Piotr Zych i Szymon Józefiak odpowiadają na pytanie, co najczęściej się psuje, naprawiać starą pralkę czy kupować nową, jak dbać o sprzęt - odpowiadają nasi fachowcy
Lata doświadczenia i śledzenia wszystkich elektronicznych nowinek, które pojawiają się na rynku sprzętu AGD, to przepis na sukces w branży Piotra i Szymona. A co najczęściej się psuje?

- Pralki - bez wahania mówią fachowcy. - Należy również dodać, że jedna trzecia wszystkich usterek dzieje się z winy użytkowników. Monety w bębnach, czasem skarpetka wpada w rurę albo gumowy fartuch zostaje rozerwany, bo zamek od spodni niefortunnie się o niego zahaczył.

Między bębnem a obudową jest szpara i tam też mogą dostawać się takie niepożądane fanty.

- Wyciągaliśmy już stamtąd stringi, oczywiście skarpety, ale były też niespodzianki, na przykład prezerwatywy - dodaje z uśmiechem Piotr.

Taka mała, a może narobić tyle kłopotów. Mowa oczywiście o monecie.

- Takie zagubione monety mogą tak uszkodzić pralkę, że ta będzie nie do naprawienia - dodaje Szymon. - Po prostu trzeba sprawdzać kieszenie, zanim spodnie trafią do bębna. Niestety, często o tym zapominamy, a potem my wyciągamy spinki, gumki do włosów, chusteczki, które zatrzymały się na filtrach albo zapchały odpływ.

Czasem lubimy też pomajsterkować na własną rękę.

- Klienci myślą, że zaoszczędzą i zabierają się za naprawę sami - opowiada Piotr. – Niestety, finał takich zabaw bywa opłakany, bo zamiast naprawiać najczęściej psują jeszcze bardziej.

Dzwonią potem i proszą o pomoc.

- Z reguły zastajemy sprzęt cały porozkręcany - dodaje Piotr. - Klient sam już się pogubił, co jest do czego i nie potrafi nic zrobić.

- Ostatnio byłem wezwany do zmywarki. Właściciel tak ją rozkręcił i przekładał z boku na bok, że finalnie błąd niewypuszczania wody zamienił się w awarię elektroniki - opowiada Szymon. - Wszystko zostało zalane i się poprzepalało. Zmywarka nadawała się już tylko na złom. Ale dużo mężczyzn lubi majsterkować.

Najłatwiej naprawić pralkę, gorzej zmywarkę, lodówka to już wyższa szkoła jazdy.

- Oczywiście trzeba też brać pod uwagę różnice w starym sprzęcie, na przykład takim sprzed piętnastu lat, a tym najnowszym z zaawansowaną elektroniką - dodaje Piotr. - Tutaj dużo się pozmieniało i cały czas zmienia, dlatego śledzimy wszystkie nowinki. Musimy być na bieżąca. Nowego rodzaju awarii związanych z elektroniką stale przybywa. Teraz wszystko działa na dotyk, może być sterowane telefonem. To dużo niepotrzebnej elektroniki, która potem się psuje.

Sporo zależy też od użytkownika, ile i z jaką częstotliwością pierze czy zmywa dana osoba.

- Jak starsi ludzie piorą raz na miesiąc, to też inaczej wygląda niż w domach, gdzie są dzieci i pralka chodzi non stop - zapewniają fachowcy. - W ciągu roku to jest ogromna różnica. Jedna osoba zrobi parę prań, inna kilkaset.

Sprzęt nie jest też wieczny...

- Obecnie działa tak do około siedmiu lat - dodają serwisanci. - Ale to bardzo optymistyczny termin, bywa, że pralka czy lodówka pochodzą raptem dwa lata. Bardzo często naprawiamy już sprzęt, który jest jeszcze na gwarancji. Tutaj nie ma reguły.

