Fantastyka słowiańska to gatunek literacki, w którym odnalazła się pabianiczanka. 

Gołoborze opisuje wierzenia i zwyczaje ludów zamieszkujących okolice Gór Świętokrzyskich. Ukazuje początki chrystianizacji i losy ludzi, którzy z dnia na dzień musieli wyrzec się tradycji kultywowanych przez dziesiątki pokoleń. Główną bohaterką powieści jest Nawojka. Jej losy wplecione w fantastyczny świat słowiańskich wierzeń ukazują życie kobiety w różnych okresach i rolach. Akcja rozgrywa się w wiejskiej osadzie pod Łysą Górą w legendarnym miejscu spotkań czarownic.

Skąd taki pomysł?

– Wszystko zaczęło się od powieści Mgły Avalonu Marion Zimmer Bradley. Autorka opowiada w niej legendy arturiańskie z perspektywy kobiet. Kładzie też nacisk na kult pogańskich bóstw. To też moment w historii Wielkiej Brytanii, gdy nadchodzi chrześcijaństwo, a prosty lud jeszcze wyznaje religię pogańską. Pomyślałam, że bardzo chciałabym przeczytać coś podobnego, pokazującego okres ścierania się dwóch różnych religii na polskich ziemiach. A skoro nie mogłam takiej książki znaleźć, musiałam ją po prostu napisać.

W powieści pokazuje pani perspektywę ludzi, którzy, żeby przetrwać, musieli wyrzec się swoich wierzeń.

– Tych, którzy musieli zapomnieć o tym, co wyznawali przez pokolenia. Co mogli myśleć, jaki opór się w nich zrodził. W jaki sposób takich ludzi zastraszano, przekonywano, przeciągano na chrześcijaństwo. Zaczęłam czytać o tym i interesować się tematem od strony naukowej. Byłam zaskoczona dwoma sprawami. Jak mnóstwo celebrowanych do tej pory obrzędów związanych z rytuałami przejścia, typu wesela czy urodziny ma pogański rodowód. Zdziwiło mnie też to, że czyste pogaństwo na naszych ziemiach trwało aż do XV wieku.

Pani ulubione bóstwo z mitologii słowiańskiej, to...

– To bogini Mokosz związana z macierzyństwem. To taka słowiańska Matka Ziemia. Modlono się do niej o urodzaj i obfitość. O zdrowie dzieci, matek w połogu. Jej święto przypadało na 15 sierpnia. Dzisiaj katolicy w tym dniu obchodzą święto Matki Boskiej Zielnej. Jakkolwiek obrazoburczo by to nie zabrzmiało - w tej katolickiej obrzędowości na wsiach widać też pogaństwo.

Wiejski kult Matki Boskiej ma bardzo dużo z kultu boginicznego. Ludzie potrzebują bóstwa - matki. Jeżeli zostało ono usunięte z oficjalnej wiary, to społeczność musiała znaleźć sobie odpowiednik. Nasza figura Matki Boskiej ma wiele taki atrybutów, mocy, dla których nie ma odniesienia w Biblii. To jest postać stworzona przez ludową religijność.

Pokutuje przekonanie, że po chrzcie Polski po prostu staliśmy się katolikami.

– To był proces, który nie trwał kilkadziesiąt lat, a kilka stuleci. Chrześcijaństwo na polskich ziemiach było początkowo religią elit. Zanim przyjął je prosty, niewykształcony lud – minęły wieki. Informacja o tym, że część polskich ośrodków wiejskich była pogańska do XV wieku to taka trochę „ukrywana” wiedza na tej wiodącej ścieżce szkolnej edukacji. Historię piszą niestety zwycięzcy.

A magia tamtych czasów nadal jest wśród nas?

– Oczywiście. W ostatnią niedzielę w moim domu miał miejsce rytuał postrzyżyn syna. Odbywały się one dawniej, gdy chłopiec kończył siedem lat. To taka magiczna granica wchodzenia w etap starszego dzieciństwa, gdy pojawiają się już jakieś zobowiązania. Dotychczas mały chłopiec krzątał się przy kobietach. Po „postrzyżynach” przechodził pod opiekę ojca, który wprowadzał go w świat męskich obowiązków. Dzisiaj w tym wieku nasze dzieci idą do szkoły. Również pewne obrzędy weselne, jak witanie młodych chlebem i solą, mają słowiański rodowód. A jest tego znacznie więcej, na przykład niewitanie się przez próg. Nie od zawsze jesteśmy katolikami. Wierzenia słowiańskie to korzenie naszej obrzędowości. Myślę, że wielu katolików zdziwiłoby się, jak dużo rzeczy, które sami robią, ma pogańskie korzenie. Nawet malowanie jajek na Wielkanoc czy wkładanie sianka pod obrus na Wigilię ma pogański rodowód. 12 potraw na Wigilię to słowiański zwyczaj dobrobytu na kolejne 12 miesięcy roku.

