Początek spotkania mógł być mylący. Nad ponad 300 osobami, zgromadzonymi w sali konferencyjnej Fabryki Wełny, nagle zgasło światło. Sympatyczny damski głos, prawie jak przed walką bokserską, przedstawił Roberta Biedronia: "miłośnik zwierząt, czytania i biegania". Ten zaczął mówić do uczestników, zanim wszedł do sali. Niczym hipnotyzer.

- Zamknijcie oczy - słychać było z głośników. - To nie żart. Wyobraźcie sobie Polskę waszych marzeń.

Po tym wstępie oczom zgromadzonych ukazał się medialny polityk. Nie zaczął od znanych z wieców metod. Witał się z widownią i... wypytał dokładnie, skąd przyjechały różne osoby. 

- Z Łasku - wyznała jedna z kobiet.

- Nie ma takiej miejscowości! - żartował Biedroń. - 15 kilometrów stąd? To prawie jak Pabianice!

Żarty sypały się jak z rękawa. Nie tylko one dystansowały Biedronia od znanych już pabianiczanom formuł spotkania z politykami wyższego szczebla. Robił to sam Robert Biedroń.

- Zawsze było tak, że pan Czesiek z panem Jankiem zakładali partię, pisali program na Nowogrodzkiej czy Wiejskiej, rozdzielali stołki. Mówili "głosujcie na nas". I pozamiatane - podsumowywał.

Spotkaniem chciał udowodnić, że ruch społeczno-polityczny można tworzyć od podstaw z wyborcami. Czy się udało?

Nie wiec, a... lekcja WOS

Formuła spotkania była dobrze przemyślana. Przebieg? Każdy ze zgromadzonych mógł złożyć własny postulat, który chciałby zobaczyć w programie ruchu społeczno-politycznego Roberta Biedronia. Był czas na krótkie uzasadnienie, później dyskusję wśród zgromadzonych. Na koniec głosowanie i wpisanie postulatu, bądź nie, na tablicę.

Chętnych do dyskusji nie brakowało.

- Niepartyjni urzędnicy wszystkich szczebli, tylko z konkursów! - poszło na pierwszy ogień.

Spotkanie przypominało lekcję wiedzy o społeczeństwie, na której uczniowie rozmawiają na różne tematy, a Biedroń-nauczyciel czuwa nad merytoryką i poziomem dyskusji. Ci, którzy spodziewali się ze strony Biedronia żarliwej gloryfikacji praw osób homoseksualnych czy edukacji seksualnej, mogli być zawiedzeni. Polityk, który ma za sobą karierę posła na sejm i prezydenta Słupska, najchętniej sugerował własne zdanie w przypadku spraw związanych z samorządami i wyborami. Zauważał niekonstytucyjność pewnych pomysłów, jak np. zabieranie mandatu politykowi, który podczas kadencji zmienił partię polityczną. W tym temacie wypowiadali się wyborcy, ale też samorządowcy. A to był dopiero początek długiej listy postulatów.

- Wykluczyć głos Kościoła z rządu! - zagrzmiała jedna z kobiet.

Tu również Biedroń jedynie moderował dyskusję, która jednoznacznie zmierzała w kierunku rozdziału państwa od Kościoła i tego, by lekcje religii nie odbywały się w szkole.

- W podstawówce, gdy wypisałem się z religii, moja katechetka zachowywała się bardzo agresywnie - wyznał uczeń II LO. 

Były też głosy polemiczne. Jak ten, by religia została w szkołach, bo tak jest wygodnie i nikt nie chce wracać do salek w kościele.

- Wygodnie? Chyba dla tych, którzy na nią chodzą - skomentowała kobieta z sali.

Przy okazji wyjaśniono, czym właściwie jest konkordat. Niektórzy obecni na sali, niczym podczas lekcji, robili notatki.

Jakie postulaty wpisano na tablicę? Niepartyjni urzędnicy wszystkich szczebli, rozdział państwa od Kościoła, wycofanie ze szkół lekcji religii i niefinansowanie ich przez państwo. 