Gwarancja, a zwłaszcza terminy jej realizacji bywają kłopotliwe. Miesiąc bez lodówki zwłaszcza latem czy bez pralki w domu, gdzie są dzieci, może przyprawić o zawrót głowy.

- Dlatego mamy dużo takich zleceń - dodaje Piotr. - Jak awaria jest bardzo poważna albo wymaga kupienia drogiej części, to mimo wszystko doradzamy poczekać na serwis albo trzeba kupić nowy sprzęt, a po naprawie tamten sprzedać.

Stary, ale jary

Pralki sprzed lat, nawet 25 są znacznie solidniejsze, wytrzymalsze, były lepiej wykonane.

- 25-letnie polary potrafią chodzić do dzisiaj i nie mają nawet grama rdzy - mówi Piotr. - Najnowsze modele rdzewieją już po dwóch latach, mają tak słabą blachę. Producenci oszczędzają na materiale. Ma się tylko sprzedawać, trochę pochodzić i tyle.

Od 2 do 7 lat - tak szacują nasi fachowcy długość życia nowego sprzętu.

- Zależy jeszcze, kto na jaką sztukę trafi - dodaje Piotr. - Trudno też wskazać markę z najbardziej wadliwym sprzętem. To trochę taka zmowa producentów. Gdyby jeden robił dobrze, to reszta by się pozamykała. Każdy ma swoje wady, każda firma „choruje” na swoje usterki.

Piotr fachu zaczął uczyć się 10 lat temu. Uczył się od swojego taty Grzegorza, który od niemal 18 lat naprawia sprzęt AGD w Pabianicach.

- Później poznałem Szymona i zaczęliśmy współpracować - opowiada.

Od roku serwisanci prowadzą również sklep przy ul. Rzgowskiej 220. Można tam kupić nowy sprzęt, który produkowany jest na rynek niemiecki.

- Ceny są bardzo atrakcyjne, nawet można zapłacić do 40 procent mniej niż cena regularna w sklepu, bo na przykład jest mała rysa czy wgniecenie, które powstało przy transporcie danej sztuki - dodaje Piotr. - A takie rzeczy w użytkowaniu w ogóle nie przeszkadzają. Na nowy sprzęt dajemy dwuletnią gwarancję. Jeżeli coś się popsuje, to jesteśmy góra w ciągu kilku dni i naprawiamy, a nie miesiąca.

W sklepie jest też duży wybór używanych pralek, lodówek czy zmywarek.

- Sami je czyścimy i naprawiamy, i robimy to najwyraźniej dobrze, bo na używany sprzęt nie mamy prawie w ogóle reklamacji. Jakość jest dla nas najważniejsza. Dodatkowo dajemy na nie trzymiesięczną i dwunastomiesięczną gwarancję - dodaje Piotr.

Praca nie tylko ze sprzętem…

- W serwisie odbieramy średnio po sto telefonów dziennie z czego około połowa kończy się wizytami w domach i naprawą usterek - opowiada fachowiec. - Reszta to są pytania o części czy możliwość naprawienia różnego rodzaju sprzętu typu czajnik, trymery czy suszarka do włosów. Pracujemy czasem po 14 godzin.

Naprawy bywają szybkie, ale i takie, przy których trzeba poświęcić dłuższy czas, żeby postawić trafną diagnozę. Czasem po diagnozie okazuje się, że usterka jest na tyle poważna, że sprzęt nadaje się już tylko do wymiany na nowy.

- Zawsze warto jednak sprawdzić, o co chodzi, bo zdarza się, że ludzie wyrzucają dobre lodówki czy pralki - opowiada Piotr. - Na przykład lodówki jednej z firm mają mały, gumowy lejek, który potrafi się zapchać. Lodówka przestaje mrozić i chłodzić. W domach, gdzie są dzieci, w lodówce jest produktów za kilkaset złotych, pojawia się palący problem. Ludzie biegną więc i kupują nową, a szkoda, bo czasem wystarczy niewielka ingerencja i sprzęt może pochodzić dłużej niż ten nowo zakupiony.