostali miejskimi radnymi.

Pabianice były jednym z pierwszych miast, w którym powstało getto. Ograniczono je do wąskiego obszaru Starego Miasta.

Żydowskie rodziny mieszkały tam po 6 osób w jednym pokoju. Zlikwidowano je w maju 1942 roku, kiedy niemieccy żołnierze pognali wszystkich mieszkańców na stadion w centrum miasta. Społeczność podzielono na dwie grupy, część zastrzelono na miejscu. 3.200 osób załadowano do bydlęcych wagonów i wywieziono do obozu zagłady w Chełmnie. Grupę A przewieziono do getta w Łodzi. Tak skończyła się żydowska historia w Pabianicach.

 

Tablica? Nic nie wiemy

Dziś po całej żydowskiej historii zostały w mieście dwie pamiątki. Jedną jest tablica zamontowana na murze budynku przy ul. Boźnicznej. Obwieszcza, że na pustym placu obok mieściła się synagoga zburzona przez oprawców hitlerowskich. Podpisana tajemniczo: „ziomkostwo miasta Pabianic”.

Nawet w muzeum nie mają pojęcia, kto jest jej autorem. Nie ma za to wątpliwości, że tablica wprowadza w błąd. Synagogę zburzono po wojnie. Była zniszczona i zaniedbana. PRL-owskim władzom nie zależało na jej ocaleniu.

Tak jak obecnym władzom nie zależy na pamięci. W miejscu po synagodze nie powstało żadne miejsce pamięci. Na pustym placu walają się śmieci, zalegają stare meble. Tablica tonie w brudzie. Ciężko tu postawić świeczkę i zadumać się nad losem pabianickich żydów. Ale innego miejsca pamięci nie ma.

Budynek, do którego przytwierdzona jest tablica, należy do Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej.

- Jaka tablica? Nie mam pojęcia, gdzie to jest – słyszymy od urzędniczki z ZGM. - Nie mieliśmy dotąd zgłoszeń, że w tym miejscu jest brudno. Na pewno się tym zajmiemy – obiecuje.

Drugim miejscem pamięci jest zabytkowy cmentarz, niegdyś jeden z największych w województwie. A właściwie jego część, bo ogromny teren żydowskiego cmentarza zagarnęła komunistyczna władza. Dziś na żydowskich kościach stoi kotłownia. Reszta cmentarza ogrodzona jest połamanym płotem. Całość porastają chaszcze. Uwaga Jacka Adlera była słuszna: nagrobki są połamane, część pomazana sprejem. Cmentarz wystawia fatalne świadectwo pabianiczanom.

Zarządcą cmentarzyska – tak jak wszystkich żydowskich nekropolii – jest gmina żydowska, w tym wypadku w Łodzi.

Rok temu Józef Weininger, przewodniczący Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Łodzi zapowiadał remont frontowej elewacji i uporządkowanie terenu cmentarza. Roboty miały wystartować w tym roku. Weinigner obiecywał stopniowe odnawianie nagrobków. Do tej pory jednak nic się nie zmieniło.

 

O Żydach tylko wzmianka

W mieście mamy również wiele kamienic, w których kiedyś mieszkała żydowska społeczność. A także inne obiekty, z którymi była związana. Chociażby pomnik legionisty, na który w 20-leciu międzywojennym składali się również żydowscy przedsiębiorcy.

Próżno szukać o tym informacji w przestrzeni miejskiej. Nie ma tablic pamiątkowych na budynkach, ścieżek edukacyjnych, mapek z miejscami żydowskiej pamięci. Oprócz ulicy Boźnicznej nie ma też żadnych nazw ulic nawiązujących do jednej piątej ludności miasta przed wojną. Dlaczego?

Rzecznik prezydenta Aneta Klimek odsyła nas do Muzeum Miasta Pabianic.

- Mamy materiały i zbiory dotyczące żydowskiej społeczności. Udostępniamy je na życzenie zainteresowanych – zapewnia Ryszard Adamczyk, dyrektor muzeum. - Mieliśmy czasowe wystawy pokazujące losy pabianickich Żydów. Prowadziliśmy dla mieszkańców warsztaty z żydowskiej kultury. Niestety, mamy za mało materiałów na wystawę stałą. Ale na pewno, jeśli powstanie u nas wystawa pokazująca historię miasta, znajdzie się tam miejsce także na historię żydowskiej mniejszości. Poza tym – w przewodniku po Pabianicach jest rozdział dotyczący żydowskiego cmentarza oraz nieistniejącej już synagogi. Po części ma Pan rację – temat nie jest nadmiernie eksponowany. Nie jest on jednak przez nas pomijany. Mimo że w tej chwili zajmujemy się innymi projektami, tematyka ta jest ciągle obecna w bieżącej pracy muzeum. Nie wykluczam, że w przyszłości zajmiemy się nią w szerszym niż do tej pory zakresie – dodaje Adamczyk.