Bardzo interesuje mnie też kwestia ludowej magii, zielarstwa. Staram się to poznawać i uczyć się.

Mając taką wiedzę i naukowe rozeznanie mogłaby powstać poważna praca naukowa. Gołoborze to jednak powieść fantastyczna. Dlaczego?

– Pierwotnie miała to być powieść obyczajowa na tle historycznym. Na wczesnym etapie pisania konsultowałam swoje pomysły z rodziną i przyjaciółmi. Doradzili mi, żeby wpleść w historie bohaterów wątki fantastyczne i magiczne, odnoszące się do naszej mitologii słowiańskiej. Doszli do wniosku, że bogata w opisy i tło historyczne książka może być mało atrakcyjna dla czytelników. To była też okazja do pokazania bogactwa naszych korzeni i słowiańskich wierzeń. Dzieci uczą się o mitologii greckiej, a tymczasem nasza słowiańska mitologia też jest bardzo ciekawa. Obfituje w podania i fantastyczne postacie jak zmory, mamuny, strzygi.
 

Pani ulubione miejsce słowiańskiego kultu?

– Miejsce to Łysa Góra, gdzie toczy się akcja mojej powieści. Dawniej stała tam wielka świątynia pogańskich bóstw. Z rozkazu Bolesława Krzywoustego została zrównana z ziemią, a na jej miejscu pojawił się klasztor benedyktynów. Tutaj przeplata się historia dwóch religii, różnych dziwnych energii z podaniami o czarownicach.

Trzecia powieść z trylogii, po częściach Panna i Matka, jest już oddana do druku?

– Tak. Starucha w księgarniach będzie na początku przyszłego roku. Każdą z części pisałam około roku, wszystkie są dla mnie ważne. Każda jest inna, przedstawia różne postacie i losy Nawojki, głównej bohaterki, w kolejnych okresach życia.
Pisanie jest dla mnie bardzo osobistym procesem, zawsze się w nim mocno zatracam. Po kilku godzinach pracy nad książką muszę mieć chwilkę na powrót do rzeczywistości. Przez kilka sekund nie wiem, jak się nazywam i gdzie jestem. Każdy z moich bohaterów w jakimś procencie zawiera inną moją cechę.

Przykładam się do detali. Dobrze napisana książka to ta z bogatymi opisami świata przedstawionego, pełna szczegółów, kolorów, zapachów. Tak, żeby czytelnik czuł, że tam jest. I gdy pisarz poświęci już tyle czasu na to, żeby te opisy stworzyć, to samemu trudno mu z się z tym światem rozstać. Ale mam mnóstwo nowych pomysłów, więc cieszyłam się, że przygoda z Nawojką się skończyła.

Pisarskie plany na przyszłość?

– Mam umowę na dwie kolejne powieści. Jedną już ukończyłam. Napisałam ją jeszcze przed „Gołoborzem”. Czekała trochę w szufladzie. To będzie horror, ale już nie słowiański. Ponadto skrzyknęłam dziesięcioro autorów, którzy napiszą 10 tekstów nawiązujących do słowiańskiej mitologii. Tworzymy wspólnie antologię tekstów. W dalszych planach mam przewodnik po słowiańskich miejscach mocy w Polsce. Tych jest mnóstwo, a w największych dzisiaj stoją kościoły lub klasztory. Najsławniejsze to Częstochowa i Jasna Góra, Licheń, którego sama nazwa nawiązuje do Licha, czyli słowiańskiego demona, wrocławski Ostrów Tumski, Góra Ślęża. Słyszałam też o jednym związanym ze słowiańskim kultem w okolicach Pabianic, ale nie potrafię go jeszcze wskazać.

Kanały social media Aleksandry Seligi

https://www.facebook.com/a.e.seliga

https://www.instagram.com/a.e.seliga/

https://www.tiktok.com/@a.e.seliga