ad
Młodszy aspirant Andrzej Werstak z Pabianic zginął na miejscu. Sierżant Wiktor Będkowski zmarł od ran w szpitalu. Obaj policjanci zginęli wczoraj od kul z pistoletu strażnika więziennego. Prawdopodobnie zwariował
Wczoraj około godziny 8.30 trzech policjantów z sekcji do walki z przestępczością samochodową przyjechało do więzienia w Sieradzu. Mieli zabrać aresztanta na przesłuchanie do pabianickiej prokuratury.
- Nieoznakowany radiowóz wyjeżdżał z terenu więzienia, wtedy padły strzały z wieżyczki wartowniczej – opowiada Mirosława Kraszewska z łódzkiej komendy. - Wartownik strzelał seriami z pistoletu maszynowego kałasznikow.
Na miejscu zginął 31-letni sierżant z Łodzi i 32-letni młodszy aspirant Andrzej Werstak z Pabianic. Trzeciego funkcjonariusza, 40-letniego sierżanta Wiktora Będkowskiego z Pabianic, przez półtorej godziny operowali chirurdzy.
– Był ciężko ranny w brzuch – mówi dr Andrzej Wiśniewski, ordynator oddziału ratunkowego sieradzkiego szpitala. – Ciężko ranny jest też aresztant.
O godzinie 16.20 Życie Pabianic otrzymało wiadomość z biura prasowego łódzkiej policji, że sierżant Będkowski zmarł. Osierocił żonę i 10-letniego syna.
Aspirant Andrzej Werstak w policji służył 11 lat. Wraz z sierżantem Wiktorem Będkowskim (także 11 lat służby) byli oddelegowani do Łodzi - do służby w sekcji zwalczającej kradzieże samochodów.
– Stałem tam piętnaście minut i widziałem – relacjonuje świadek tragedii. – Brama była uchylona. Nikt nie powiedział przechodniom, by uciekali, gdy padły strzały. Strażnik mógł nas wystrzelać jak kaczki. Brama była otwarta około 40 minut. Widać było ofiarę i podziurawionego policyjnego opla astrę.
Według wstępnych ustaleń, 29-letni funkcjonariusz służby więziennej oddał z wieżyczki co najmniej kilkanaście strzałów do policjantów.
Potem zabarykadował się w wieżyczce. Szybko przyjechali antyterroryści i policyjni negocjatorzy. Rozmowy ze strażnikiem nie przynosiły efektów. O godzinie 10.30 padły kolejne strzały. Snajper zranił strażnika w przedramię. Ranny poddał się.
– Został opatrzony – mówi dr Wiśniewski. – Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Zostanie przewieziony do szpitala więziennego w Łodzi.
Strażnik, który strzelał, pracuje w więzieniu od 6 lat. Ostatnio był na zwolnieniu lekarskim. Służbę rozpoczął wczesnym rankiem. Rzeczniczka służby więziennej Luiza Sałapa oświadczyła, że zwolnienie lekarskie dotyczyło zabiegu chirurgicznego, a nie problemów ze zdrowiem psychicznym. Jego koledzy z pracy twierdzą, że strażnik miał depresję. Przyczyną były kłopoty rodzinne.

ramka 1:
Andrzej Werstak to mąż Magdaleny Werstak - radnej powiatowej, członkini zarządu Starostwa Powiatowego. Wczoraj rano, gdy doszło do tragedii w Sieradzu, Magdalena Werstak była na posiedzeniu zarządu. Starosta wiedział już o tragedii, ale przeciągał spotkanie tak długo, aż przyjechali policjanci i psychologowie z komendy policji. Nie odważył się powiedzieć radnej o śmierci męża.
Andrzej Werstak osierocił 11-letniego syna.
W lipcu ubiegłego roku tragicznie zmarł jego brat - porażony prądem. Krzysztof Werstak miał zaledwie 19 lat. Wraz z ojcem naprawiał samochód w garażu przy ul. Bugaj. W kanale poraził go prąd z lampy.


RAMKA 2
W sieradzkim Zakładzie Karnym siedzi 776 skazanych. Większość z nich odbywa karę po raz pierwszy. W osobnym oddziale są skazani z zaburzeniami psychicznymi i upośledzeni umysłowo (87 miejsc). Służbę pełni tu 254 funkcjonariuszy.
Więzienie w Sieradzu powstało w 1836 r. w budynkach po manufakturze. W 1868 r. przejęli je Rosjanie. Miało własny szpital, kaplicę, fabrykę płótna i przędzalnię. Podczas drugiej wojny światowej hitlerowcy więzili w nim Polaków. Od 1956 r. jest zakładem karnym.