Muzeum odpowiada za swoje zbiory, ale ciężko mieć do muzealników pretensje, że w mieście brakuje np. zabytkowych tablic. To w magistracie brakuje pomysłu, jak upamiętnić tę część lokalnej tożsamości. A wiele miast na żydowskiej historii buduje turystyczny kapitał. Przykład? Białystok. Przez centrum miasta prowadzą szlaki turystyczne upamiętniające wielokulturową tradycję miasta. Pamiątkowe tablice znajdziemy przed odnowioną synagogą Piaskower, pałacykiem i synagogą Cytronów. W dawnej dzielnicy żydowskiej znajduje się pomnik wielkiej synagogi. O żydowskiej historii pamięta też Łódź. Jest cmentarz żydowski, stacja Radegast, pamiątkowe tablice po gettcie. W Pabianicach – pustki.

- Władze miasta nie pamiętają o żydowskiej historii z tego samego powodu, dla którego nie pamiętają o historii polskiej. W magistracie nie ma żadnej polityki historycznej – mówi Sławomir Szczesio, prezes pabianickiego oddziału PTTK.

Urzędnicy odpierają atak. Aneta Klimek, rzecznik magistratu opowiada, że w ramach promowania miejsc historycznych została uruchomiona zakładka turystyczna na stronie Urzędu Miejskiego i profil na Facebooku. Zamieszczane są tam m.in. różne propozycje szlaków wraz z mapami, propozycje zwiedzania miasta, artykuły dotyczące historii miasta. W tych materiałach można znaleźć między innymi informacje na temat Żydów w Pabianicach. A zespół do spraw promocji miasta opracowuje propozycję szlaku turystycznego nt. wielokulturowej przeszłości Pabianic, z uwzględnieniem obecności Żydów i Niemców.

 

Chęci są, działania brak

O żydowskiej historii zapominamy także dlatego, że brakuje osób, które chciałyby o niej pamiętać.

Przez lata gmina żydowska nie naciskała na miejskie władze, by przypominać o tej części historii.

Niedawno na ścianie domu przy parafii NMP została odsłonięta tablica upamiętniająca prześladowania ludności polskiej w czasie okupacji. Zapraszał prezydent miasta i przewodniczący miejskiej rady. O prześladowaniu ludności żydowskiej tablica słowem nie wspomina.

- Tablicą upamiętniamy wszystkich mieszkańców, w tym Żydów. Nie robimy rozróżnienia. Polacy też przecież cierpieli w czasie wojny – wyjaśnia przewodniczący rady Andrzej Żeligowski.

- A nie uważa pan, że powinna być osobna tablica, która upamiętniałaby społeczność żydowską? Jej cierpienie różniło się jednak od doświadczeń Polaków – pytamy.

- Jestem jak najbardziej za – mówi przewodniczący.

I na tej deklaracji się kończy. Radny nie precyzuje, kto miałby taką tablicę ustawić i gdzie.

- A czy w mieście powinna znaleźć się ulica z nazwą upamiętniającą ludność żydowską? Mamy tylko jedną Bóźniczną – dopytujemy.

- To też dobry pomysł. Trzeba to jednak zrobić z głową. O zmianie nazwy istniejącej ulicy nie ma mowy, bo mieszkańcy się nie zgodzą. Nowych ulic nie powstaje za dużo. Zresztą nie wyobrażam sobie, żeby na przykład na Zatorzu, pomiędzy Czereśniową i Wiśniową, powstała na przykład ulica Ofiar Getta – dodaje przewodniczący Żeligowski. - Nie znamy też wielu nazwisk żydowskich osobistości, które mogłyby być patronami ulic. Ale pomysł wart jest rozważenia. Jako Koalicyjny Klub Radnych będziemy o tym pamiętać.

A może PTTK mógłby przygotować szlak pamięci po zabytkach z żydowskiej przeszłości?

- Świetna myśl! - podchwytuje Sławomir Szczesio, lider PTTK w Pabianicach. - Chętnie się w to zaangażujemy. A pan nie zechciałby pomóc go wyznaczyć?

- A czemu Państwo tego nie zrobią sami?

- Ja mam po czubek głowy roboty papierowej. Ale chętnie wrócimy do tematu – zapewnia Szczesio.

Przypomina, że w tym roku PTTK zorganizował trzy rajdy "Poznajemy Pabianice" – dla uczniów i rodziców. W ostatnim rajdzie wzięło udział 170 osób. Był ksiażeczki z mapami miasta, opowieści o najważniejszych historycznych miejscach.

- A czy w rajdzie pojawiały się ślady żydowskiej historii? - dopytujemy.

- Prawie wcale – odpowiada Sławomir Szczesio.

- Dlaczego?

- Powiem szczerze – nikt nigdy o tym nie pomyślał.

 

Tekst pochodzi z wydania papierowego Życia Pabianic. Możesz je kupić tutaj: https://www.zyciepabianic.pl/prenumerata/wydanie/1096.html

-------

Autor korzystał ze strony: https://www.jewishgen.org/Yizkor/Pabianice1/Pabianice1.html