Zadziwiającą zgodność pokazała widownia, gdy przyszło do dyskusji o związkach partnerskich. Pomysły zaskoczyły nawet Roberta Biedronia. Postulowano związki partnerskie, małżeństwa dla osób obu orientacji seksualnych, adopcję dzieci dla osób homoseksualnych, a nawet... związki wieloosobowe.

- Chodzi o związki rodzinne, np. trójki czy więcej emerytów, którzy sobie nawzajem pomagają - wyjaśniała pomysłodawczyni.

Biedroń, zamiast wziąć żywo udział w dyskusji, kwitował temat związków partnerskich dowcipami.

- Łał, Pabianice, gdzie ja jestem? Czy w tym mieście w ogóle wygrywa PiS? - pytał ku uciesze widowni.

Ostatecznie przegłosowano związki partnerskie jedno- lub dwupłciowe i małżeństwa dla osób homoseksualnych.

- Sodoma i Gomora tu jest - żartował polityk.

Na listę postulatów weszła też szeroko rozumiana edukacja równościowa w szkołach, legalizacja marihuany, rzetelna edukacja seksualna i parytety dla kobiet. Przy okazji tego postulatu Biedroń... zebrał na tacę.

- Kto ma w portfelu banknot z wizerunkiem kobiety? - pytał.

Dostał stare marki niemieckie i banknoty z Czech i ze Szwecji. 

- Tak samo nie postawią w Polsce pomnika Curie-Skłodowskiej, tylko tego kurdupla! - denerwowała się kobieta z widowni, nawiązując do odsłonięcia pomnika Lecha Kaczyńskiego w Warszawie.

Kwestia parytetów mocno rozgrzała uczestników. Głosy przeciw zabierali... mężczyźni. Argumentowali, że jeśli ma być sprawiedliwie, to nie można faworyzować kobiet.

- W Słupsku, gdzie wprowadziłem kwoty kobiet do rad nadzorczych, zachęciło to panie do startowania w konkursach - bronił pomysłu Biedroń. - Teraz to one chronią mężczyzn, bo kobiety prześcigają nas w kompetencjach.

Równości kobiet i mężczyzn dał przykład własnym zachowaniem. Gdy jedna z uczestniczek otrzymała mikrofon, Biedroń chciał jej ułatwić zadanie i... wziął na ręce jej niemowlę.

Czy pabianiczanie tak kochają Biedronia?

Można by pomyśleć, że pabianiczanom po prostu bliskie są tematy, wpisane jako postulaty dla partii Biedronia. To jednak nie byłaby pełna diagnoza. Na sali było ponad 300 osób. Ze wstępnego wywiadu, który przeprowadził sam polityk, wyszło, że jedynie co najwyżej połowa z osób uczestniczących w spotkaniu mieszka w Pabianicach. Wśród miejscowości, z których przyjechali uczestnicy, wymieniano Łask, Zduńską Wolę, Bełchatów.

- Są tu też moi psychofani - wyznał Biedroń.

To osoby z Gdańska, Wrocławia, Warszawy. Kilka z nich było na "burzy mózgów" prowadzonej przez polityka już więcej niż jeden raz. 

Wyraźnie zabrakło mocno polemicznych głosów. Polemiki były cząstkowe, a publiczność raczej zgodna w poglądach. Choć każdy mógł się wypowiedzieć, atmosfera była przyjazna i skłaniająca ku temu. Nie ma pewności, jak zostałyby przyjęte osoby o poglądach np. skrajnie prawicowych. Tych zwyczajnie na spotkaniu nie było.

Spotkanie zakończyło się sprzedażą książek i wręczaniem autografów. Co dalej z postulatami? Jak obiecał Robert Biedroń, zabrał je do Warszawy, by w lutym w postaci rozszerzonej przedstawić je na konwencji założycielskiej swojego ruchu.